Od wyjścia Piotrka minęło już kilka
ładnych godzin, a on w dalszym ciągu stał w oknie w niezmienionej pozycji i
wpatrywał się tępo w rzeszowski krajobraz, otulony śnieżną pierzynką. Może
jednak Nowakowski miał rację i Grzesiek powinien udać się na te cholerne
badania? Ale Piter zawsze zachowywał się tak, jakby w jego życiorys była
wpisana misja ratowania świata, z kolei Kosa nie potrafił być męską wersją
Matki Teresy z Kalkuty. Pomoc innym nie była czymś, w czym się realizował. To
siatkówka była jego życiem; tylko i wyłącznie z niej czerpał radość i
satysfakcję. Przez całe jego życie tak było i nie zmierzał się zmieniać.
A może powinien przejść się i przewietrzyć
głowę? Może wtedy wpadłoby mu do głowy jakieś rozwiązanie? Albo zajdzie się
niby przypadkiem do kawiarni, w której pracuje Lilka. Wtedy na pewno jego humor
poprawi się i może nawet zdecyduje się na to, żeby zaprosić ją do kina? Musiał
ją zobaczyć, chociażby przez kawiarnianą witrynę. Będąc sam na sam ze sobą,
wariował coraz bardziej. Z jednej strony odzywało się w nim poczucie winy, że jest
takim sukinsynem, ale z drugiej nie potrafił się przełamać, by zmienić
cokolwiek w swoim dotychczasowym życiu. Odszedł więc od okna i chwycił wiszącą
w rozsuwanej szafie puchową kurtkę, którą następnie na siebie narzucił. Jasne
trapery, stojące w rogu korytarza, założył w ekspresowym tempie, chwycił klucze
od mieszkania i już był gotowy do wyjścia.
Droga do Anielskiej zajęła mu dosłownie pięć minut; to i tak dużo, zważywszy
na to, że jego mieszkanie znajduje się tuż przy rynku. Grzesiek po każdym
przebytym metrze, miał ochotę zawrócić i ponownie zamknąć się w czeluściach
swojego mieszkania, wyklinając pod nosem pomysł ze spacerem. Ale widząc złoty
szyld z nazwą kawiarni, nie miał już siły zawrócić, a nawet nie chciał już tego
zrobić, więc nacisnął mosiężną, pięknie zdobioną klamkę i wszedł do kawiarenki.
Tak jak pierwszego razu, kiedy pojawił się tutaj, od progu uderzył go przyjemny
zapach kawy i cynamonu, zmieszany z lekką nutą świeżego ciasta. Ściągnął kurtkę
i usiadł przy jedynym wolnym stoliku, ustawionym w kącie sali; dokładnie tym
przy samym, przy którym siedział, będą tu po raz pierwszy. Uśmiechnął się do
siebie na wspomnienie ich pierwszego spotkania. Pamiętał dosłownie wszystko; każde
wypowiedziane przez nią słowo, każdy gest, który wykonała i spojrzenie w jego
stronę. Już wtedy pomyślał, że jest idealna i wręcz stworzona dla niego.
- Dzień dobry – usłyszał za sobą męski głos i
uniósł głowę, by spojrzeć na oblicze kelnera, którym był chłopak, wychodzący z
kawiarni kilka dni wcześniej z Lilką. Momentalnie zagotowało się w nim, a
mięśnie twarzy ściągnęły się. Był zazdrosny? Poniekąd. Jednak doskonale
wiedział, że właściwie nie ma ku temu prawa. Przecież właściwie nic ich nie
łączyło, ale jednak to ukłucie pojawiło się, chociaż nie powinno. – Co mogę
panu zaoferować? – zapytał uprzejmie, wpatrując się w oblicze siatkarza.
- Poproszę białą kawę – burknął Kosok, nie
siląc się nawet na odrobinę grzeczności. Był wściekły, a to, że mężczyzna
starał się być miły, jeszcze bardziej go rozjuszało.
- Może coś jeszcze? – chłopak zanotował coś
na małym bloczku, spoczywającym w jego dłoni. – Polecam…
- Kawa wystarczy – przerwał Grzegorz
stanowczym tonem, a młodzieniec skinął jedynie głową, nie odpowiadając już ani
słowem.
Kosok skarcił się w myślach; przecież ten
chłopak nie był mu niczego winien i nie powinien się na nim w żaden sposób
wyżywać. Skoro pracuje tutaj, to zapewne pomagał Lili sprzątać, a potem zamknąć
Anielską. Mikołaj jasno dał mu do
zrozumienia, że Lilka nie ma nikogo, a poza tym, ten młokos kompletnie do niej
nie pasował. Niby był wysoki i dobrze zbudowany, ale Grzesiek dałby sobie rękę
uciąć, że jest znacznie młodszy od Kaniewskiej. Miał może dwadzieścia lat i
pewnie jeszcze pstro w głowie. Nim Grzesiek obejrzał się, stał przed szklanka z
parującym, aromatycznym napojem.
- Przepraszam pana – chłopak był lekko
zestresowany; można było poznać to, po trzęsących się dłoniach, w których
trzymał notes. Kosa uniósł jedną brew, zdziwiony zachowaniem bruneta. – Czy
można prosić pana o autograf? Wie pan, nie często kawiarnię mojej siostry
odwiedza jeden z najlepszych środkowych w Europie…
- Nie przesadzajmy – mruknął Grzegorz,
zostawiając podpis na kartoniku. – W zamian za autograf, mógłby mi pan
powiedzieć, czy może pracuje dzisiaj Lilka?
- To pan zna moją siostrę? – oczy Tomka
momentalnie zrobiły się wielkości pięciozłotówek. Jego siostra znała jednego z
tryumfatorów Ligi Światowej i nie zamierzała go nawet o tym poinformować? Jego,
kapitana szkolnej drużyny, a zarazem jednego z najbardziej zapalonych kibiców
siatkówki w tym kraju? W sumie fakt, że jedynym sportem, jaki uprawiała, było
poranne bieganie na autobus, w jakimś tam stopniu ją usprawiedliwiał, ale mimo
wszystko, jak można nie pochwalić się znajomością z Grzegorzem Kosokiem? –
Lilka pojechała po tą małą zarazę do przedszkola, dlatego ją zastępuję. Zaraz
powinna być z powrotem – spojrzał na tarczę zegarka, znajdującego się na jego
dłoni. – Tak w ogóle, Tomasz jestem – wyciągnął dłoń, którą siatkarz sekundę
później ścisną.
- Grzesiek – uśmiechnął się, oddychając
poniekąd z ulgą. Więc nie tylko pracowała tutaj, ale również była właścicielką
tego klimatycznego miejsca. Prawdę powiedziawszy, wyglądała na kogoś, kto
twardo stąpa po ziemi. A przy tym była tak niesamowicie urocza, że z każdą
sekundą utwierdzał się w przekonaniu, że jest najfantastyczniejszą osobą na
świecie.
- Znowu się widzimy! – nie wiedzieć skąd,
wyrósł nagle przed nim ten mały osobnik, będący latoroślą dziewczyny, za którą
od kilku dni szalał. Musiał przyznać, że Młody był niesamowity; niezwykle
wygadany i rezolutny. Lilka wychowała go na naprawdę fantastycznego chłopca. Z
każdym kolejnym spotkaniem, ten malec coraz bardziej przypadał mu do gustu.
- Cześć, Mikołaj – odparł, podając mu swoją
rękę, a Młody bez żadnej krępacji wgramolił się na kolana siatkarza, bo
wywołało u mężczyzny lekkie zdziwienie, zważywszy na to, że widzi go po raz
trzeci w życiu.
Ale to w tej chwili kompletnie się nie
liczyło. Uniósł głowę i ujrzał ją, stojącą tuż przy drzwiach i ściągającą z
siebie malinowy płaszcz. Zaróżowione policzki, smagane zimowym wiatrem,
sprawiały, że wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle, o ile jest to w ogóle
możliwe. Przeczesała wzrokiem salę i wtedy ich spojrzenia spotkały się po raz
pierwszy tego dnia. Mimo tego, że była odrobinę zdziwiona obecnością Grzegorza
w Anielskiej, automatycznie
uśmiechnęła się w jego stronie. Po porannym telefonie doktora Rynkiewicza, nic
nie było w stanie wyprowadzić jej z równowagi. Nawet Mikołaj, okupujący kolana
obcego mężczyzny. Zresztą przez te pięć lat ich wspólnego życia, zdążyła
przyzwyczaić się, że jej synek jest niezwykle otwarty, co niejednokrotnie
potrafiło wprowadzić ją w zakłopotanie.
- Witaj – rzekła, podchodząc do stolika.
Miała na sobie kremowy T-shirt i czarne dżinsy, doskonale opinające jej
zaokrąglone biodra, na które tak zawsze narzekała, ale o tym przecież nie
wiedział. Jemu wydawały się idealne; jak każda część tego drobnego ciała, którą
co dnia chciał badać na nowo. Czasami zastanawiał się, dlaczego spotkał ją
dopiero teraz, ale z drugiej strony, warto było czekać na kogoś takiego. O ile
ona w ogóle odwzajemni jego zainteresowanie…
- Cześć – odparł, gdy dotarło do niego, że to
właśnie on, jest osobą, do której owe słowo jest skierowane. – Miło się znowu
widzieć – kosokowe usta wygięły się w najładniejszy uśmiech, jaki mógłby tylko
z siebie wykrzesać. Uśmiechnął się w sposób, który zawsze działał na płeć
przeciwną, kiedy chciał ją niecnie wykorzystać. Jednak tym razem nie miał
takiego zamiaru; przede wszystkim chciał zrobić na niej dobre wrażenie.
-Trollu, chodź – Tomek pociągnął Młodego za
rękę, a ten posłał mu zdumione spojrzenie, sekundę później załapując o co
właściwie chodzi jego wujkowi. – Dam ci ciastko. Mama niech porozmawia sobie
spokojnie z Grześkiem bez żadnych ciekawskich istot przy boku – nim zdążyli
obejrzeć się, dwóch panów Kaniewskich, zniknęło już na zapleczu.
Poniósł się z miejsca i odsunął stojące
obok krzesło, jak przystało na prawdziwego dżentelmena. Siadając na nie, podziękowałam
mu ciepłym uśmiechem, a na jego twarz wpłynął lekki rumieniec. Przeczuwałam, że
to spotkanie nie jest spotkaniem przypadkowym; że mężczyzna przyszedł tutaj w jakimś
celu, ale jeszcze nie wie jak powiedzieć się w jakim. A ja? Ja doskonale
bawiłam się, patrząc jak dwumetrowy mężczyzna kuli się w sobie pod każdym moim
spojrzeniem. Nie powiem; z jednej strony imponowało mi to, że TAKI mężczyzna
zwrócił na mnie uwagę. Na mnie, zwykłą dziewczynę, w dodatku samotnie
wychowującą chore dziecko. Większość facetów, którzy dowiadywali się, że ze mną
w pakiecie jest Mikołaj, zwiewali gdzie pieprz rośnie, ale on jakoś nie
wyglądał, jakby za moment miałby dać stąd nogę. Gdzieś za plecami usłyszałam
chichot Tomka i Mikołaja, ale postanowiłam go zignorować, obiecując sobie, że
jeszcze się z nimi rozprawię.
- Ładny mamy dzisiaj dzień – zagadnął w
końcu, a ja posłałam mu zdziwione spojrzenie.
- Ładny? Jest chyba z minus siedemset. Na
szczęście nie pada już śnieg, bo rano niemalże przemokły mi buty –
powiedziałam, wpatrując się w kawiarnianą witrynę, marszcząc przy okazji nos.
Pogoda, mówiąc kolokwialnie, była pod psem. Topniejący śnieg przypominał teraz
brudną, szarą breję, a nie przyjemny puch, który był nieodłącznym dodatkiem do
świąt Bożego Narodzenia, które tak kochałam. Prawdę mówiąc, gdybym nie musiała
wychodzić do pracy i odprowadzać Mikołaja do szkoły, siedziałabym z nim teraz w
naszym mieszkaniu i piekła imbirowe ciasteczka, upajając się chwilą względnego
spokoju. – Ale tak, dzień jest ładny. Zważywszy na to, że zawsze może być
gorzej – posłałam mu nikły uśmiech, nie chcąc się dłużej nad nim pastwić.
- Tak… - odparł przeciągle nieco zmieszany i
utkwił wzrok w porcelanowej cukiernicy. Zaśmiałam się pod nosem, będąc pod
wrażeniem, że mogę działać tak na jakiegokolwiek faceta. Nigdy w życiu nie
pomyślałabym, że ktoś może zwrócić na mnie uwagę. Bo Grzegorz chyba zwrócił, a
tak przynajmniej mi się wydawało. Wyraźnie ucieszył się widząc mnie w drzwiach.
Szczerze mówiąc, ja też się ucieszyłam.
- Może
masz ochotę na jakieś ciastko? Szarlotka jest naprawdę pyszna – uśmiechnęłam
się ciepło do Grzegorza, a on mrugnął nerwowo powiekami.
- Nie jadam słodyczy, a jeśli to robię, to
niezwykle rzadko. Ale dziękuję za propozycję – skinął lekko głową, a sekundę
później za plecami usłyszałam tupot mały stóp.
Mikołaj wgramolił się na moje kolana i
objął mnie mocno swymi wątłymi ramionkami. Poczułam ciepło rozchodzące się po
moim cieple, które bez wątpienia było oznaką miłości, jaką darzyłam tego malca.
Młody był wszystkim, co miałam w życiu i nie żałowałam ani jednej chwili, którą
spędziłam na walce o jego zdrowie. Teraz, gdy przeszczep był tak blisko, nic
nie było w stanie zepsuć mi humoru. Już myślałam, że nie doczekam się
wiadomości o tym, że znajdzie się dawca szpiku dla mojego maleństwa, ale w
końcu nadszedł dzień, który będzie można zaznaczyć na czerwono w moim
kalendarzu.
- A co wy tak randkujecie? – Mikołaj
wyszczerzył się, a ja szturchnęłam go lekko. – No co? – spojrzał na mnie z
wyrzutem. – Nie wiecie, że podczas trzeciej randki, osiem trzecich par idzie ze
sobą do łóżka?
- Mikołaj! Opanuj się, bo odetnę ci internet
i dostaniesz szlaban na komputer do trzydziestego roku życia – szepnęłam mu
ostrzegawczo do ucha. – Poza tym, my nie jesteśmy na randce.
- Ale mogli byście w końcu pójść – spojrzał na
Grzegorza i poruszał znacząco brwiami.
On chyba za wszelką cenę chciał mnie z kimś zeswatać, nie zważając nawet
na to, że siedzę obok i może nie mam na to ochoty. Chociaż miałam, ale tak
właściwie żaden z nich nie musiał o tym wiedzieć. Ot, taka kobieca logika.
- Tak właściwie, to… - Kosok podrapał się po
głowie. – Co robisz jutro wieczorem?
_____________
Kryzys egzystencjalny zażegnany. Chyba.
Jakieś pytania?
Szukam kogoś, kto zna się na szablonach; chodzi mi o takie bardziej profesjonalne grafiki, z cieniami, ładnym tłem.
Macie może namiar?
Z góry dziękuję za odpowiedź.
39091085 - kontakt .
swietny rozdział. z niecierpliwością czekam na następny:) kiedy Kosok się dowie ze ten szpik to dla Mikołaja?
OdpowiedzUsuńoj, Misia, no w końcu Grzegorza stać na odważny krok;) i bardzo dobrze! cieszę się, że nawet Mikołaj przestał być dla niego ,,problemem" ;)
OdpowiedzUsuńHaha ;D. Mały mikołaj jest świetny ; PPP
OdpowiedzUsuńMaja.
(Jeszcze tylko sprawdzę, czy nie ma nowego rozdziału i siądę na nauki... O-ooo :D)
OdpowiedzUsuńNareszcie! Niech Grześ tylko zdecyduje się na oddanie szpiku i będzie moim numerem jeden :)
p
G
napiszę coś nowego: to nie było nie wspaniałe. :D
OdpowiedzUsuńnareszcie Grzesiek wziął się do roboty i zaprosił Lilkę na randkę. i tu pojawia się pytanie (retoryczne) czy się zgodzi? :)
Niech Grzesiek w końcu się zdecyduje i podda się tym dodatkowym badaniom. Bo gdy dowie się, że tym chorym chłopcem jest Mikołaj, czym prędzej pojedzie do szpitala. :)
(...)Lilka pojechała po tą małą zarazę do przedszkola(...) - jak Tomek mógł nazwać Mikołaja małą zarazą? musiałam na chwilę przerwać czytanie, żeby opanować śmiech. serio. ;D
Mikołaj i jego gadane! ja nie wiem, skąd on bierze te swoje dane...ale po prostu wymiata :)
a Lilka nabrała pewności siebie przy Grześku, który był zawstydzony.(?) robi si coraz ciekawiej ;)
już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
pozdrawiam :*
Mikołaj to taki Słodziak, że normalnie, aż nie do wiary, że jest synkiem Grześka :p Może to właśnie jednak sprawi, że siatkarz inaczej spojrzy na to wszystko? Chciałabym, żeby to on właśnie się pierwszy dowiedział o tym, że ma syna,a nie Lilka. Przypuszczam, że to będzie niepowtarzalna okazja, by Kosok mógł poznać własne dziecko. Mam nadzieję, że Lilka nie będzie się wahać ani sekundy,tylko wybierze się z nim na kolację :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Mikołaj jest genialny ;) mam nadzieję, że Grzesiek odda ten szpik :)
OdpowiedzUsuńO boże!
OdpowiedzUsuńCzytałam na wdechu cały czas (z resztą jak każdy poprzednio rozdział) czekająć jak się akcja rozwinie...
i...
JESTEŚ BOOOOSKA!!!
no to tyle chciałabym napisać :D
te wykrzykniki wyrażają więcej niż 1000 słów :D
Mikołaj jaki obeznany w "tych" sprawach ale uwielbiam tego słodziaka jak nie wiem<3 Tak samo to uwielbiam chyba tylko Adasia z Twojego poprzedniego opowiadania;) Mam nadzieję,że gdy Grzesiek dowie się,że to Mikołajek potrzebuje szpiku to zgodzi się na jego oddanie;)
OdpowiedzUsuńMikołaj jest niesamowity:) Grzesiek niech nie będzie takim bucem tylko zapiernicza na badania...oby randka doszła do skutku i Grzesiek dowiedział się o chorobie młodego, może to zmieni jego nastawienie:) 3mam mocno kciuki żeby wszystko się Lilce i Mikołajowi ułożyło:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
świetne! kiedy next?
OdpowiedzUsuńGrzesiek powinien bezsprzecznie pójść na badania. Zgłaszając się do banku szpiku, dał komuś nadzieję na życie. Teraz nie powinien tej nadziei odbierać. Więc Kosa zbieraj ten swój tyłek i do lekarza!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu się przełamał i postanowił się spotkać z Lilką. Ciągnie ich do siebie niczym dwa bieguny magnesu.
Mikołaj jak zwykle rozwalił mnie na łopatki ;) Nie mówiąc już o tym, ze całkowicie skradł mi serce :)
Przepraszam, że jestem tu tak rzadko, ale brak czasu daje się we znaki ;/
Pozdrawiam :*
Nie wiem, czemu ten Grzechu się jeszcze waha, ale wierzę, że w porę się opamięta. ;)
OdpowiedzUsuńMały Kaniewski jest taki słodki, że szkoda byłoby go stracić w taki sposób. Ma jeszcze przed sobą dużo życia. Ktoś przecież musi pilnować jego mamy, nie? ;) Skrada serce wszystkim! Nawet początkowo negatywnie nastawionemu Grzesiowi. ;)
Liczę, że Kosa się odważy i zaprosi Lilkę na kawę. Tym razem nie do Anielskiej. ;) Myślę, że nie odmówiłaby. ;D
Przepraszam, za moje rzadkie odwiedziny, ale postaram się to naprawić :)
Buziaki, Happiness ;*
Każesz nam TYYYLE czekać, a ja kilka razy dziennie wchodzę tutaj, żeby zobaczyć, co Lilka odpowiedziała. Chyba popadłam w psychozę (:
OdpowiedzUsuńPo dłużej nieobecności w internecie dzisiaj zaczęłam nadrabiać starty. Postanowiłam zacząć od tego opowiadania, gdyż po Bez Ciebie Znikam wiedziałam, że to będzie kolejne arcydzieło. Czy się zawiodłam? Nie! Zdecydowanie nie!
OdpowiedzUsuńMały jest taki uroczy! "Trollu chodź" - położyło mnie to na łopatki! Mam nadzieję, że Grzechu się ogarnie i zacznie działać :)) Czekam z niecierpliwością na więcej!
http://specyficznie.blogspot.com/ zapraszam na nowe opowiadanie z Piotrem w roli głównej.
Dotarłam z wielkim opóźnieniem, za co bardzo serdecznie Ciebie, Agg, przepraszam. Mam nadzieję, że będzie mi wybaczone. ;)
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć... Grzesiek w końcu wziął się w garść, zebrał w kupie i ruszył do Anielskiej, z czego bardzo się cieszę. No, bo ileż czasu można być taką, za przeproszeniem, dupą wołową? :D :P Ja nie wiem, taki duży chłopak, a taki strachliwy i płochliwy... ;)
Mikołaj jest sam w sobie taki słodki, że można by go normalnie jeść garściami. Uwielbiam tego malca. :) Raduję się, że w końcu, po tak długim wyczekiwaniu, ten przeszczep będzie możliwy! Mały zasługuje na długie i szczęśliwe życie. :) I widzę, że bierze się za swatanie swojej mamki z Grzesiem, i bardzo dobrze chłopiec robi, bo oni jakoś się do tego nie garną, a przecież ewidentnie widać, że ich do siebie ciągnie! :)
Aha, no i na bank Lilka dostanie po głowie od brata za to, że nie podzieliła się z nim wiadomością, kto jest jej znajomym. :)
pozdrawiam
Patex :)