piątek, 1 marca 2013

3. Jak zwykle przystojnie.



    Sekundę po tym, jak mózg bardzo powoli przetrawił wszelkie informacje i dotarło do mnie jaką przed momentem mój syn zrobił mi prezentację; poczułam, że moją twarz oblewa soczysty rumieniec i prędko ruszyłam w stronę stolika, przy którym siedział Mikołaj z tym mężczyzną, uśmiechając się przy tym tryumfalnie. Jedyną rzeczą, jaką miałam chęć zrobić, było zapadnięcie się pod ziemię i nie wyjście spod jej skorupy do końca świata. Nie wiedząc co począć i nie chcąc narazić się na większy wstyd, od razu zakryłam mu dłonią usta i zakłopotana spojrzałam na rozbawionego faceta, który wyglądał, jakby ktoś powiedział mu naprawdę dobry dowcip. Mikołaj na początku się wyrywał i szamotając się ze mną, próbował coś jeszcze powiedzieć, ale skutecznie uniemożliwiłam mu to, jeszcze dokładniej zatykając usta.
  - Przepraszam bardzo, nie znam tego dziecka – wymruczałam, niemalże siłą ściągając go z krzesła i posyłając skruszone spojrzenie chłopakowi, zaciągnęłam Mikołaja na zaplecze. Cała akcja trwała może pięć sekund, dlatego brunet nawet nie zdążył jakkolwiek zareagować, za co zresztą dziękowałam Bogu. Postawiłam go przed sobą i unosząc palcami jego główkę, zmusiłam do popatrzenia na siebie, chociaż na początku był bardzo oporny. – Mikołaj, oszalałeś?! Tyle razy mówiłam ci, że nie wolno zaczepiać obcych ludzi! Nigdy nie wiesz, na kogo trafisz – kucnęłam przed synkiem i złapałam go za dłonie.
  - Ale mamo! Ten był całkiem sympatyczny, a co najważniejsze spodobałaś mu się; sam mi przecież o tym powiedział – wyjęczał, przewracając oczyma w specyficzny dla siebie sposób. Sposób, który w takich momentach doprowadzał mnie najzwyczajniej w świecie do szału. – Do tego nie ma dziewczyny, więc pomyślałem, że będzie nadawał się na twojego chłopaka. Nie wiesz, że milion osiemset par… - zaczął swój wywód, ale widząc moją minę ponownie przewrócił oczami i bez słowa usiadł przy stoliku, włączając laptopa.
      Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową, wzdychając ciężko i wróciłam do pomieszczenia z tacą czystych filiżanek, uprzednio zabraniając synkowi wyjścia z zaplecza, pod pozorem rozpowiedzenia jego kolegom z przedszkola o tym, że śpi jeszcze z Florianem, co dla mężczyzny w jego wieku, było czymś naprawdę wstydliwym. Wiem, że nie powinnam stosować szantażu w stosunku do własnego dziecka, ale Mikołaj był po prostu niemożliwy i z każdym dniem podnosił coraz wyżej poprzeczkę tej swojej nieobliczalności, a domowe sposoby są tutaj najlepsze. Zanim weszłam do sali głównej, policzyłam w duchu do dziesięciu i ciężko westchnęłam, jakby to miało mi jakoś pomóc przed ponowną konfrontacją z brunetem. Omiotłam wzrokiem całą Anielską i upewniając się, że jedyną nieobsłużoną osobą był chłopak, którego przed momentem werbował mój syn, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam z jego stronę, dzierżąc w dłoniach bloczek i długopis. Gdy podeszłam, uniósł wzrok i posłał mi ciepły uśmiech. W jego oczach czaiły się przyjemne ogniki, poza tym wydawały mi się dziwnie znajome, jednakże nie mogłam przypomnieć sobie, gdzie widziałam je wcześniej? Może po prostu mam już jakieś omamy...
  - Co podać? – zapytałam służbowym tonem, starając się nie patrzeć w jego oczy. Jakoś nie potrafiłam, po prezentacji, jaką zafundował mi Michu. Będę musiała poważnie porozmawiać z nim na temat tego jego swatania mnie z przypadkowo spotkanymi mężczyznami. Chyba za bardzo przejął się swoją rolą.
  - Poproszę białą kawę i szarlotkę – odparł, odkładając kartę z menu na blat stołu. – Ma pani bardzo rezolutnego synka – dodał, uśmiechając się jeszcze szerzej niż sekundę wcześniej, a ja w końcu odważyłam się spojrzeć na niego i w tym momencie po raz pierwszy nasze oczy spotkały się na dłużej.
    Musiałam przyznać, że był przystojny. Brunet z trzydniowym zarostem, czyli typ na który zawsze zwracałam uwagę. Błyszczące, czekoladowe oczy, dokładnie badały każdy milimetr mojej twarzy. Wąskie usta, których kąciki były uniesione do góry, sprawiały, że i ja miałam ochotę się uśmiechnąć, kompletnie zapominając o sytuacji sprzed kilku minut. Do tego ten głos; niski, przyjemny dla ucha. Poczułam jak moje ciało przechodzi dreszcz. Przyjemny dreszcz podniecenia, który nie powinien się pojawić. Lilka, dziewczyno, co się z tobą dzieje? Ogarnij się w końcu, bo nie zachowujesz się jak poważna matka, tylko głupia małolata, która właśnie gapi się na obcego faceta!
  - Czasami aż za bardzo – mruknęłam i upewniwszy się, że mężczyzna nie zamawia niczego innego, ruszyłam w stronę lady, by zrealizować jego zamówienie.
       Nawet stojąc tyłem, czułam jak dokładnie obserwował moją sylwetkę. Spojrzałam na niego kątem oka i, bingo!, gapił się na mnie, szczerząc przy tym rząd równych, śnieżnobiałych zębów. Najprawdopodobniej miał teraz ze mnie niezły ubaw, zresztą w ogóle mu się nie dziwiłam. Jak Juśkę kocham, kiedyś obetnę Mikołajowi ten jego długi jęzor! Dosłownie sekundę później wyciągnął z kieszeni płaszcza telefon komórkowy, który po wystukaniu numeru, przyłożył do ucha, prowadząc cichą konwersację z nieznanym mi rozmówcą. Ekspres zapiszczał, co oznaczało, że kawa jest już gotowa do podania. Postawiłam więc filiżankę aromatycznego napoju i talerzyk ze świeżutkim ciastem na tacę i ruszyłam w stronę stolika. Bez słowa postawiłam je na blacie, czując jak chłopak w dalszym ciągu wlepia we mnie wzrok.
  - Dziękuję – powiedział ciepłym głosem, a ja wykrzywiłam usta w grymas, który pierwotnie miał być uśmiechem, ale jak mniemam, nie wyglądał tak jak w zamierzeniu. Jednak jego to chyba nie zraziło, bo nadal wpatrywał się we mnie jak urzeczony.
      Zanim zdążyłam podejść do lady, do kawiarni wpadła Juśka, dzierżąc w dłoniach trzy papierowe torby z logami sieciowych sklepów odzieżowych, znajdujących się w pobliżu Anielskiej. Mogłam się tego po niej spodziewać; zamiast iść po papierosy, tak jak wcześniej mi powiedziała, wylądowała w jakimś sklepie z ubraniami, obkupując się na randkę z tym całym Zibim, która jak stwierdziłam po spojrzeniu na zegarek, miała odbyć się dosłownie za moment. Zaraz pewnie zmusi mnie do tego, żebym jej doradziła…
  - Lila, pomóż mi! Nie mam pojęcia, którą ubrać? – pociągnęła mnie za rękę na zaplecze i nim zdążyłam się obejrzeć, stała już w samym staniku, grzebiąc w torbach. Stanęłam w progu, jednocześnie obserwując sytuację w sali głównej i nasłuchując przybycia nowych klientów. Na początku przymierzyła czerwoną z dekoltem niemalże do pępka, następnie niebieską z niewiele mniejszym, a na końcu śliczną, czarną bluzeczkę z białą kokardką.
  - Trójkę, trójkę wybierz, panie! – z kąta zaplecza zawołał Mikołaj, imitując głos postaci ze Shreka.
  - Młody ma rację, czarna jest najlepsza – odparłam i skrzyżowałam ręce na piersiach, kiwając powoli głową z uznaniem.
      Zawsze zazdrościłam Juśce figury modelki; miała długachne nogi, wręcz do nieba i była niesamowicie szczupła, mimo tego, że potrafiłaby zjeść konia z kopytami. Momentami czułam się przy niej jak jakaś… hmm, kulka? Tak, wyglądałam przy niej jak kulka. Może nie byłam gruba, ale w pewnych miejscach (czytaj: pupa) byłam aż nadto zaokrąglona i to zawsze było moim kompleksem. Nie należałam też do najwyższych osób, chociaż i tak nie miałam, co narzekać, bo miarka wskazywała zacny metr siedemdziesiąt jeden. Do tego kręcone, ciemne włosy, które ostatnimi czasy były nieokiełzane; stały dosłownie każdy w inną stronę i próby ułożenia ich zawsze szły na marne. I do tego przeraźliwie blada cera, wręcz odporna na wszelkie promienie słoneczne i działania solarium. Juśka miała za to piękną, oliwkową skórę, co w połączeniu z jej jasnymi włosami, wyglądało wręcz niesamowicie, stanowiąc wyrazisty kontrast. Tak, była niezaprzeczalnie atrakcyjniejsza ode mnie i już dawno się z tym pogodziłam, bo przecież była moją przyjaciółką. A przecież przyjaciółce nie powinno się zazdrościć, prawda?
  - Już jest! – zawołała, wyglądając zza zaplecza. – Jak wyglądam? – zapytała, okręcając się wokół własnej osi.
  - Jak zwykle przystojnie – uśmiechnęłam się do przyjaciółki i zajrzałam jej przez ramię, by dojrzeć mężczyznę, który dzisiejszej nocy na pewno zbałamuci moją najlepszą przyjaciółkę. Jeśli ona nie zbałamuci jego, co w sumie też jest bardzo prawdopodobne. – Ten brunet, siedzący przy oknie? Niezły… - pokiwałam z uznaniem głową, bo swoją drogą, naprawdę był niezły. Typ, na który Juśka zawsze zwracała uwagę. Zresztą obie zwracałyśmy, ale skoro ona zaklepała go jako pierwsza, mi zostało jedynie im kibicować, by nie skończyło się jak zwykle w przypadku Juśki. – No, leć. Zaraz was obsłużę – standardowo sprzedałam jej kopniaka na szczęście i wróciłam za ladę.
      Juśka ruszyła w stronę chłopaka, bujając przy tym tyłkiem na wszystkie strony świata, nachyliła się nad nim i musnęła jego policzek, a następnie usiadła na wprost niego. Niemalże przewróciłam oczami widząc, jak brunet pożera ją lubieżnym wzrokiem. Bardzo dobrze wiedziałam jak to się skończy. Zapewne Juśka urwie się z pracy, zostawiając całą kawiarnię na mojej głowie, obiecując, że kiedyś mi to wszystko wynagrodzi. Chyba będę musiała zadzwonić po Tomka, bo raczej sama nie dam sobie rady.
      Rozejrzałam się po pomieszczeniu, a moją uwagę przykuł pusty stoli w rogu sali. Przecież jeszcze kilka minut temu siedział tam ten cały brunet, jedząc ciasto i popijając kawę. Teraz została po nim niemalże nietknięta kawa i nadjedzona szarlotka oraz dwudziestozłotowy banknot. Wzruszyłam lekko ramionami, będąc zdziwiona jego nieobecnością i sprzątnęłam po kliencie, a następnie ruszyłam w stronę stolika, przy którym siedziała Jusia i Zibi, by przyjąć zamówienie.



 - I jak? Jakaś ogarnięta? – zapytał Piter, gdy Grzesiek usiadł na miejscu pasażera w sportowym aucie środkowego Resovii. – Nie żaden smok, jak ten, którego poderwał ostatnio, gdy spił się na bibie po meczu z Treflem?
       Na wspomnienie gdańskiej zdobyczy Zbigniewa, obaj jak na zawołanie wybuchnęli gromkim śmiechem. Biedny Zbigniew zapewne do tej pory ma jeszcze koszmary. Ale cóż począć, gdy po upiciu się niemalże do nieprzytomności, zarywa się przypadkową dziewczynę i spędza z nią noc, Bóg wie gdzie?
  - Nie, powiem ci, że całkiem, całkiem ta dziewczyna – pokiwał z uznaniem głową, gdy w końcu raczył się uspokić. – Blondyna, nogi do nieba, oddychać też w sumie ma czym, chociaż tu i ówdzie mogłaby mieć więcej. Coś czuję, że Zibi tak łatwo jej nie odpuści i nie skończy się to tylko na jednej nocy – poruszał znacząco brwiami i spojrzał w stronę kawiarni.
       Myślał o tej młodej, ciemnowłosej kelnerce, która tak uroczo zarumieniła się, gdy ten mały powiedział, że znalazł jej chłopaka. Była śliczna; miała ładne, bursztynowej oczy i pełne, różowe usta. Mimo, że zawsze bardziej podobały mu się długonogie blondynki, ta dziewczyna miała w sobie coś, co intrygowało Grześka. Coś, co wyróżniało ją w tłumie innych kobiet. Bez wątpienia spodobała się Kosokowi. Miała tylko jedną wadę, która od razu ją skreślała. Dziecko. Nie lubił dzieci i na pewno nie wyobrażał sobie, że mógłby wychowywać potomka obcego faceta. Zresztą on na razie nie chciał się wiązać; dopiero co rozstał się z Martą i musiał wszystko zacząć od nowa. Musiał sobie poużywać za te prawie dwa lata względnego spokoju. Względnego, bo kilka grzeszków na sumieniu miał.
     Otóż Grzegorz Kosok tylko wyglądał na spokojnego, ułożonego faceta, który był wierny swojej dziewczynie. Prawda była taka, że gdy czasami poszedł w tango, potrafił nie wracać do domu przez kilka kolejnych nocy, balując po wszystkich rzeszowskich klubach i zaliczając kolejne panienki, nie zważając na konsekwencje. Wszystkie osoby ściśle związane z siatkarskim światem, umiejętnie tuszowały, jak to jest z Kosoka gagatek. Zdarzało się nawet, że będąc w cugu potrafił nie przychodzić na treningi i przez jakiś czas nie trzeźwieć. Zawsze na swoje usprawiedliwienie miał to, że młodość musi się wyszumieć i jeśli nie teraz, to kiedy? Dlatego odpędził od siebie obraz dziewczyny i ponownie spojrzał na przyjaciela, przyglądającemu mu się z zaciekawieniem. Pewnie zaraz zacząłby wypytywać go, dlaczego dziwnie się zachowuje? Piotrek znał go najlepiej na świecie i był jedyną osobą, która względnie nad nim panowała. Niejednokrotnie to właśnie Nowakowski wyciągał go z problemów, niemalże stając na głowie. Dlatego w stosunku do niego Kosok zachowywał się przyzwoicie. A przynajmniej próbował.
  - To co? Obiad? – uśmiechnął się do Pitera. – Jakaś chińszczyzna? A może jakiś kebab?
  - A po tym brzuch rośnie i niedługo będę wyglądał jak Olek Bielecki, dziękuję bardzo  – odparł Nowakowski. – Jedziemy do mnie. Przywiozłem z domu taką wałówkę, że sam tego nie przejem, dlatego pomyślałem, że mogę podzielić się z wiecznie głodnym Grzesiem.

________________________

Tak z rana przed naukami pomocniczymi politologii postanowiłam dodać nowość. Mam nadzieję, że Wam się spodobało.
Mam do Was również prośbę, odnośnie zaproszeń, nominacji i wszelkich tego typu spamów;
zostawiajcie je w zakładce kontakt. Niestety, ostatnio nie mam czasu na czytanie czegokolwiek, co nie jest związane z systemami politycznymi i demokracją. I nie mam pojęcia, kiedy to się zmieni, dlatego proszę o zrozumienie.
Skierko, moja kochana, w poniedziałek rozwal tego Mistrza tylko z nazwy i wróć na tron! Bardzo Cię proszę!

39091085 - kontakt .

20 komentarzy:

  1. Lilka chyba zaczyna kojarzyć Grześka. Oby z tego nie wynikło dużo nieporozumień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie, strasznie wciągające. Lilka stała się dla mnie wzorem, ma wszystko to czego ja nadal szukam. Odwagę, zaradność, nie poddaje się, radzi sobie z sytuacjami, z którymi 90% osób by sobie nie poradziło. Dziękuje Ci, że tak cudownie potrafisz pokazać najwiazniejsze wartości w zyciu człowieka i gratuluje kunsztu pisarskieigo. ;) będę tutaj z chęcią zaglądać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zawsze genialny! :) ciekawe jak się ta historia potoczy! :)
    oh nie, nie, nie Sovia ma wygrać!
    ~anula

    OdpowiedzUsuń
  4. Lila go kojarzy... Z Grzesia takie ziółko? Nie pomyślałabym... Młody moim mistrzem xDD
    Czekam na kolejny. Pozdrawiam. :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa, czy Lilce w końcu się wszystko przypomni, czy może Grzesiu tak na serio is fall in love ;D
    Mówiłam wcześniej, wspomnę raz jeszcze: KOCHAM MIKOŁAJA. Po prostu mnie rozwala i jest słodki i mądry... Czy to dziwne, że kocham wyimaginowane dzieci? Najpierw Adaś, teraz Miki... Kolejne pewnie też, jeśli coś jeszcze naskrobiesz (a mam WIEEELKĄ nadzieję, że tak będzie). :>
    Pozdrawiam, zapraszam do siebie: siatkowka-nas-laczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie! Myślałam, że się poznają, chociaż ktoś z nich... Jednak, jestem pewna, że Mikołaj podbije jego serce,i zmieni swoje zdanie : )))

    Ps. Ostatnie zdanie, w dechę! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Mówiłam kocham Mikołaja. :) Jest świetny. A Lilka jednak potrafi wyjść chyba z każdej żenującej sytuacji. Zazdroszczę jej tego. A Grześ niech od razu jej nie skreśla. Może dzięki niej się ustatkuje, a nawet polubi dzieci? Kto wie. :-) Czekam na kolejny i mam nadzieję, że pojawi się szybko.
    pozdrawiam /jaga20098

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak to nie lubi dzieci ??? I z niego takie ziółko ? Nie spodziewałabym się tego po nim :) Czekam na kolejny ,byle szybko :*
    MAMY ŻÓŁTE SERCA,W KTÓRYCH PŁYNIE CZARNA KREW !
    BO TO SKRA BEŁCHATÓW ,BO TO SKRA BEŁCHATÓW JEST ! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja droga, zwycięzcą poniedziałkowego pojedynku będzie Resovia :) Tylko Sovia<3 Grzesiu niech jeszcze jej nie skreśla tylko ze względu na dziecko, jego dziecko bo Mikołaj to przecież syn Kosoka, prawda?:)

    Buziak;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Super jeeeest :D Najlepszy jest Mikołaj ♥ On mnie rozwala swoimi tekstami :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Aj ten Mikołaj ;d Przecudny chłopak. No i Kosa pokazał swoją ciemną stronę mocy. Jak można nie lubić dzieci? A Mikołaja zwłaszcza? Grabisz sobie brunet, grabisz xd Wariacje Lilki i Bartmana, to się chyba tak szybko nie skończą. Zgadzam się, co do wygrania Skry! Do boju chłopaki! ;d
    Czekam na kolejny. Całuję, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham młodego :3 a rozdział świetny ;))

    OdpowiedzUsuń
  13. Dokładnie, Pasiaki dostaną po rajtuzach xD nawet mężu stwierdził, że Sovia ssie xD
    Kocham to, wiesz? Miko jest przecudowny, chciałabym mieć tak rezolutne dziecko<3
    Buziak ze słonecznego Wałcza:-*

    Zosia

    OdpowiedzUsuń
  14. Grzegorz ty niemoralny człowieczku. Ciężko wyobrazić go sobie w takim anturażu:)

    Do boju Sovio!!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Mikołaj jest przesłodki, a jego teksty mnie po protu rozwalają. Nie przypuszczałabym, że z Kosoka taki gagatek.
    Wygra lepszy, jednak mam nadzieję, że Resovia :D
    Pozdrawiam Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Miło mi poinformować, że zostałaś nominowana do Liebster Award ;)

    Liebster Award
    "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszystko, co wychodzi spod Twojej ręki świetnie się czyta, zdecydowanie nie powinnaś przestawać pisać :)
    Teksty Mikołaja są po prostu genialne - dzieci potrafią być bezpośrednie, czym często zawstydzają rodziców, jednak w tym przypadku cel jest szczytny, a Mały tak uroczy, że takie zachowanie można skwitować tylko uśmiechem ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem ciekawa, kiedy ją olśni, że Grzesiek, to ten Grzesiek. Ciekawe czy się zorientuje czy też nie. Bo ja już to wiem, czekam na to, aż ona do tego dojdzie. Bo wątpię. By nasz Kosa przypomniał sobie coś takiego.
    Grzegorz. Co się z nim tutaj dzieje? Niedobry z niego facet, oj nie dobry. I jak można nie lubić dzieci? No ja się pytam. Przecież takie dzieci są przekichane, a Grzesiek ich nie lubi. Do tego baluje co noc. Sypia z innymi dziewczynami. Olewa treningi. Kurde, przydał by siś ktoś kto by ogarnął naszą Kosinę i przywrócił ją do porządku, bo jak na razie jego zachowanie wcale mi się nie podoba i mam ochotę dać mu patelką po głowie. Niech się chłop ogranie, a nie robi z siebie nie wiadomo jakiego macho i zachowuje się jak Bartmana, bo nic z tego dobrego nie wyjdzie. Ale swoją drogą Grzegorz nieźle przez te wszystkie lata się maskował. Wszyscy mieli/mają go za grzecznego idealnego faceta, a on ma tyle na sumieniu,. Co jak co, ale naprawdę z niego jest bardzo dobry aktor. Jak nic Oscar mu się należy. Mam cichą nadzieję, że nasz Pit jakoś wpłynie na Grześka. A może jak Kosa pozna Lilkę i Mikołaja to tak stopniowo zacznie się zmieniać? Może gdy dowie się o chorobie małego to coś w nim ruszy i postanowi zmienić coś w swoim życiu? Albo nasz kochany Mikołaja weźmie sprawy w swoje ręce i zeswata mamę z Grześkiem?:D Czekam cierpliwie :D
    Pozdrawiam.
    btw, Systemy polityczne?:D Skąd ja to znam :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Praktycznie wszystko to, co chciałam napisać w swoim komentarzu, powyżej pięknie ujęła to Panna A, z którą zgadzam się w stu procentach. :) No, ale jak można nie lubić dzieci, ja się pytam?! Tym bardziej takiego świetnego chłopca, jakim jest Mikołaj?! Toż to niedorzeczne!
    Kurczę, myślałam, że któreś z nich, albo Lilka albo Grzesiek, rozpozna tą drugą osobę, ale niestety, jeszcze nie teraz. :) A te harce Juśki i Zibiego tak szybko chyba się nie skończą, bo widać, że oboje przypadli sobie do gustu.;)

    pozdrawiam :* Patex

    OdpowiedzUsuń
  20. Twoje opowiadanie jest niesamowite! Również piszę: http://autograf-rozpoczynajacy-nowe-zycie.blog.onet.pl/ . Przyznam się od razu, że w porównaniu z twoją historia to moja jest do kitu..

    OdpowiedzUsuń