Zgodziła się! Oczywiście stanęło jedynie na tym, że razem pójdą do kina,
a potem na lody, więc nie będzie to żadna randka, rodem z tych, które widuje
się w komediach romantycznych, ale zawsze to już jakiś progres. Wracają do
domu, bezwiednie uśmiechał się do każdej napotkanej na ulicy osoby i cierpliwie
składał podpisy na kartkach kibiców, chociaż nieszczególne za tym przepadał. W
jego głowie była tylko jedna myśl; jutro o godzinie siedemnastej spotka się z
Lilką i spędzi z nią kilka godzin, kiedy będzie mógł wpatrywać się w jej
bursztynowe oczy, wciągać cudowny zapach jej perfum i wsłuchiwać się w jej miękki,
uspokajający głos. Właściwie to, że ma syna w ogóle już mu nie przeszkadzało;
Młody naprawdę z każdą chwilą zadziwiał go coraz bardziej i już nawet zdążył go
polubić. Kompletnie nie przypominał pyskatych dzieci siostry Marty, Małgorzaty,
które, gdy coś szło nie po ich myśli, najzwyczajniej w świecie wpadały w dziką
furię i wrzeszcząc wywierały presję na rodzicach, którzy potem stawali na
głowie, by uspokoić te dwa małe potwory. Mikołaj był kompletnie inny; Lilka
naprawdę dobrze go wychowała i mogła być dumna ze swojej latorośli.
Zastanawiało go tylko, co stało się z ojcem dziecka? Oczywiście nie zamierzał
poruszać tego tematu, przynajmniej do momentu, kiedy ona sama nie podejmie
rozmowy.
Wszedł do swojego
wszechstronnego mieszkania, natychmiast ściągnął z siebie swoje zimowe odzienie
i spojrzał na tarczę zegarka, spoczywającego na jego dłoni. Dochodziła
dwudziesta pierwsza, co oznaczało, że trochę zasiedział się w Anielskiej, ale rozmawiając z
Kaniewskimi, czas mijał w zastraszająco szybkim tempie i nim obejrzał się,
minęły trzy godziny jego obecności w kawiarence. Dzięki tej rozmowie przy
kawie, a potem korzennej herbacie i aromatycznym pierniku, dowiedział się, że
Lila wraz z bratem i synkiem przeprowadziła się tutaj znad morza i niemalże od
pół roku mieszka w stolicy województwa podkarpackiego, a kawiarnię prowadzi z
przyjaciółką, która zresztą spotyka się z jego jednym z najlepszych kumpli,
Zibim. On natomiast niechętnie opowiadał o sobie, ale jak się okazało Tomek
doskonale znał przebieg jego kariery, chociaż jak sam przyznał, nieszczególnie
kibicował Resovii Rzeszów. Grzesiek usiadł na kanapie i wpatrywał się tępo w
okno, za którym zdążyła już zapanować ciemność, czując wpływający na jego twarz
uśmiech. To zauroczenie chyba miało na niego zbawienny wpływ, bo powoli
przestawał być zamkniętym w sobie gburem, którego interesowało naprawdę
niewiele rzeczy. Może naprawdę się zmieni i będzie całkiem innym człowiekiem?
Tak, zmieni się. Przynajmniej powziął takie
wewnętrzne postanowienie. Przez myśl przeszło mu, że na samym początku Wielkiej Przemiany Grzegorza Kosoka,
musi przeprosić Piotrka. Nie powinien przecież aż tak naskakiwać na niego
dzisiejszego ranka. Co prawda, nie zamierzał zmieniać swojego zdania na temat
oddania szpiku kostnego, ale przeprosiny Nowakowskiemu po prostu się należały.
Piotr był jedną z niewielu osób, która zawsze i mimo wszystko, stała za
Grześkiem murem. Sięgnął, więc do kieszeni swoich ciemnoniebieskich dżinsów i
wyciągnął z niej komórkę, a następnie wybrał numer swojego przyjaciela.
- Halo? – po kilku sygnałach z drugiej strony
aparatu, oderwał się bezbarwny głos Nowakowskiego. Grzegorz od razu wyczuł, że
Cichy Pit nie ma za dużej ochoty na rozmowę z nim, ale był na tyle dobrze
wychowany, że nigdy nie rzucał słuchawką. Nawet w momentach, gdy Kosok naprawdę
wyprowadził go z równowagi, co było czymś naprawdę trudnym.
- Cześć, Piotrek – rzekł cicho Grześ, wyłamując
palce jednej dłoni. – Chciałem... chciałem cię przeprosić za moje dzisiejsze
zachowanie. Nie potrzebnie się uniosłem. Wiem, że powinienem nad sobą panować.
- Zdążyłem się przyzwyczaić do twoich ekscesów –
odparł Nowakowski, nie siląc się nawet na odrobinę uprzejmości. Wciąż był zły
na Grzegorza za to, że odbiera komuś szansę na normalne życie; gdyby on
otrzymałby taki telefon, jeszcze pewnie tego samego dnia zrobiłby listę badań,
jakie musiałby wykonać, żeby zostać dawcą szpiku kostnego. Ale Kosok, to przecież Kosok;
zadufany egoista, nieczuły na czyjąś krzywdę.
- Wiem, wiem – Kosa niemalże przewrócił oczyma i już
chciał mu odpyskować, ale momentalnie skarcił się w myślach. Miał nad sobą
panować, miał się przecież zmienić! – Chciałem ci się również czymś pochwalić.
Mianowicie jutro wieczorem idę z Lilką do kina, a potem na lody.
- To już nie przeszkadza ci, że ma dziecko? – był
pewien, że Piotr właśnie w tym momencie uniósł lewą brew; zawsze robił tak, gdy
czemuś się dziwił.
- Jakoś nie – wzruszył lekko ramionami, bardziej dla
zasady, niż z ogólnej potrzeby. – Miałeś rację; ten mały jest całkiem fajny, a
przede wszystkim nie jest męczący jak reszta dzieciaków, którą znam z Bartmanem
na czele. A właśnie, jeśli chodzi o Bartmana, to dowiedziałem się, że ta
blondynka, którą ostatnio okręca, jest przyjaciółką Lilki i wraz z nią prowadzi
tę kawiarnię. Niezły zbieg okoliczności, nie uważasz?
- Uważam, nie uważam; to nie o mnie tu chodzi –
mruknął Piotrek. – Mam tylko nadzieję, że nie skrzywdzisz ani Lilki, ani
Mikołajka. Nie chcę, żebyś zrozumiał mnie źle, ale proszę cię, żeby nie wyszedł
z tego żaden kwas – Nowakowski wiedział w jak złym stanie zdrowia jest Mikołaj;
domyślił się tego podczas ich rozmowy, dlatego zależało mu, żeby jego
przyjaciel nie dokładał Liliannie żadnych problemów, a dokładnie znał Grześka i
wiedział jak bardzo potrafi być niesforny.
- Spokojnie, Pit. Wszystko pod kontrolą -
odparł Kosok. - Nie skrzywdzę ich, bądź pewien - a przynajmniej taką mam nadzieję,
dodał w myślach.
Wyłączył aparat i odłożył go na stolik,
stojący przed kanapą, a następnie włączył telewizor. Akurat leciała powtórka
jakiegoś meczu Serie A,
więc zaczął wpatrywać się w odbiornik, jednakże nie wykazywał większego
zainteresowania. W jego głowie był istny sajgon, mówiąc kolokwialnie.
Kompletnie nie wiedział, co się z nim dzieje? Z jednej strony czuł się
niesamowicie; lekko, beztrosko i jakby z głową w chmurach. Ale wiedział, że
żeby w pełni się zmienić, będzie musiał porzucić swoje dotychczasowe
życie.
To zakochanie wyżerało mu mózg.
Bezapelacyjnie.
- Mikołaj, wstawaj! Zaraz musimy zbierać się,
bo spóźnimy się do przedszkola, a ty jeszcze nie wziąłeś leków i nie zjadłeś
śniadania – przekroczyłam próg pokoju synka i podeszłam bliżej, by ściągnąć z
niego kołdrę. Zawsze wstawał przed czasem i prawdę mówiąc, to on przeważnie
mnie budził, więc byłam odrobinę zdziwiona, że jeszcze leży zakopany w swojej
kolorowej pościeli. Nie mniej jednak, pomyślałam, że może pomyliły mu się dni i
jest przekonany, że dzisiaj zamiast czwartku, jest sobota.
- Nie czuję się dzisiaj najlepiej – Młody usiadł na
łóżku i spojrzał na mnie załzawionymi, zaczerwienionymi oczyma. Wiedziałam, że
oznacza to tylko jedno; załapał infekcję, w momencie, kiedy znalazł się dawca!
Znaczyło to, że z przeszczepem trzeba będzie poczekać do momentu, aż całkowicie
nie dojdzie do siebie. Gorszego pecha nie mogliśmy już chyba mieć…
Usiadłam obok niego i przyłożyłam dłoń
do jego czółka; już za pierwszym dotknięciem, mogłam określić, że temperatura
jego ciała jest znacznie podwyższona. Oznaczało to tylko jedno; dzisiaj ani
Mikołaj nie pójdzie do przedszkola, ani ja do pracy, a dzień spędzimy w jego
łóżku na walce z gorączką. Pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi do głowy, był
esemes do Justyny, by poinformować ją o zaistniałej sytuacji i tym, że nie
pojawię się dzisiaj w Anielskiej.
Zalewając wrzątkiem herbatę malinową, jednocześnie pisałam wiadomość do
przyjaciółki. Na odpowiedź nie musiałam czekać długo; Juśka była chyba jedyną
osobą, jaką znałam, która natychmiastowo opisywała i oddzwaniała. Z szafki nad
kuchenką wyciągnęłam koszyczek, w którym znajdowały się wszystkie lekarstwa mojego
dziecka i znalazłam w nim leki przeciwgorączkowe, które jak do tej pory, zawsze
zdawały egzamin. Chwyciwszy tabletki i szklankę z wodą, wróciłam do pokoju
mojego malca, który w niezmienionej pozycji, trząsł się z zimna.
- Przepraszam, mamusiu – powiedział, gdy podałam mu
tabletkę. Połknął ją i popił małą ilością wody, a następnie wystawił język w
moją stronę w celu sprawdzenia, czy tabletka faktycznie zniknęła w mikołajowym
przełyku. – Zamiast przygotowywać się do randki z Grześkiem, musisz spędzić
dzień ze mną. Ja naprawdę nie chciałem zachorować – chlipnął, ciągając noskiem.
- Przestań, Misiu – podałam mu pudełeczko z
chusteczkami o zapachu truskawek. – Przecież wiesz, że jesteś dla mnie
najważniejszy i twoje zdrówko stawiam nade wszystko. Grzesiek na pewno zrozumie
i nie obrazi się na mnie, a jeśli się obrazi, to jego strata – puściłam mu
oczko, a on posłał mi nikły uśmiech, chociaż w jego czekoladowych oczach czaił
się smutek. – Lepiej pomyśl sobie na co masz ochotę? Skoro robimy sobie dzisiaj
dzień piżamowy, musimy to wykorzystać.
- A może… - Mikołaj
uśmiechnął się łobuzersko i posłał mi spojrzenie z serii: mam genialny plan, a ty pomożesz wcielić mi go w życie i nie przyjmuję
żadnej odmowy. – A może zaprosimy go do nas, co? Zrobisz jakąś dobrą
kolację, obejrzymy film, potem ja zasnę, a wy będziecie mogli…- nie dokończył,
bo zakryłam mu ręką usta. Jak Boga kocham, ten dzieciak mnie wykończy! Zanim skończę
trzydzieści lat, dzięki niemu zdążę osiwieć. I to dwukrotnie!
Jednak mój
syn to bardzo uparta bestia i nim zdążyłam otrząsnąć się, trzymał już w dłoni
mój telefon komórkowy i z diabelskim uśmiechem na ustach wybrał numer
siatkarza. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zastanawiając się, dlaczego
właściwie pozwalam terroryzować się pięciolatkowi, przyłożyłam aparat do ucha,
modląc się, by Grzegorz nie odezwał się z drugiej strony. Jeden sygnał, drugi,
trzeci i nic. W momencie, kiedy swoim palcem miałam dotknąć kwadracik w
symbolem przekreślonej czerwonej słuchawki, z drugiej strony odezwał się głos
siatkarza, a ja przeklęłam cichutko pod nosem.
- Mamo, słyszałem
to – powiedział Miki, patrząc na mnie znacząco spod tych długachnych, gęstych
rzęs.
- Halo? – głos Grzegorza
rozbrzmiał w słuchawce, a ja momentalnie poczułam przyjemny dreszcz, który
wstrząsnął całym moim ciałem. Właściwie to ucieszyłam się, że go słyszę. Już wczoraj jego widok znacząco
poprawił mój humor. Musiałam przyznać, że Kosok miał w sobie to coś, na co zawsze zwracałam uwagę u
mężczyzn; był męski, przystojny i miał rzadko spotykany urok małego chłopca. I do
tego te oczy…
- Cześć, Grzesiek.
Tu Lilka – powiedziałam dopiero, gdy Mikołaj lekko mnie szturchnął. –
Przepraszam, że dzwonię tak stosunkowo wcześnie.
- Nic się nie
stało, jadę właśnie na trening – mogłabym przysiądź, że uśmiecha się. – Czy coś
nie tak?
- Nie, tylko… - przełknęłam
głośno ślinę, a Misiek wpatrywał się we mnie, kiwając lekko głową i robiąc
dziwne miny, mające nakłonić mnie do zaproszenia Kosoka w skromne progi naszego
mieszkanka. – Z naszego wyjścia wieczorem nici. Mikołaj ma gorączkę i nie
chciałabym, żeby zostawał z kimś wieczorem, dlatego muszę odwołać kino i lody.
- Och – wyrwało mu
się. – No, szkoda. Ale rozumiem, skoro Mikołaj jest chory… - prawdę
powiedziawszy nie brzmiał przekonywująco.
- Daj mi dokończyć –
ucięłam stanowczo, próbując odepchnąć od siebie podsłuchującego Mikołaja. –
Dlatego w zaistniałej sytuacji, w ramach przeprosin, zapraszamy cię do nas na
kolację. Oczywiście nie obiecuję, że będzie tak wykwintnie jak w restauracji,
ale postaram się zrobić coś smacznego.
Mikołaj pokiwał
głową, uśmiechając się i pokazał mi dwa uniesione kciuki. Miałam chęć zdzielić
go leżącym obok mnie Florianem po głowie, ale znając mojego synka prawdopodobnie
jeszcze tego samego dnia napisałby do Rzecznika Praw Dziecka i wtedy miałabym
naprawdę przegwizdane…
- Cóż, skoro tak,
to nie ma problemu – odparł Grzegorz. – Przyślij mi tylko adres esemesem.
Niestety muszę już kończyć, ale trzyma mnie myśl, że widzimy się za kilka
godzin. Buziak! – i najzwyczajniej w świecie rozłączył się.
- Nie wiem,
co zrobisz beze mnie, gdy pójdę na studia?! – odparł zdegustowany Mikołaj,
wpatrując się we mnie tymi swoimi czekoladowymi oczyma.
Co zrobię? Będę
cieszyć się świętym spokojem i odbuduję swoje zdrowie psychiczne. W końcu.
_______________
Z lekkim poślizgiem, spowodowanym problemami technicznymi.
Może macie jakieś pytania do mnie,
odnośnie mnie samej bądź Anielskiej?
Błagam, tylko nie ,,kiedy nowy rozdział", bo zastrzelę.
39091085 - kontakt .
Mikołaj na prezydenta! W końcu by się coś zmieniło ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego dzieciaka, jest naprawdę słodki i bardzo inteligentny ;p Wielka przemiana Grześka Kosoka? Mam nadzieję, że na przeszczep też się zdecyduje ;)
Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, ale wystąpiły u mnie poważne problemy techniczne. Mam nadzieję, że zrozumiesz ;)
buźki ;*
Zakręcona ;)
http://mydlo--powidlo.blogspot.com/ - zapraszam ;)
Zacznę od tego, że uwielbiam tą piosenkę, a to wykonanie jest MEGA! <3 Wiesz, jak sprawić mi radość :D
OdpowiedzUsuńCo do Grzegorza,nie chciałabym,aby zmieniał zdanie,jak tylko się dowie,komu musi oddać cząstkę siebie. Na prawdę,wolałabym zobaczyć odważnego Kosoka, który zdecyduje się oddać tak nie wiele z jego perspektywy,a tak ogromnie dużo z perspektywy Mikołaja. Nawet,gdyby było to inne dziecko, ma przed sobą całe życie. Warto komuś pomóc,bo ja uważam, że dobro powraca :)
Nie mogę się doczekać,aż oboje się zorientują, że znają się dłużej niż kilka dni... :))
Pozdrawiam :*
Mikołaj jest niemożliwy, ale i tak Go kocham!<3
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie ma nic lepszego na poprawę humoru, niż nowy rozdział na "Anielskiej". A dziś miałam do przeczytania dwa, bo jeszcze zaległy, także mogę powiedzieć, że jestem już w Niebie. ;)
OdpowiedzUsuńGrześkowi chyba na serio zależy na Lilce i widać, że bardzo chce się zmienić. Trzymam mocno kciuki, zarówno za jego postanowienia, jak i jego samego. Oby chłopak wytrwał i się nie zniechęcał. :) Dobrze też, że w końcu dotarło do tej jego mózgownicy, że źle zrobił naskakując tak na Pita; ale nie będę go pochwalać za akt przeprosin, bo to, że tak powiem, powinno być dla niego czynnością oczywistą do wykonania. Jak to mówią: "lepiej późno, niż wcale".
Odnoszę wrażenie, że Piotrek bardzo zżył się z Mikołajem, może nawet bardziej, niż Kosok... I nie wiem, czy to tylko takie moje odczucia; czy faktycznie tak jest; czy jest to spowodowane troską i współczuciem odnośnie choroby Mikusia; czy może Nowakowski też padł od strzały Amora? Bardzo mnie ten wątek nurtuje. :)
Kolacja w domu zamiast kina i lodów? Jak dla mnie bardzo fajny pomysł! Grzesiek pozna Kaniewskich "od kuchni". :) No i ja też nie wiem, co ta Lila zrobiłaby bez takiego Mikołajka i jego nieziemskich pomysłów. :) Pewnie zagubiłaby się w tym świecie. :) Mały nadaje się na adwokata! :D
Będę cierpliwie czekać na dalszy ciąg tego wyjątkowego wieczoru i zapewniam Cię, że nie będę zadawać tego pytania, którego tak bardzo nie lubisz. :) Komu zależy, ten poczeka tyle, ile będzie trzeba na nowy odcinek. :)
pozdrawiam, całuję :*
Patex
hahahah Mikołaj mistrz !
OdpowiedzUsuńzakochałam się w nim od samego początku !!! <3
Pozdrawiam, K.;)
Uwielbiam tego dzieciaka <3
OdpowiedzUsuńMaja.
podoba mi się ta przemiana Grzegorza. przeprosił Piotrka, polubił Mikołaja, jeszcze tylko brakuje, aby zdecydował się na badania potrzebne do przeszczepu. :)
OdpowiedzUsuńten Mikołaj wymiata!
dlaczego takich dzieci jest mało? albo ja na takie nie trafiam ;/ od razu polubiłabym te małe istotki...
a Mikołaj jest świetną swatką. a Lilka może nie osiwieje, mam taką nadzieję. :)
ale gdyby nie Mikołaj, byłoby nudno. a Lilka pewnie nie umówiłaby się z Grześkiem.
jeju, już się nie mogę doczekać tej domowej wizyty.
pozdrawiam. :*
A ja jestem tym wszystkim zachwycona. Sama kiedyś oddałam szpik i to opowiadanie jest dla mnie bardzo ważne. Podnosi na duchu. Dzieci nie lubię, ale takiego Mikołaja bym przygarnęła ;).
OdpowiedzUsuńPiotrek - idealny przyjaciel. Zawsze myśli trzeźwo.
POng
widać już zmianę w zachowaniu Grześka ale nadal nie rozumiem dlaczego tak broni się przed oddaniem szpiku:/ oby jak najszybciej zmienił zdanie:)
OdpowiedzUsuńMikołaj jest rewelacyjny bez dwóch zdań:)
pozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Rozdział świeetny :D
OdpowiedzUsuńA Mikołaj .. ach :D Takie dziecko to skarb :D
Wielka przemiana Grześka Kosoka? No sama nie wiem ale wierzę w nią i w to,że pomoże Mikołajowi:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy wiesz, że jedna z Twoich czytelniczek splagiatowała Twój pomysł z bez-ciebie-znikam? ;)
OdpowiedzUsuńNo to ładnie. Widocznie nie ma własnych pomysłów i wykorzystuje cudze patenty. Wolę nawet tam nie wchodzić, żeby się nie denerwować. Pozdrawiam osoby bez wyobraźni!
UsuńŚwietny;)
OdpowiedzUsuńOjeeej, jak dobrze przeczytać taki pozytywny odcinek po taakim ciężkim dniu. Miałam wielką nadzieje, że dziś będzie też opisana "randka", ale dla kolacji w Lilkowym Domu zdecydowanie jestem skłonna czekać na następny part :D Niech Grześ się dowie o tym szpiku, nooo, proszę!
OdpowiedzUsuńAaa, to:" - Nie wiem, co zrobisz beze mnie, gdy pójdę na studia?" już chyba gdzieś czytałam i to przywołuje baaaardzo miłe wspomnienia :)
p
G
Jako mała dziewczynka często używałam tego zwrotu i jakoś pasował mi do tej sytuacji.
Usuńbuuuuziak;*
/agg
Dla mnie bomba i czekam na kolejny ;) W wolnej chwili zapraszam do mnie http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/05/31/rozdzial-48-wesole-swieta/
OdpowiedzUsuńMikołaj kradnie moje serce z każdym rozdziałem!
OdpowiedzUsuńPiotrek jest naprawdę wspaniałym przyjacielem, cholera, chcę takiego Pita!
Już to kiedyś mówiłam, ale powtórzę. Jesteś cudowna, to opowiadanie jest cudowne!
megamegamegamegamega. niech no jeszcze Piotr przekona Grześka do oddania szpiku i będzie tralala :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
I tak właśnie jest, jak się człowiek zakochuje. Widzi nagle barwy, choć wszędzie szarości. Motyle w brzuchu, przyjemny dreszczyk i tak wszystko ładnie, pięknie. ;)
OdpowiedzUsuńMimo tej ładnej oprawy choroba Mikołaja daje o sobie znać. Mam nadzieję, że Grześka ruszy sumienie i odda swój szpik. Uratuje tym Młodego. Ja w ogóle nie rozumiem, jak on może się zastanawiać nad taką rzeczą? Ale taki już charakter ma i tego my nie zmienimy. To on sam musi podjąć decyzją. ;)
Ja się już powtórzę, ale uwielbiam Twoje wytwory! Pisałam Ci to już kiedyś i dalej podtrzymuję swoje zdanie. :)
Czekam na spotkanie Grześka i Lilki, bo ciekawa jestem jak to się potoczy. :D
Pozdrawiam, Happiness ;*
Anielska Uwielbiam twój styl pisania po prostu ;)) Dla mnie byłoby idealnie gdybyś dodawała rozdziały codziennie ! Ale absolutnie tego od Ciebie nie wymagam wiem przecież że masz własne życie ;) Aczkolwiek liczę że będziesz pisać zawsze ;)) Tzn kiedy skończysz jedno opowiadanie to zaczniesz następne czy mogę liczyć na taką kolej rzeczy ? Grzesiu taki twardy jest tylko z pozoru pewnie kiedy dowie się dla kogo byłby szpik nie będzie czekał ani minuty , i nie odda szpiku dla tego że to syn Lilki na niego czeka tylko dlatego że Mikołaj to taki wspaniały dzieciak ;)
OdpowiedzUsuń56 yr old Accounting Assistant I Jedidiah Laver, hailing from Brentwood Bay enjoys watching movies like Stargate and Shooting. Took a trip to Timbuktu and drives a Ferrari 410 Sport. blog tutaj
OdpowiedzUsuń