-
Lilka, nie uwierzysz jak boskiego faceta wyrwałam wczoraj w klubie! – zawołała
Juśka, wbiegając do Anielskiej i wpuszczając tym samym podmuch zimna
z dworu. – Wysoki, przystojny, uśmiech czarujący jak u Banderasa, jednym słowem
bóg seksu i wszelkich rozkoszy cielesnych, a tyłek… O, cześć Mikołaj! – na
szczęście opamiętała się, widząc mojego synka, konsumującego kawałek sernika z
rodzynkami. Podbiegła do niego i skradła mu buziaka, co spotkało się z wielkim
oburzeniem Mikołaja. Przecież on już jest mężczyzną i nie wypada dawać całować
się nawiedzonym ciotkom, prawda? Po jej minie widziałam jednak, że nie odpuści
mi i będę musiała wysłuchiwać przez cały dzień zalet pana uśmiech czarujący jak
u Banderasa.
Przyjaciółka
ściągnęła grubą, puchową kurtkę, którą zawiesiła na wieszaku, stojącym w rogu
sali, zarzuciła na siebie bielutki fartuszek, a wysokie, skórzane kozaki
zamieniła na baleriny, pasujące do jej czarnej bluzki i usiadła obok mnie, przy
jednym ze stolików. Było przed dziewiątą, więc kawiarnia świeciła jeszcze
pustkami; ludzie powinni zacząć schodzić się za nieco ponad godzinę w porze
lunchu. Mikołaj, widząc wypieki na twarzy cioci Jusi, domyślił się, że relacja,
jaką za chwilę ma zamiar zdać blondynka, jest nie odpowiednia dla chłopców w
jego wieku, więc domyślnie zabrał laptopa i ulokował się na zapleczu.
Odprowadziłam synka wzrokiem, który sekundę później przerzuciłam na Justynę.
- No, opowiadaj, a ja w tym
czasie zrobię nam mocnej kawy. Jeszcze dzisiaj nie piłam, po twojej minie
widzę, że ty pewnie też nie – uśmiechem zachęciłam przyjaciółkę i podeszłam do
ekspresu, stojącego przy barze. Po drodze trąciłam niechcący wazon z ręcznie
namalowanym aniołkiem i jedynie dzięki mojemu refleksowi szachisty, w ostatnich
chwili złapałam go, unosząc w tryumfalnym geście do góry. Tylko takiej zachęty
Juśka potrzebowała, bo za chwilę włączył jej się słowotok.
- Uderzyłam wczoraj w balet,
przez moment chciałam nawet do ciebie zadzwonić, bo pomyślałam, że Tomek mógłby
zostać z Miśkiem, jednak doszłam do wniosku, że pewnie włóczy się gdzieś z
kolegami, więc nie miałabyś go z kim zostawić, a co za tym szło, zostałybyśmy w
domu, sącząc Martini i oglądając jakąś komedię z Hugh Grantem, ale wtedy nie
poznałabym Zbyszka… - przerwała na moment i wzięła kilka oddechów, a następnie
umoczyła usta w filiżance z czarną cieczą, którą niemalże wyrwała z mojej
dłoni. – Siedział z kolegami przy barze i gdy zamawiałam drinka, niby
przypadkiem wylał na mnie trochę piwa. Oczywiście, na początku wściekłam się i
darłam japę na pół klubu, ale potem, gdy na mnie spojrzał tymi swoimi zielonymi
oczyskami, nogi się pode mną ugięły i tak już samo poszło.
- Przespałaś się z nim? –
zapytałam wprost, wpatrując się w nią znacząco, a ona wzruszyła lekko
ramionami, na co momentalnie przewróciłam oczyma. – Jezu, Juśka… - byłam
przewrażliwiona na tym punkcie i gdy dowiadywałam się, że moja przyjaciółka zaliczyła
przypadkowy seks, co swoją drogą nie było rzadkością, prawiłam jej kazanie.
Nie chciałam,
żeby popełniła kiedyś ten sam błąd, do którego dopuściłam się ja kilka lat
temu, jakim było przespanie się z nieznajomym. Chociaż gdyby nie ten
,,błąd", nie miałabym Mikołaja, mojej największej miłości i jedynej
rzeczy, której udała mi się w tym moim parszywym życiu. Potem nigdy nie
związałam się z żadnym mężczyzną na stałe; oczywiście, czasami w moim życiu
pojawiali się faceci, jednakże nigdy nie na długo. Nikt nie chciał wiązać się
na stałe z panną z dzieckiem, które dodatkowo chorowało na białaczkę. Po prostu
ich to przerastało. Żaden z nich nie był w stanie zrozumieć, że razem ze mną w
pakiecie jest pewna mała istotka, która bardzo łaknie miłości. Dlatego zawsze
byłam tylko z Mikołajem, dla niego żyłam, pracowałam, uczyłam się
samodzielności i tego, że właściwie nie mogę na nikogo liczyć. Zawsze byliśmy
tylko we dwoje. I we dwoje musieliśmy dawać sobie radę.
- Wiem, wiem – przewróciła
oczami, wzdychając teatralnie. – Ale to było silniejsze ode mnie – dodała,
uśmiechając się przy tym łobuzersko.
- Nie będę cię pouczać, bo
akurat ja nie mam do tego prawa – złapałam ją za dłoń i ścisnęła lekko.
Dokładnie wpatrywałam się w jej twarz, mając cichą nadzieję, że chociaż raz
mnie wysłucha i zrozumie to, co chcę jej przekazać. – Mam nadzieję tylko, że
byłaś świadoma tego, co zrobiłaś; że to nie wydarzyło się tylko pod wpływem
chwili. Jesteś dorosła, wiesz jakie konsekwencje niesie za sobą przypadkowy
seks. Jedna z nich siedzi własnie na zapleczu i zapewne rżnie w jakąś grę, mimo
tego, że bardzo dobrze wie o tym, że grozi to szlabanem.
Justyna skinęła
jedynie głową i przytuliła mnie do siebie. Była dla mnie jak siostra,
przyjaźniłyśmy się od kiedy tylko pamiętam; właściwie znałyśmy się jeszcze
przed naszym urodzeniem, bo nasze mamy chodziły razem do szkoły rodzenia. Potem
to samo przedszkole, podstawówka, gimnazjum i liceum, zawsze byłyśmy razem;
Lilka i Juśka - siostry z wyboru. Po maturze i narodzinach Mikołajka, Juśka
przeniosła się do Rzeszowa, by studiować tu wymarzoną italianistykę, którą
zafascynowana była odkąd tylko pamiętam, a ja jeszcze na kilka lat zostałam w
rodzinnym Kołobrzegu. Parę miesięcy temu Jusia zadzwoniła do mnie z szalonym
pomysłem rozkręcenia wspólnego interesu, jakim miało być założenie Anielskiej. Spakowałam więc
trzy duże walizki, sprzedałam mieszkanie po babci i przeniosłam się na drugi
koniec kraju, by spełnić swoje największe marzenie. Mój brat, dowiedziawszy
się, co zamierzam zrobić, pojechał za mną i od tej pory, mimo znacznego
sprzeciwu rodziców, mieszkał ze mną i moim synkiem, dorabiając sobie na stacji
benzynowej i czasami pomagając w Anielskiej.
- Wiesz, co Misiek mi
wczoraj oświadczył? – zaczęłam, chcąc zmienić temat. Noce z przypadkowo
poznanymi facetami nie były moją domeną. Ten temat zawsze mnie jakoś krępował i
wolałam zmienić go na inny, mniej krępujący. – Stwierdził, że musi mi znaleźć
chłopaka.
- I ma rację, mądrala. Czas
najwyższy; przecież nie możesz być wiecznie sama. Poza tym, to najlepszy okres
na wyrwanie jakiejś dobrej partii. Kochanie, nie chcę cię martwić, ale
starzejesz się – dokładnie przyjrzała się mojej twarzy, miną chirurga medycyny
estetycznej. – Niedługo na tej pięknej buziuchnie pojawią się zmarszczki, te
twoje jędrne piersi obwisną, tyłek będzie jak szafa trzydrzwiowa i nie będziesz
miała już w czym przebierać.
Uderzyłam
otwartą dłonią w czoło, zastanawiając się z kim ja się właściwie przyjaźnię i
postanowiłam zajrzeć na zaplecze, by sprawdzić co robi moja pociecha? Jak
zwykle siedział pochłonięty jakąś grą i nawet nie zauważył, kiedy weszłam.
Stanęłam w progu, wpatrując się w skupienie, namalowane na jego twarzy i ten
wystawiony koniuszek języka, w który miałam chęć go pstryknąć. Uniósł
wzrok w momencie, gdy odchrząknęłam i uśmiechnął się do mnie ciepło.
Uwielbiałam ten uśmiech; bez wątpienia był najpiękniejszy na świecie. I to
jedyna rzecz, którą po mnie odziedziczył, dlatego rozpierała mnie aż taka duma.
- Ciocia znowu się
zakochała? – zapytał, ponownie przenosząc wzrok na ekran komputera.
- Zapewne ponownie na trzy
dni – westchnęłam, a następnie podeszłam bliżej i zajrzałam mu przez ramię, by
sprawdzić co jest na ekranie. Kontrola rodzicielska, nie? – Co ty właściwie
robisz?! – przerażona, zabrałam mu laptopa i ujrzałam zdjęcia roznegliżowanych
mężczyzn, zarabiających na życie striptizem. Jeden był w stroju Batmana, inny
Supermena, a jeszcze inny Zorro. Poza tym te stroje więcej odkrywały, niż
zasłaniały. Natychmiast zatrzasnęłam komputer i spojrzałam na niego gniewnie.
- Przecież mówiłem ci
wcześniej, że szukam dla ciebie chłopaka – przewróci swymi czekoladowymi
oczyma, wzdychając ciężko. – Nie wiesz, że pięćset milionów osób znajduje swoją
miłość w internecie?!
I jak ja
mam być zdrowa psychicznie, gdy otaczają mnie tacy ludzie?
- No, weeeeeeź. Proszę cię!
Błagam wręcz... Grzesiek, chociaż raz okaż serce. Ile lat my się znamy, co? No,
nie bądź taki. Ja bym dla ciebie zrobił wszystko i bardzo dobrze o tym wiesz! –
Zibi złożył dłonie jak do modlitwy i posłał mu błagalne spojrzenie. Był pewien,
że jeszcze moment, a Bartman będzie gotowy przed nim klęczeć, nie zważając na
to, że znajdują się na najbardziej ruchliwej ulicy w stolicy województwa
podkarpackiego i zrobi z siebie kompletnego idiotę. Skoro jemu to nie
przeszkadzało, to dlaczego Kosok miał mieć z tym problem...? – Grzechu, zrozum,
że to sprawa życia i śmierci…
- Nie ma mowy, poproś
Cichego. Może on będzie gotów zrobić z siebie kretyna, ja bynajmniej nie
zamierzam. Koniec tematu – przewrócił oczyma i ruszył przed siebie, nie
zważając na wołania przyjaciela, nucąc przy tym jakąś melodię, zasłyszaną w
radiu podczas porannego prysznica, by zagłuszyć jęki atakującego.
Zibi jak
zwykle, będąc po kilku głębszych, zarwał w clubie jakąś laskę z którą spędził
upojną noc, a następnie się z nią umówił, nie miał odwagi iść potem na
spotkanie i szukał jelenia, który uprzednio wybadałby teren. Wiedział jednak,
że Bartman tak szybko nie odpuści i prędzej czy później będzie musiał iść i
sprawdzić, czy jego wczorajsza zdobycz spełnia bartmanowe wymagania, które
swoją drogą, były bardzo wysokie. Zresztą obaj mieli wysokie wymagania; jeden
przez drugiego ścigali się, który na imprezie wyrwie lepszą laskę. Wyjątkiem
był oczywiście Nowakowski, który patrzył na kolegów z politowaniem, bo on, jako
jedyny, nie traktował kobiet przedmiotowo. Miał taką zasadę i bezskutecznie
próbował ją wpoić przyjaciołom.
- Dobra – zatrzymał się i
odwrócił gwałtownie w stronę atakującego, a Zbigniew wystraszony jego reakcją,
o mało nie wywinął orła. – Zrobię to, ale już nigdy więcej mnie o nic nie proś.
Gdyby nie to,
że byli aktualnie w centrum Rzeszowa, Zbyszek, będąc w tej euforii, zapewne
soczyście ucałowałby kolegę w policzek. Jednak jak przystało na prawdziwego
mężczyznę, poklepał go po plecach i obiecał duże piwo w podzięce. Z kieszeni
skórzanej kurtki wyciągnął telefon i na jego dotykowej klawiaturze wystukał
pytanie, w jakim miejscu mają się spotkać?
- Anielska, kawiarnia tuż przy
rynku, punkt dwunasta. Mamy jeszcze ponad pół godziny, więc posiedzisz sobie
tam grzecznie, a gdy się pojawi długonoga blondynka, wyślesz mi esemesa, czy
mam w ogóle tam po co iść, okej? - przeczytał i spojrzał na Grześka,
który pokiwał ze zrozumieniem głową. Chwilę później szli już w stronę złotej strzały Zbyszka, którą udali się w miejsce
umówionego spotkania.
Kosok wysiadł
z auta, odszukał wzrokiem szyld ze złotym, pochylonym napisem i ruszył w jego
stronę pewnym krokiem. Był zły na Bartmana za to, że dał wmanewrować się w jego
sztuczki, jednak dla świętego spokoju zgodził się, bo pewnie trułby mu do
wieczora i właśnie minął próg kawiarni. Ściągnął popielaty płaszcz i rozejrzał
się po pomieszczeniu. Mimo tego, że kawiarenka nie była wielka, znajdowało się
tam raptem siedem stolików, z pewnością miała niepowtarzalny klimat.
Gdziekolwiek spojrzeć, wisiały wizerunki małych, słodkich aniołów, a całe
pomieszczenie wypełniał zapach cynamonu i pomarańczy, przywołujący od razu
wspomnienie świąt, spędzanych w rodzinnym domu. Przy jednym ze stolików
siedziały dwie starsze kobiety, przy innym młody mężczyzna, zawzięcie
wstukujący coś w klawiaturę laptopa, a przy stoliku stojącym w rogu siedział
mały chłopiec, rysujący coś na kartkach. Coś tchnęło go, jakiś bodziec
niewiadomego pochodzenia, że postanowił usiąść akurat obok tego malca.
- Przepraszam, czy mogę się
przysiąść? – zapytał, stając obok chłopca.
Młody
uniósł wzrok i pokiwał energicznie główką, a przez jego oczy przeszedł błysk
zaciekawienia. Szybko sprzątnął stos papierów i uśmiechnął się serdecznie,
dłonią wskazując miejsce na przeciwko. Patrząc w jego oczy, Kosok czuł, że już
gdzieś je widział, tylko za nic nie mógł sobie przypomnieć, gdzie? Zasiadł więc
na wprost malca, rozejrzał się po pomieszczeniu, a po chwili za ladą pojawiła
się młoda kelnerka, nakładająca na talerzyki ciasto.
- Mogę pana o coś zapytać? –
Grzegorz zamrugał oczyma i gdy upewnił się, że chłopiec mówi do niego, skinął
lekko głową. – Ma pan dziewczynę?
- Nie – odparł, zdziwiony
pytaniem chłopca, co było właściwie zgodne z prawdą; przecież jakiś czas temu
rozstał się z Martą.
- A czy ta dziewczyna –
szepnął konspiracyjnie i wskazał palcem na brunetkę, układającą ciasto – się
panu podoba?
- Jest… bardzo ładna –
wyznał, co zresztą było zgodne z prawdą. Przyjrzał jej się dokładnie; miała
ładne, lekko kręcone włosy, porcelanową cerę, duże bursztynowe oczy i pełne,
bladoróżowe usta. Do tego świetna figura; mocno zarysowana talia, dość spory
biust, mimo drobnej sylwetki. Z pewnością mijając ją na ulicy, zwróciłby na nią
uwagę, chociaż mogłoby się wydawać, że kompletnie nie jest w guście Kosoka,
który do tej pory uganiał się za blondynami, wyglądającymi niczym modelki.
- Mamo! – zawołał uradowany
chłopiec, a dziewczyna szybko odszukała go wzrokiem. – Znalazłem ci chłopaka!
Zobacz jaki fajny…
_______________________________
Apel do mojej najukochańszej Skry: OGARNIJ SIĘ W KOŃCU I POKAŻ KTO JEST PRAWDZIWYM MISTRZEM! Tyle w tym temacie i proszę o nie poruszanie w moim towarzystwie tematu tego żenującego wydarzenia, mającego miejsce w dniu dzisiejszym. Dziękuję.
Dwójeczka oczywiście wcześniej niż zwykle. Szlag by trafił moją konsekwencję, ale to pewnie ku Waszej uciesze.
Dwójeczka oczywiście wcześniej niż zwykle. Szlag by trafił moją konsekwencję, ale to pewnie ku Waszej uciesze.
Widzę, że Mikołaj skradł Wam serce tak jak i Adaś z Bez
Ciebie znikam, co mnie bardzo cieszy. Szczerze mówiąc miałam pewne obawy co do
tego, czy polubicie go równie mocno, jak młodego Nowakowskiego. Prawdę
powiedziawszy strasznie mi brakuje tamtego opowiadania. Nie powinnam aż tak
bardzo przywiązywać się do wyimaginowanych postaci, bo tęsknota za nimi jest równie mocna, jak za rzeczywistymi osobami.
Dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że pod tym
rozdziałem będzie tyle samo albo i więcej.
39091085 - kontakt .
jedna wielka hahana. Wiesz, że czytając o Juśce, widzę w sobie pierwowzór! koooooocham <3 i jutro będzie lepiej, jestem pewna! ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny blog!!! Kocham Mikołaja jaki on słodki:D
OdpowiedzUsuńTak masz rację, Mikołaj skradł nam serca, ale chyba o to chodziło prawda?:)
OdpowiedzUsuńTen malec jest świetny...
Szkoda, że zakończyłaś w takim momencie, no ale nic poczekam:D
Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze wydarzenia w kawiarni...
Myślę, że o ile Kosok nie pozna dawnej ' kochanki ' , o tyle ona pozna jego. Jak mogłoby być inaczej,skoro najmocniej na świecie kocha jego małą wersję? :)
OdpowiedzUsuńPrawda, Mikołaj skradł całkowicie moje serce <3
Ps. Nie martw się, dziś w Kościele wymodliłam się o zwycięstwo w jutrzejszym dniu... :) Jednak to zależy przede wszystkim od Skry...
Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej na:
OdpowiedzUsuńhttp://odbicie-cienia.blogspot.com/p/liebster-award.html
kolejny, kolejny błagam! :D
OdpowiedzUsuńno to mały zaczyna działać:) ciekawe czy pozna Go od razu...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Uwielbiam Mikołaja <3 Nareszcie akcja się rozkręca. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ,oby nie za długo :D
Ja się pytam jak można nie kochać wymyślonych przez Ciebie dzieci? Jak one są takie urocze, słodkie mądre itd. :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, coś czuję będzie się działo i to duuużo. Jestem ciekawa czy Lilka pozna Kosoka : ]
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie.
Kocham Mikołajka<3 Ale wyskoczył z tym Grześkiem;D Już nie mogę doczekac się trójki, bo jestem ciekawa czy Grzesiek rozpozna swoją dawną "znajomą";)
OdpowiedzUsuńDoczekałam się! :) Mikołaj jest świetny, jestem ciekawa reakcji jego mamy na to zawołanie : Mamo! (...) Znalazłem ci chłopaka! Zobacz jaki fajny…
OdpowiedzUsuńA jak zareaguje Grzesiek? Nie przestraszy się? :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, więc pisz szybko.
Pozdrawiam jaga20098
Hahaha :D Dobreee :D Mamo znalazłem ci chłopaka zobacz jaki fajny ! :D Hahaha :D Nie no :D Kocham Mikołaja ♥ :D Ciekawe jaka będzie reakcja obydwojga :D Nie mogę doczekać się następnego ♥ Dawaaaj ♥ :D xd
OdpowiedzUsuńMikołaj - mój mały mistrz! <3 Brak konsekwencji Kosoka co do propozycji swoich przyjaciół - ujmujący. Czekam na następny! :))
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się bardzo cieszę, że nadal tworzysz. Czytałam BCZ i byłam nim oczarowana. I tak tez jest w przypadku Anielskiej. Skradłaś moje serce jeszcze bardziej faktem, że piszesz o Kosie (Który nota bene jest strasznie nie doceniany i nie ma szans z Kurkiem, Winiarskim czy Bartmanem, ale mówi się trudno :) Ale pozwolisz, że przejdę do rzeczy?
OdpowiedzUsuńJeśli dobrze wywnioskowałam, i umiem czytać, to wydaje mi się, że Kosina jest tatą Mikołaja (jeśli nie mam racji, to najwyżej wyjdę na głupią xD )Zobaczymy czy myliłam się czy nie. Szkoda mi trochę Kosy, bo cierpi po rozstaniu z Martą, ale upijanie się i chodzenie na imprezy nie ma sensu. A Bartman za bardzo nim dyryguje. Żeby nam tylko nie zepsuł bardziej naszego Grzesia. Bo się wkurzę. :D Niech się Kosa, ogranie, ale w inny bardziej normalniejszy sposób. Marta, chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, co straciła. Od jakiego skarbu odeszła, Może to zrozumie, ale kiedyś będzie już na to za późno . I niech już Grzesiek przestanie się ścigać z Bartmanem, który z nich wyrwie więcej lasek. Mam nadzieję, że nasz Cichy Pit wpłynie jakoś na Grzesia i przemówi mu do tej jego główki?
Ale tak sobie teraz myślę, że może osobą, która postawi do pionu będzie Mikołaj, który jest tutaj przeuroczy i przypomina mi mojego kochanego kuzyna.
Zakochałam się w Mikołaju. Uwielbiam dzieci, które są bezpośrednie i mają ciekawe pomysły. Zobaczymy czy Mikołajowi uda się zeswatać mamę z Grzesiem czy też nie. Bo przeciez ona wpadła Grzesiowi w oko xD Więc może Grzesiu zamiast ścigać się z Bartmanem, to powinien zając się tą jedną, jedyną? Bo jak pisałam takie zabawy, które prowadzi z Bartmanem nie mają sensu.
Więc trzymam kciuki, aby Mikołajowi udał się jego plan.
Trzymam też kciuki za Mikołaja, i jego zdrowie !
Jeśli zanudziłam się komentarze, to bardzo się przepraszam. Ale czasami mam tak, że za dużo mówię xD /:D
Padłam po tym ostatnim zdaniu Mikołaja. :) I jak tu go nie kochać, co? Nie ma takiej, nawet najmniejszej możliwości! Mam nadzieję, że z jego zdrowiem będzie lepiej i oboje nie będą musieli martwić się o przyszłość. Aż nie mogę się doczekać reakcji Lilki i Grzesia oczywiście ;) Ta ... Bartman i jego ciekawe podejście do życia. Beztroski skurczybyk, który wykorzystuje tylko kolegów. Juśka z resztą też nie lepsza. Ja tu widzę, że z całego towarzystwa, jedyny Pit ma jakoś normalnie poukładane. Hello, kobiety to też istoty Boże, takie delikatnie i potrzebujące silnego, męskiego ramienia, a nie przedmioty! Dobra, niektóre wykluczają się z tego, co napisałam, ale patrzmy ogólnie. Poszanowanie musi być, o! :D Aguś, ja radzę Ci zachować swoją konsekwencje na inne sfery życiowe. Tu jest niekonieczna! :D
OdpowiedzUsuńWszyscy kochamy Mikołaja. Trzeba ogarnąć Kosoka i Bartmana, bo tak się nie godzi.
OdpowiedzUsuńKocham Mikołaja chyba tak jak wszyscy.
OdpowiedzUsuńświetny roździał czekam na następny.
Dawaj szybko 3 bo nie wytrzymam
Plisss;D
Mikołaj to cudowne dziecko ale jego mama chyba zapadnie się pod ziemię po tej akcji, ze wstydu oczywiście. Ciekawe czy rozpoznają sie wzajenie??
OdpowiedzUsuńNigdy nie mam czasu, żeby zabrać się za twojego bloga, ale muszę to nadrobic w ten weekend :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana u mnie na blogu do Liebster Awards :)
http://what-happened-once.blogspot.com
Mikołaj bije wszystkich na głowę! :) Jego przezabawne teksty powodują, że uśmiech z mojej twarzy nie znika! :) Widać, że wziął sprawy we własne ręce i sam chce szukać chłopaka dla swojej mamusi. :) Powtórzę się, ale mały skradł moje serce. :)
OdpowiedzUsuńBartman, ach Bartman... Roztrzepany jak zwykle, ale takiego go lubię. :) Mimo wszystko mógłby już dać spokój w tych wyścigach na panienki i zakotwiczyć swe uczucia w jednej osobie, a nie rozkochiwać w sobie miliony dziewczyn. Z całej tej trójcy, tylko Pit jest, kolokwialnie mówiąc, "normalny" i mam nadzieję, że ustawi do pionu swoich koleżków. ;)
W sumie, gdyby nie spotkanie Zbyszka z Juśką, Grzesiek nigdy nie trafiłby do kawiarenki Lilki, nie spotkałby się z nią,a zakładam, że to nastąpi. :D
Zakładam również to, że Kosok siedzi przy jednym stoliku ze swoim synkiem... Czy słusznie myślę? Czas pokaże. :)
pozdrawiam,
Patex