niedziela, 17 lutego 2013

2. Jednym słowem bóg seksu i wszelkich rozkoszy cielesnych.




  - Lilka, nie uwierzysz jak boskiego faceta wyrwałam wczoraj w klubie! – zawołała Juśka, wbiegając do Anielskiej i wpuszczając tym samym podmuch zimna z dworu. – Wysoki, przystojny, uśmiech czarujący jak u Banderasa, jednym słowem bóg seksu i wszelkich rozkoszy cielesnych, a tyłek… O, cześć Mikołaj! – na szczęście opamiętała się, widząc mojego synka, konsumującego kawałek sernika z rodzynkami. Podbiegła do niego i skradła mu buziaka, co spotkało się z wielkim oburzeniem Mikołaja. Przecież on już jest mężczyzną i nie wypada dawać całować się nawiedzonym ciotkom, prawda? Po jej minie widziałam jednak, że nie odpuści mi i będę musiała wysłuchiwać przez cały dzień zalet pana uśmiech czarujący jak u Banderasa.
     Przyjaciółka ściągnęła grubą, puchową kurtkę, którą zawiesiła na wieszaku, stojącym w rogu sali, zarzuciła na siebie bielutki fartuszek, a wysokie, skórzane kozaki zamieniła na baleriny, pasujące do jej czarnej bluzki i usiadła obok mnie, przy jednym ze stolików. Było przed dziewiątą, więc kawiarnia świeciła jeszcze pustkami; ludzie powinni zacząć schodzić się za nieco ponad godzinę w porze lunchu. Mikołaj, widząc wypieki na twarzy cioci Jusi, domyślił się, że relacja, jaką za chwilę ma zamiar zdać blondynka, jest nie odpowiednia dla chłopców w jego wieku, więc domyślnie zabrał laptopa i ulokował się na zapleczu. Odprowadziłam synka wzrokiem, który sekundę później przerzuciłam na Justynę.
  - No, opowiadaj, a ja w tym czasie zrobię nam mocnej kawy. Jeszcze dzisiaj nie piłam, po twojej minie widzę, że ty pewnie też nie – uśmiechem zachęciłam przyjaciółkę i podeszłam do ekspresu, stojącego przy barze. Po drodze trąciłam niechcący wazon z ręcznie namalowanym aniołkiem i jedynie dzięki mojemu refleksowi szachisty, w ostatnich chwili złapałam go, unosząc w tryumfalnym geście do góry. Tylko takiej zachęty Juśka potrzebowała, bo za chwilę włączył jej się słowotok.
  - Uderzyłam wczoraj w balet, przez moment chciałam nawet do ciebie zadzwonić, bo pomyślałam, że Tomek mógłby zostać z Miśkiem, jednak doszłam do wniosku, że pewnie włóczy się gdzieś z kolegami, więc nie miałabyś go z kim zostawić, a co za tym szło, zostałybyśmy w domu, sącząc Martini i oglądając jakąś komedię z Hugh Grantem, ale wtedy nie poznałabym Zbyszka… - przerwała na moment i wzięła kilka oddechów, a następnie umoczyła usta w filiżance z czarną cieczą, którą niemalże wyrwała z mojej dłoni. – Siedział z kolegami przy barze i gdy zamawiałam drinka, niby przypadkiem wylał na mnie trochę piwa. Oczywiście, na początku wściekłam się i darłam japę na pół klubu, ale potem, gdy na mnie spojrzał tymi swoimi zielonymi oczyskami, nogi się pode mną ugięły i tak już samo poszło.
  - Przespałaś się z nim? – zapytałam wprost, wpatrując się w nią znacząco, a ona wzruszyła lekko ramionami, na co momentalnie przewróciłam oczyma. – Jezu, Juśka… - byłam przewrażliwiona na tym punkcie i gdy dowiadywałam się, że moja przyjaciółka zaliczyła przypadkowy seks, co swoją drogą nie było rzadkością, prawiłam jej kazanie.
      Nie chciałam, żeby popełniła kiedyś ten sam błąd, do którego dopuściłam się ja kilka lat temu, jakim było przespanie się z nieznajomym. Chociaż gdyby nie ten ,,błąd", nie miałabym Mikołaja, mojej największej miłości i jedynej rzeczy, której udała mi się w tym moim parszywym życiu. Potem nigdy nie związałam się z żadnym mężczyzną na stałe; oczywiście, czasami w moim życiu pojawiali się faceci, jednakże nigdy nie na długo. Nikt nie chciał wiązać się na stałe z panną z dzieckiem, które dodatkowo chorowało na białaczkę. Po prostu ich to przerastało. Żaden z nich nie był w stanie zrozumieć, że razem ze mną w pakiecie jest pewna mała istotka, która bardzo łaknie miłości. Dlatego zawsze byłam tylko z Mikołajem, dla niego żyłam, pracowałam, uczyłam się samodzielności i tego, że właściwie nie mogę na nikogo liczyć. Zawsze byliśmy tylko we dwoje. I we dwoje musieliśmy dawać sobie radę.
  - Wiem, wiem – przewróciła oczami, wzdychając teatralnie. – Ale to było silniejsze ode mnie – dodała, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
  - Nie będę cię pouczać, bo akurat ja nie mam do tego prawa – złapałam ją za dłoń i ścisnęła lekko. Dokładnie wpatrywałam się w jej twarz, mając cichą nadzieję, że chociaż raz mnie wysłucha i zrozumie to, co chcę jej przekazać. – Mam nadzieję tylko, że byłaś świadoma tego, co zrobiłaś; że to nie wydarzyło się tylko pod wpływem chwili. Jesteś dorosła, wiesz jakie konsekwencje niesie za sobą przypadkowy seks. Jedna z nich siedzi własnie na zapleczu i zapewne rżnie w jakąś grę, mimo tego, że bardzo dobrze wie o tym, że grozi to szlabanem.
     Justyna skinęła jedynie głową i przytuliła mnie do siebie. Była dla mnie jak siostra, przyjaźniłyśmy się od kiedy tylko pamiętam; właściwie znałyśmy się jeszcze przed naszym urodzeniem, bo nasze mamy chodziły razem do szkoły rodzenia. Potem to samo przedszkole, podstawówka, gimnazjum i liceum, zawsze byłyśmy razem; Lilka i Juśka - siostry z wyboru. Po maturze i narodzinach Mikołajka, Juśka przeniosła się do Rzeszowa, by studiować tu wymarzoną italianistykę, którą zafascynowana była odkąd tylko pamiętam, a ja jeszcze na kilka lat zostałam w rodzinnym Kołobrzegu. Parę miesięcy temu Jusia zadzwoniła do mnie z szalonym pomysłem rozkręcenia wspólnego interesu, jakim miało być założenie Anielskiej. Spakowałam więc trzy duże walizki, sprzedałam mieszkanie po babci i przeniosłam się na drugi koniec kraju, by spełnić swoje największe marzenie. Mój brat, dowiedziawszy się, co zamierzam zrobić, pojechał za mną i od tej pory, mimo znacznego sprzeciwu rodziców, mieszkał ze mną i moim synkiem, dorabiając sobie na stacji benzynowej i czasami pomagając w Anielskiej.
  - Wiesz, co Misiek mi wczoraj oświadczył? – zaczęłam, chcąc zmienić temat. Noce z przypadkowo poznanymi facetami nie były moją domeną. Ten temat zawsze mnie jakoś krępował i wolałam zmienić go na inny, mniej krępujący. – Stwierdził, że musi mi znaleźć chłopaka.
  - I ma rację, mądrala. Czas najwyższy; przecież nie możesz być wiecznie sama. Poza tym, to najlepszy okres na wyrwanie jakiejś dobrej partii. Kochanie, nie chcę cię martwić, ale starzejesz się – dokładnie przyjrzała się mojej twarzy, miną chirurga medycyny estetycznej. – Niedługo na tej pięknej buziuchnie pojawią się zmarszczki, te twoje jędrne piersi obwisną, tyłek będzie jak szafa trzydrzwiowa i nie będziesz miała już w czym przebierać.
     Uderzyłam otwartą dłonią w czoło, zastanawiając się z kim ja się właściwie przyjaźnię i postanowiłam zajrzeć na zaplecze, by sprawdzić co robi moja pociecha? Jak zwykle siedział pochłonięty jakąś grą i nawet nie zauważył, kiedy weszłam. Stanęłam w progu, wpatrując się w skupienie, namalowane na jego twarzy i ten wystawiony koniuszek języka, w który miałam chęć go pstryknąć. Uniósł wzrok w momencie, gdy odchrząknęłam i uśmiechnął się do mnie ciepło. Uwielbiałam ten uśmiech; bez wątpienia był najpiękniejszy na świecie. I to jedyna rzecz, którą po mnie odziedziczył, dlatego rozpierała mnie aż taka duma.
  - Ciocia znowu się zakochała? – zapytał, ponownie przenosząc wzrok na ekran komputera.
  - Zapewne ponownie na trzy dni – westchnęłam, a następnie podeszłam bliżej i zajrzałam mu przez ramię, by sprawdzić co jest na ekranie. Kontrola rodzicielska, nie? – Co ty właściwie robisz?! – przerażona, zabrałam mu laptopa i ujrzałam zdjęcia roznegliżowanych mężczyzn, zarabiających na życie striptizem. Jeden był w stroju Batmana, inny Supermena, a jeszcze inny Zorro. Poza tym te stroje więcej odkrywały, niż zasłaniały. Natychmiast zatrzasnęłam komputer i spojrzałam na niego gniewnie.
  - Przecież mówiłem ci wcześniej, że szukam dla ciebie chłopaka – przewróci swymi czekoladowymi oczyma, wzdychając ciężko. – Nie wiesz, że pięćset milionów osób znajduje swoją miłość w internecie?!
       I jak ja mam być zdrowa psychicznie, gdy otaczają mnie tacy ludzie?


  - No, weeeeeeź. Proszę cię! Błagam wręcz... Grzesiek, chociaż raz okaż serce. Ile lat my się znamy, co? No, nie bądź taki. Ja bym dla ciebie zrobił wszystko i bardzo dobrze o tym wiesz! – Zibi złożył dłonie jak do modlitwy i posłał mu błagalne spojrzenie. Był pewien, że jeszcze moment, a Bartman będzie gotowy przed nim klęczeć, nie zważając na to, że znajdują się na najbardziej ruchliwej ulicy w stolicy województwa podkarpackiego i zrobi z siebie kompletnego idiotę. Skoro jemu to nie przeszkadzało, to dlaczego Kosok miał mieć z tym problem...? – Grzechu, zrozum, że to sprawa życia i śmierci…
  - Nie ma mowy, poproś Cichego. Może on będzie gotów zrobić z siebie kretyna, ja bynajmniej nie zamierzam. Koniec tematu – przewrócił oczyma i ruszył przed siebie, nie zważając na wołania przyjaciela, nucąc przy tym jakąś melodię, zasłyszaną w radiu podczas porannego prysznica, by zagłuszyć jęki atakującego.
     Zibi jak zwykle, będąc po kilku głębszych, zarwał w clubie jakąś laskę z którą spędził upojną noc, a następnie się z nią umówił, nie miał odwagi iść potem na spotkanie i szukał jelenia, który uprzednio wybadałby teren. Wiedział jednak, że Bartman tak szybko nie odpuści i prędzej czy później będzie musiał iść i sprawdzić, czy jego wczorajsza zdobycz spełnia bartmanowe wymagania, które swoją drogą, były bardzo wysokie. Zresztą obaj mieli wysokie wymagania; jeden przez drugiego ścigali się, który na imprezie wyrwie lepszą laskę. Wyjątkiem był oczywiście Nowakowski, który patrzył na kolegów z politowaniem, bo on, jako jedyny, nie traktował kobiet przedmiotowo. Miał taką zasadę i bezskutecznie próbował ją wpoić przyjaciołom.
  - Dobra – zatrzymał się i odwrócił gwałtownie w stronę atakującego, a Zbigniew wystraszony jego reakcją, o mało nie wywinął orła. – Zrobię to, ale już nigdy więcej mnie o nic nie proś.
     Gdyby nie to, że byli aktualnie w centrum Rzeszowa, Zbyszek, będąc w tej euforii, zapewne soczyście ucałowałby kolegę w policzek. Jednak jak przystało na prawdziwego mężczyznę, poklepał go po plecach i obiecał duże piwo w podzięce. Z kieszeni skórzanej kurtki wyciągnął telefon i na jego dotykowej klawiaturze wystukał pytanie, w jakim miejscu mają się spotkać?
  - Anielska, kawiarnia tuż przy rynku, punkt dwunasta. Mamy jeszcze ponad pół godziny, więc posiedzisz sobie tam grzecznie, a gdy się pojawi długonoga blondynka, wyślesz mi esemesa, czy mam w ogóle tam po co iść, okej? -  przeczytał i spojrzał na Grześka, który pokiwał ze zrozumieniem głową. Chwilę później szli już w stronę złotej strzały Zbyszka, którą udali się w miejsce umówionego spotkania.
      Kosok wysiadł z auta, odszukał wzrokiem szyld ze złotym, pochylonym napisem i ruszył w jego stronę pewnym krokiem. Był zły na Bartmana za to, że dał wmanewrować się w jego sztuczki, jednak dla świętego spokoju zgodził się, bo pewnie trułby mu do wieczora i właśnie minął próg kawiarni. Ściągnął popielaty płaszcz i rozejrzał się po pomieszczeniu. Mimo tego, że kawiarenka nie była wielka, znajdowało się tam raptem siedem stolików, z pewnością miała niepowtarzalny klimat. Gdziekolwiek spojrzeć, wisiały wizerunki małych, słodkich aniołów, a całe pomieszczenie wypełniał zapach cynamonu i pomarańczy, przywołujący od razu wspomnienie świąt, spędzanych w rodzinnym domu. Przy jednym ze stolików siedziały dwie starsze kobiety, przy innym młody mężczyzna, zawzięcie wstukujący coś w klawiaturę laptopa, a przy stoliku stojącym w rogu siedział mały chłopiec, rysujący coś na kartkach. Coś tchnęło go, jakiś bodziec niewiadomego pochodzenia, że postanowił usiąść akurat obok tego malca.
  - Przepraszam, czy mogę się przysiąść? – zapytał, stając obok chłopca.
        Młody uniósł wzrok i pokiwał energicznie główką, a przez jego oczy przeszedł błysk zaciekawienia. Szybko sprzątnął stos papierów i uśmiechnął się serdecznie, dłonią wskazując miejsce na przeciwko. Patrząc w jego oczy, Kosok czuł, że już gdzieś je widział, tylko za nic nie mógł sobie przypomnieć, gdzie? Zasiadł więc na wprost malca, rozejrzał się po pomieszczeniu, a po chwili za ladą pojawiła się młoda kelnerka, nakładająca na talerzyki ciasto.
  - Mogę pana o coś zapytać? – Grzegorz zamrugał oczyma i gdy upewnił się, że chłopiec mówi do niego, skinął lekko głową. – Ma pan dziewczynę?
  - Nie – odparł, zdziwiony pytaniem chłopca, co było właściwie zgodne z prawdą; przecież jakiś czas temu rozstał się z Martą.
  - A czy ta dziewczyna – szepnął konspiracyjnie i wskazał palcem na brunetkę, układającą ciasto – się panu podoba?
 - Jest… bardzo ładna – wyznał, co zresztą było zgodne z prawdą. Przyjrzał jej się dokładnie; miała ładne, lekko kręcone włosy, porcelanową cerę, duże bursztynowe oczy i pełne, bladoróżowe usta. Do tego świetna figura; mocno zarysowana talia, dość spory biust, mimo drobnej sylwetki. Z pewnością mijając ją na ulicy, zwróciłby na nią uwagę, chociaż mogłoby się wydawać, że kompletnie nie jest w guście Kosoka, który do tej pory uganiał się za blondynami, wyglądającymi niczym modelki.
  - Mamo! – zawołał uradowany chłopiec, a dziewczyna szybko odszukała go wzrokiem. – Znalazłem ci chłopaka! Zobacz jaki fajny…


_______________________________

Apel do mojej najukochańszej Skry: OGARNIJ SIĘ W KOŃCU I POKAŻ KTO JEST PRAWDZIWYM MISTRZEM! Tyle w tym temacie i proszę o nie poruszanie w moim towarzystwie tematu tego żenującego wydarzenia, mającego miejsce w dniu dzisiejszym. Dziękuję.
Dwójeczka oczywiście wcześniej niż zwykle. Szlag by trafił moją konsekwencję, ale to pewnie ku Waszej uciesze.
Widzę, że Mikołaj skradł Wam serce tak jak i Adaś z Bez Ciebie znikam, co mnie bardzo cieszy. Szczerze mówiąc miałam pewne obawy co do tego, czy polubicie go równie mocno, jak młodego Nowakowskiego. Prawdę powiedziawszy strasznie mi brakuje tamtego opowiadania. Nie powinnam aż tak bardzo przywiązywać się do wyimaginowanych postaci, bo tęsknota za nimi jest równie mocna, jak za rzeczywistymi osobami.
Dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie tyle samo albo i więcej.

39091085 - kontakt .

20 komentarzy:

  1. jedna wielka hahana. Wiesz, że czytając o Juśce, widzę w sobie pierwowzór! koooooocham <3 i jutro będzie lepiej, jestem pewna! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog!!! Kocham Mikołaja jaki on słodki:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak masz rację, Mikołaj skradł nam serca, ale chyba o to chodziło prawda?:)
    Ten malec jest świetny...
    Szkoda, że zakończyłaś w takim momencie, no ale nic poczekam:D
    Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze wydarzenia w kawiarni...

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że o ile Kosok nie pozna dawnej ' kochanki ' , o tyle ona pozna jego. Jak mogłoby być inaczej,skoro najmocniej na świecie kocha jego małą wersję? :)
    Prawda, Mikołaj skradł całkowicie moje serce <3

    Ps. Nie martw się, dziś w Kościele wymodliłam się o zwycięstwo w jutrzejszym dniu... :) Jednak to zależy przede wszystkim od Skry...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej na:
    http://odbicie-cienia.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. kolejny, kolejny błagam! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. no to mały zaczyna działać:) ciekawe czy pozna Go od razu...
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Mikołaja <3 Nareszcie akcja się rozkręca. :)
    Czekam na następny ,oby nie za długo :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja się pytam jak można nie kochać wymyślonych przez Ciebie dzieci? Jak one są takie urocze, słodkie mądre itd. :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, coś czuję będzie się działo i to duuużo. Jestem ciekawa czy Lilka pozna Kosoka : ]
    Zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham Mikołajka<3 Ale wyskoczył z tym Grześkiem;D Już nie mogę doczekac się trójki, bo jestem ciekawa czy Grzesiek rozpozna swoją dawną "znajomą";)

    OdpowiedzUsuń
  11. Doczekałam się! :) Mikołaj jest świetny, jestem ciekawa reakcji jego mamy na to zawołanie : Mamo! (...) Znalazłem ci chłopaka! Zobacz jaki fajny…
    A jak zareaguje Grzesiek? Nie przestraszy się? :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, więc pisz szybko.
    Pozdrawiam jaga20098

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahaha :D Dobreee :D Mamo znalazłem ci chłopaka zobacz jaki fajny ! :D Hahaha :D Nie no :D Kocham Mikołaja ♥ :D Ciekawe jaka będzie reakcja obydwojga :D Nie mogę doczekać się następnego ♥ Dawaaaj ♥ :D xd

    OdpowiedzUsuń
  13. Mikołaj - mój mały mistrz! <3 Brak konsekwencji Kosoka co do propozycji swoich przyjaciół - ujmujący. Czekam na następny! :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Nawet nie wiesz jak się bardzo cieszę, że nadal tworzysz. Czytałam BCZ i byłam nim oczarowana. I tak tez jest w przypadku Anielskiej. Skradłaś moje serce jeszcze bardziej faktem, że piszesz o Kosie (Który nota bene jest strasznie nie doceniany i nie ma szans z Kurkiem, Winiarskim czy Bartmanem, ale mówi się trudno :) Ale pozwolisz, że przejdę do rzeczy?
    Jeśli dobrze wywnioskowałam, i umiem czytać, to wydaje mi się, że Kosina jest tatą Mikołaja (jeśli nie mam racji, to najwyżej wyjdę na głupią xD )Zobaczymy czy myliłam się czy nie. Szkoda mi trochę Kosy, bo cierpi po rozstaniu z Martą, ale upijanie się i chodzenie na imprezy nie ma sensu. A Bartman za bardzo nim dyryguje. Żeby nam tylko nie zepsuł bardziej naszego Grzesia. Bo się wkurzę. :D Niech się Kosa, ogranie, ale w inny bardziej normalniejszy sposób. Marta, chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, co straciła. Od jakiego skarbu odeszła, Może to zrozumie, ale kiedyś będzie już na to za późno . I niech już Grzesiek przestanie się ścigać z Bartmanem, który z nich wyrwie więcej lasek. Mam nadzieję, że nasz Cichy Pit wpłynie jakoś na Grzesia i przemówi mu do tej jego główki?
    Ale tak sobie teraz myślę, że może osobą, która postawi do pionu będzie Mikołaj, który jest tutaj przeuroczy i przypomina mi mojego kochanego kuzyna.
    Zakochałam się w Mikołaju. Uwielbiam dzieci, które są bezpośrednie i mają ciekawe pomysły. Zobaczymy czy Mikołajowi uda się zeswatać mamę z Grzesiem czy też nie. Bo przeciez ona wpadła Grzesiowi w oko xD Więc może Grzesiu zamiast ścigać się z Bartmanem, to powinien zając się tą jedną, jedyną? Bo jak pisałam takie zabawy, które prowadzi z Bartmanem nie mają sensu.
    Więc trzymam kciuki, aby Mikołajowi udał się jego plan.
    Trzymam też kciuki za Mikołaja, i jego zdrowie !
    Jeśli zanudziłam się komentarze, to bardzo się przepraszam. Ale czasami mam tak, że za dużo mówię xD /:D

    OdpowiedzUsuń
  15. Padłam po tym ostatnim zdaniu Mikołaja. :) I jak tu go nie kochać, co? Nie ma takiej, nawet najmniejszej możliwości! Mam nadzieję, że z jego zdrowiem będzie lepiej i oboje nie będą musieli martwić się o przyszłość. Aż nie mogę się doczekać reakcji Lilki i Grzesia oczywiście ;) Ta ... Bartman i jego ciekawe podejście do życia. Beztroski skurczybyk, który wykorzystuje tylko kolegów. Juśka z resztą też nie lepsza. Ja tu widzę, że z całego towarzystwa, jedyny Pit ma jakoś normalnie poukładane. Hello, kobiety to też istoty Boże, takie delikatnie i potrzebujące silnego, męskiego ramienia, a nie przedmioty! Dobra, niektóre wykluczają się z tego, co napisałam, ale patrzmy ogólnie. Poszanowanie musi być, o! :D Aguś, ja radzę Ci zachować swoją konsekwencje na inne sfery życiowe. Tu jest niekonieczna! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Wszyscy kochamy Mikołaja. Trzeba ogarnąć Kosoka i Bartmana, bo tak się nie godzi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham Mikołaja chyba tak jak wszyscy.
    świetny roździał czekam na następny.
    Dawaj szybko 3 bo nie wytrzymam
    Plisss;D

    OdpowiedzUsuń
  18. Mikołaj to cudowne dziecko ale jego mama chyba zapadnie się pod ziemię po tej akcji, ze wstydu oczywiście. Ciekawe czy rozpoznają sie wzajenie??

    OdpowiedzUsuń
  19. Nigdy nie mam czasu, żeby zabrać się za twojego bloga, ale muszę to nadrobic w ten weekend :)
    Zostałaś nominowana u mnie na blogu do Liebster Awards :)
    http://what-happened-once.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Mikołaj bije wszystkich na głowę! :) Jego przezabawne teksty powodują, że uśmiech z mojej twarzy nie znika! :) Widać, że wziął sprawy we własne ręce i sam chce szukać chłopaka dla swojej mamusi. :) Powtórzę się, ale mały skradł moje serce. :)
    Bartman, ach Bartman... Roztrzepany jak zwykle, ale takiego go lubię. :) Mimo wszystko mógłby już dać spokój w tych wyścigach na panienki i zakotwiczyć swe uczucia w jednej osobie, a nie rozkochiwać w sobie miliony dziewczyn. Z całej tej trójcy, tylko Pit jest, kolokwialnie mówiąc, "normalny" i mam nadzieję, że ustawi do pionu swoich koleżków. ;)
    W sumie, gdyby nie spotkanie Zbyszka z Juśką, Grzesiek nigdy nie trafiłby do kawiarenki Lilki, nie spotkałby się z nią,a zakładam, że to nastąpi. :D
    Zakładam również to, że Kosok siedzi przy jednym stoliku ze swoim synkiem... Czy słusznie myślę? Czas pokaże. :)
    pozdrawiam,
    Patex

    OdpowiedzUsuń