niedziela, 19 maja 2013

10. Co robisz jutro wieczorem?



     Od wyjścia Piotrka minęło już kilka ładnych godzin, a on w dalszym ciągu stał w oknie w niezmienionej pozycji i wpatrywał się tępo w rzeszowski krajobraz, otulony śnieżną pierzynką. Może jednak Nowakowski miał rację i Grzesiek powinien udać się na te cholerne badania? Ale Piter zawsze zachowywał się tak, jakby w jego życiorys była wpisana misja ratowania świata, z kolei Kosa nie potrafił być męską wersją Matki Teresy z Kalkuty. Pomoc innym nie była czymś, w czym się realizował. To siatkówka była jego życiem; tylko i wyłącznie z niej czerpał radość i satysfakcję. Przez całe jego życie tak było i nie zmierzał się zmieniać.
     A może powinien przejść się i przewietrzyć głowę? Może wtedy wpadłoby mu do głowy jakieś rozwiązanie? Albo zajdzie się niby przypadkiem do kawiarni, w której pracuje Lilka. Wtedy na pewno jego humor poprawi się i może nawet zdecyduje się na to, żeby zaprosić ją do kina? Musiał ją zobaczyć, chociażby przez kawiarnianą witrynę. Będąc sam na sam ze sobą, wariował coraz bardziej. Z jednej strony odzywało się w nim poczucie winy, że jest takim sukinsynem, ale z drugiej nie potrafił się przełamać, by zmienić cokolwiek w swoim dotychczasowym życiu. Odszedł więc od okna i chwycił wiszącą w rozsuwanej szafie puchową kurtkę, którą następnie na siebie narzucił. Jasne trapery, stojące w rogu korytarza, założył w ekspresowym tempie, chwycił klucze od mieszkania i już był gotowy do wyjścia.
      Droga do Anielskiej zajęła mu dosłownie pięć minut; to i tak dużo, zważywszy na to, że jego mieszkanie znajduje się tuż przy rynku. Grzesiek po każdym przebytym metrze, miał ochotę zawrócić i ponownie zamknąć się w czeluściach swojego mieszkania, wyklinając pod nosem pomysł ze spacerem. Ale widząc złoty szyld z nazwą kawiarni, nie miał już siły zawrócić, a nawet nie chciał już tego zrobić, więc nacisnął mosiężną, pięknie zdobioną klamkę i wszedł do kawiarenki. Tak jak pierwszego razu, kiedy pojawił się tutaj, od progu uderzył go przyjemny zapach kawy i cynamonu, zmieszany z lekką nutą świeżego ciasta. Ściągnął kurtkę i usiadł przy jedynym wolnym stoliku, ustawionym w kącie sali; dokładnie tym przy samym, przy którym siedział, będą tu po raz pierwszy. Uśmiechnął się do siebie na wspomnienie ich pierwszego spotkania. Pamiętał dosłownie wszystko; każde wypowiedziane przez nią słowo, każdy gest, który wykonała i spojrzenie w jego stronę. Już wtedy pomyślał, że jest idealna i wręcz stworzona dla niego.
  - Dzień dobry – usłyszał za sobą męski głos i uniósł głowę, by spojrzeć na oblicze kelnera, którym był chłopak, wychodzący z kawiarni kilka dni wcześniej z Lilką. Momentalnie zagotowało się w nim, a mięśnie twarzy ściągnęły się. Był zazdrosny? Poniekąd. Jednak doskonale wiedział, że właściwie nie ma ku temu prawa. Przecież właściwie nic ich nie łączyło, ale jednak to ukłucie pojawiło się, chociaż nie powinno. – Co mogę panu zaoferować? – zapytał uprzejmie, wpatrując się w oblicze siatkarza.
  - Poproszę białą kawę – burknął Kosok, nie siląc się nawet na odrobinę grzeczności. Był wściekły, a to, że mężczyzna starał się być miły, jeszcze bardziej go rozjuszało.
  - Może coś jeszcze? – chłopak zanotował coś na małym bloczku, spoczywającym w jego dłoni. – Polecam…
  - Kawa wystarczy – przerwał Grzegorz stanowczym tonem, a młodzieniec skinął jedynie głową, nie odpowiadając już ani słowem.
      Kosok skarcił się w myślach; przecież ten chłopak nie był mu niczego winien i nie powinien się na nim w żaden sposób wyżywać. Skoro pracuje tutaj, to zapewne pomagał Lili sprzątać, a potem zamknąć Anielską. Mikołaj jasno dał mu do zrozumienia, że Lilka nie ma nikogo, a poza tym, ten młokos kompletnie do niej nie pasował. Niby był wysoki i dobrze zbudowany, ale Grzesiek dałby sobie rękę uciąć, że jest znacznie młodszy od Kaniewskiej. Miał może dwadzieścia lat i pewnie jeszcze pstro w głowie. Nim Grzesiek obejrzał się, stał przed szklanka z parującym, aromatycznym napojem.
  - Przepraszam pana – chłopak był lekko zestresowany; można było poznać to, po trzęsących się dłoniach, w których trzymał notes. Kosa uniósł jedną brew, zdziwiony zachowaniem bruneta. – Czy można prosić pana o autograf? Wie pan, nie często kawiarnię mojej siostry odwiedza jeden z najlepszych środkowych w Europie…
  - Nie przesadzajmy – mruknął Grzegorz, zostawiając podpis na kartoniku. – W zamian za autograf, mógłby mi pan powiedzieć, czy może pracuje dzisiaj Lilka?
  - To pan zna moją siostrę? – oczy Tomka momentalnie zrobiły się wielkości pięciozłotówek. Jego siostra znała jednego z tryumfatorów Ligi Światowej i nie zamierzała go nawet o tym poinformować? Jego, kapitana szkolnej drużyny, a zarazem jednego z najbardziej zapalonych kibiców siatkówki w tym kraju? W sumie fakt, że jedynym sportem, jaki uprawiała, było poranne bieganie na autobus, w jakimś tam stopniu ją usprawiedliwiał, ale mimo wszystko, jak można nie pochwalić się znajomością z Grzegorzem Kosokiem? – Lilka pojechała po tą małą zarazę do przedszkola, dlatego ją zastępuję. Zaraz powinna być z powrotem – spojrzał na tarczę zegarka, znajdującego się na jego dłoni. – Tak w ogóle, Tomasz jestem – wyciągnął dłoń, którą siatkarz sekundę później ścisną.
  - Grzesiek – uśmiechnął się, oddychając poniekąd z ulgą. Więc nie tylko pracowała tutaj, ale również była właścicielką tego klimatycznego miejsca. Prawdę powiedziawszy, wyglądała na kogoś, kto twardo stąpa po ziemi. A przy tym była tak niesamowicie urocza, że z każdą sekundą utwierdzał się w przekonaniu, że jest najfantastyczniejszą osobą na świecie.
  - Znowu się widzimy! – nie wiedzieć skąd, wyrósł nagle przed nim ten mały osobnik, będący latoroślą dziewczyny, za którą od kilku dni szalał. Musiał przyznać, że Młody był niesamowity; niezwykle wygadany i rezolutny. Lilka wychowała go na naprawdę fantastycznego chłopca. Z każdym kolejnym spotkaniem, ten malec coraz bardziej przypadał mu do gustu.
  - Cześć, Mikołaj – odparł, podając mu swoją rękę, a Młody bez żadnej krępacji wgramolił się na kolana siatkarza, bo wywołało u mężczyzny lekkie zdziwienie, zważywszy na to, że widzi go po raz trzeci w życiu.
      Ale to w tej chwili kompletnie się nie liczyło. Uniósł głowę i ujrzał ją, stojącą tuż przy drzwiach i ściągającą z siebie malinowy płaszcz. Zaróżowione policzki, smagane zimowym wiatrem, sprawiały, że wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle, o ile jest to w ogóle możliwe. Przeczesała wzrokiem salę i wtedy ich spojrzenia spotkały się po raz pierwszy tego dnia. Mimo tego, że była odrobinę zdziwiona obecnością Grzegorza w Anielskiej, automatycznie uśmiechnęła się w jego stronie. Po porannym telefonie doktora Rynkiewicza, nic nie było w stanie wyprowadzić jej z równowagi. Nawet Mikołaj, okupujący kolana obcego mężczyzny. Zresztą przez te pięć lat ich wspólnego życia, zdążyła przyzwyczaić się, że jej synek jest niezwykle otwarty, co niejednokrotnie potrafiło wprowadzić ją w zakłopotanie.
  - Witaj – rzekła, podchodząc do stolika. Miała na sobie kremowy T-shirt i czarne dżinsy, doskonale opinające jej zaokrąglone biodra, na które tak zawsze narzekała, ale o tym przecież nie wiedział. Jemu wydawały się idealne; jak każda część tego drobnego ciała, którą co dnia chciał badać na nowo. Czasami zastanawiał się, dlaczego spotkał ją dopiero teraz, ale z drugiej strony, warto było czekać na kogoś takiego. O ile ona w ogóle odwzajemni jego zainteresowanie…
  - Cześć – odparł, gdy dotarło do niego, że to właśnie on, jest osobą, do której owe słowo jest skierowane. – Miło się znowu widzieć – kosokowe usta wygięły się w najładniejszy uśmiech, jaki mógłby tylko z siebie wykrzesać. Uśmiechnął się w sposób, który zawsze działał na płeć przeciwną, kiedy chciał ją niecnie wykorzystać. Jednak tym razem nie miał takiego zamiaru; przede wszystkim chciał zrobić na niej dobre wrażenie.
  -Trollu, chodź – Tomek pociągnął Młodego za rękę, a ten posłał mu zdumione spojrzenie, sekundę później załapując o co właściwie chodzi jego wujkowi. – Dam ci ciastko. Mama niech porozmawia sobie spokojnie z Grześkiem bez żadnych ciekawskich istot przy boku – nim zdążyli obejrzeć się, dwóch panów Kaniewskich, zniknęło już na zapleczu.


        Poniósł się z miejsca i odsunął stojące obok krzesło, jak przystało na prawdziwego dżentelmena. Siadając na nie, podziękowałam mu ciepłym uśmiechem, a na jego twarz wpłynął lekki rumieniec. Przeczuwałam, że to spotkanie nie jest spotkaniem przypadkowym; że mężczyzna przyszedł tutaj w jakimś celu, ale jeszcze nie wie jak powiedzieć się w jakim. A ja? Ja doskonale bawiłam się, patrząc jak dwumetrowy mężczyzna kuli się w sobie pod każdym moim spojrzeniem. Nie powiem; z jednej strony imponowało mi to, że TAKI mężczyzna zwrócił na mnie uwagę. Na mnie, zwykłą dziewczynę, w dodatku samotnie wychowującą chore dziecko. Większość facetów, którzy dowiadywali się, że ze mną w pakiecie jest Mikołaj, zwiewali gdzie pieprz rośnie, ale on jakoś nie wyglądał, jakby za moment miałby dać stąd nogę. Gdzieś za plecami usłyszałam chichot Tomka i Mikołaja, ale postanowiłam go zignorować, obiecując sobie, że jeszcze się z nimi rozprawię.
  - Ładny mamy dzisiaj dzień – zagadnął w końcu, a ja posłałam mu zdziwione spojrzenie.
  - Ładny? Jest chyba z minus siedemset. Na szczęście nie pada już śnieg, bo rano niemalże przemokły mi buty – powiedziałam, wpatrując się w kawiarnianą witrynę, marszcząc przy okazji nos. Pogoda, mówiąc kolokwialnie, była pod psem. Topniejący śnieg przypominał teraz brudną, szarą breję, a nie przyjemny puch, który był nieodłącznym dodatkiem do świąt Bożego Narodzenia, które tak kochałam. Prawdę mówiąc, gdybym nie musiała wychodzić do pracy i odprowadzać Mikołaja do szkoły, siedziałabym z nim teraz w naszym mieszkaniu i piekła imbirowe ciasteczka, upajając się chwilą względnego spokoju. – Ale tak, dzień jest ładny. Zważywszy na to, że zawsze może być gorzej – posłałam mu nikły uśmiech, nie chcąc się dłużej nad nim pastwić.
  - Tak… - odparł przeciągle nieco zmieszany i utkwił wzrok w porcelanowej cukiernicy. Zaśmiałam się pod nosem, będąc pod wrażeniem, że mogę działać tak na jakiegokolwiek faceta. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że ktoś może zwrócić na mnie uwagę. Bo Grzegorz chyba zwrócił, a tak przynajmniej mi się wydawało. Wyraźnie ucieszył się widząc mnie w drzwiach. Szczerze mówiąc, ja też się ucieszyłam.
  - Może masz ochotę na jakieś ciastko? Szarlotka jest naprawdę pyszna – uśmiechnęłam się ciepło do Grzegorza, a on mrugnął nerwowo powiekami.
  - Nie jadam słodyczy, a jeśli to robię, to niezwykle rzadko. Ale dziękuję za propozycję – skinął lekko głową, a sekundę później za plecami usłyszałam tupot mały stóp.
     Mikołaj wgramolił się na moje kolana i objął mnie mocno swymi wątłymi ramionkami. Poczułam ciepło rozchodzące się po moim cieple, które bez wątpienia było oznaką miłości, jaką darzyłam tego malca. Młody był wszystkim, co miałam w życiu i nie żałowałam ani jednej chwili, którą spędziłam na walce o jego zdrowie. Teraz, gdy przeszczep był tak blisko, nic nie było w stanie zepsuć mi humoru. Już myślałam, że nie doczekam się wiadomości o tym, że znajdzie się dawca szpiku dla mojego maleństwa, ale w końcu nadszedł dzień, który będzie można zaznaczyć na czerwono w moim kalendarzu.
  - A co wy tak randkujecie? – Mikołaj wyszczerzył się, a ja szturchnęłam go lekko. – No co? – spojrzał na mnie z wyrzutem. – Nie wiecie, że podczas trzeciej randki, osiem trzecich par idzie ze sobą do łóżka?
  - Mikołaj! Opanuj się, bo odetnę ci internet i dostaniesz szlaban na komputer do trzydziestego roku życia – szepnęłam mu ostrzegawczo do ucha. – Poza tym, my nie jesteśmy na randce.
  - Ale mogli byście w końcu pójść – spojrzał na Grzegorza i poruszał znacząco brwiami.  On chyba za wszelką cenę chciał mnie z kimś zeswatać, nie zważając nawet na to, że siedzę obok i może nie mam na to ochoty. Chociaż miałam, ale tak właściwie żaden z nich nie musiał o tym wiedzieć. Ot, taka kobieca logika.
  - Tak właściwie, to… - Kosok podrapał się po głowie. – Co robisz jutro wieczorem?
_____________

Kryzys egzystencjalny zażegnany. Chyba.
Jakieś pytania?

Szukam kogoś, kto zna się na szablonach; chodzi mi o takie bardziej profesjonalne grafiki, z cieniami, ładnym tłem.
Macie może namiar?

Z góry dziękuję za odpowiedź. 

39091085 - kontakt .

16 komentarzy:

  1. swietny rozdział. z niecierpliwością czekam na następny:) kiedy Kosok się dowie ze ten szpik to dla Mikołaja?

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, Misia, no w końcu Grzegorza stać na odważny krok;) i bardzo dobrze! cieszę się, że nawet Mikołaj przestał być dla niego ,,problemem" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha ;D. Mały mikołaj jest świetny ; PPP

    Maja.

    OdpowiedzUsuń
  4. (Jeszcze tylko sprawdzę, czy nie ma nowego rozdziału i siądę na nauki... O-ooo :D)
    Nareszcie! Niech Grześ tylko zdecyduje się na oddanie szpiku i będzie moim numerem jeden :)
    p
    G

    OdpowiedzUsuń
  5. napiszę coś nowego: to nie było nie wspaniałe. :D
    nareszcie Grzesiek wziął się do roboty i zaprosił Lilkę na randkę. i tu pojawia się pytanie (retoryczne) czy się zgodzi? :)
    Niech Grzesiek w końcu się zdecyduje i podda się tym dodatkowym badaniom. Bo gdy dowie się, że tym chorym chłopcem jest Mikołaj, czym prędzej pojedzie do szpitala. :)
    (...)Lilka pojechała po tą małą zarazę do przedszkola(...) - jak Tomek mógł nazwać Mikołaja małą zarazą? musiałam na chwilę przerwać czytanie, żeby opanować śmiech. serio. ;D
    Mikołaj i jego gadane! ja nie wiem, skąd on bierze te swoje dane...ale po prostu wymiata :)
    a Lilka nabrała pewności siebie przy Grześku, który był zawstydzony.(?) robi si coraz ciekawiej ;)
    już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mikołaj to taki Słodziak, że normalnie, aż nie do wiary, że jest synkiem Grześka :p Może to właśnie jednak sprawi, że siatkarz inaczej spojrzy na to wszystko? Chciałabym, żeby to on właśnie się pierwszy dowiedział o tym, że ma syna,a nie Lilka. Przypuszczam, że to będzie niepowtarzalna okazja, by Kosok mógł poznać własne dziecko. Mam nadzieję, że Lilka nie będzie się wahać ani sekundy,tylko wybierze się z nim na kolację :)))
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Mikołaj jest genialny ;) mam nadzieję, że Grzesiek odda ten szpik :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże!
    Czytałam na wdechu cały czas (z resztą jak każdy poprzednio rozdział) czekająć jak się akcja rozwinie...
    i...
    JESTEŚ BOOOOSKA!!!
    no to tyle chciałabym napisać :D
    te wykrzykniki wyrażają więcej niż 1000 słów :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Mikołaj jaki obeznany w "tych" sprawach ale uwielbiam tego słodziaka jak nie wiem<3 Tak samo to uwielbiam chyba tylko Adasia z Twojego poprzedniego opowiadania;) Mam nadzieję,że gdy Grzesiek dowie się,że to Mikołajek potrzebuje szpiku to zgodzi się na jego oddanie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mikołaj jest niesamowity:) Grzesiek niech nie będzie takim bucem tylko zapiernicza na badania...oby randka doszła do skutku i Grzesiek dowiedział się o chorobie młodego, może to zmieni jego nastawienie:) 3mam mocno kciuki żeby wszystko się Lilce i Mikołajowi ułożyło:)

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. świetne! kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  12. Grzesiek powinien bezsprzecznie pójść na badania. Zgłaszając się do banku szpiku, dał komuś nadzieję na życie. Teraz nie powinien tej nadziei odbierać. Więc Kosa zbieraj ten swój tyłek i do lekarza!
    Cieszę się, że w końcu się przełamał i postanowił się spotkać z Lilką. Ciągnie ich do siebie niczym dwa bieguny magnesu.
    Mikołaj jak zwykle rozwalił mnie na łopatki ;) Nie mówiąc już o tym, ze całkowicie skradł mi serce :)
    Przepraszam, że jestem tu tak rzadko, ale brak czasu daje się we znaki ;/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem, czemu ten Grzechu się jeszcze waha, ale wierzę, że w porę się opamięta. ;)
    Mały Kaniewski jest taki słodki, że szkoda byłoby go stracić w taki sposób. Ma jeszcze przed sobą dużo życia. Ktoś przecież musi pilnować jego mamy, nie? ;) Skrada serce wszystkim! Nawet początkowo negatywnie nastawionemu Grzesiowi. ;)
    Liczę, że Kosa się odważy i zaprosi Lilkę na kawę. Tym razem nie do Anielskiej. ;) Myślę, że nie odmówiłaby. ;D
    Przepraszam, za moje rzadkie odwiedziny, ale postaram się to naprawić :)
    Buziaki, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Każesz nam TYYYLE czekać, a ja kilka razy dziennie wchodzę tutaj, żeby zobaczyć, co Lilka odpowiedziała. Chyba popadłam w psychozę (:

    OdpowiedzUsuń
  15. Po dłużej nieobecności w internecie dzisiaj zaczęłam nadrabiać starty. Postanowiłam zacząć od tego opowiadania, gdyż po Bez Ciebie Znikam wiedziałam, że to będzie kolejne arcydzieło. Czy się zawiodłam? Nie! Zdecydowanie nie!
    Mały jest taki uroczy! "Trollu chodź" - położyło mnie to na łopatki! Mam nadzieję, że Grzechu się ogarnie i zacznie działać :)) Czekam z niecierpliwością na więcej!

    http://specyficznie.blogspot.com/ zapraszam na nowe opowiadanie z Piotrem w roli głównej.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dotarłam z wielkim opóźnieniem, za co bardzo serdecznie Ciebie, Agg, przepraszam. Mam nadzieję, że będzie mi wybaczone. ;)
    Cóż mogę powiedzieć... Grzesiek w końcu wziął się w garść, zebrał w kupie i ruszył do Anielskiej, z czego bardzo się cieszę. No, bo ileż czasu można być taką, za przeproszeniem, dupą wołową? :D :P Ja nie wiem, taki duży chłopak, a taki strachliwy i płochliwy... ;)
    Mikołaj jest sam w sobie taki słodki, że można by go normalnie jeść garściami. Uwielbiam tego malca. :) Raduję się, że w końcu, po tak długim wyczekiwaniu, ten przeszczep będzie możliwy! Mały zasługuje na długie i szczęśliwe życie. :) I widzę, że bierze się za swatanie swojej mamki z Grzesiem, i bardzo dobrze chłopiec robi, bo oni jakoś się do tego nie garną, a przecież ewidentnie widać, że ich do siebie ciągnie! :)
    Aha, no i na bank Lilka dostanie po głowie od brata za to, że nie podzieliła się z nim wiadomością, kto jest jej znajomym. :)

    pozdrawiam
    Patex :)

    OdpowiedzUsuń