Wszystkie wspomnienia sprzed
sześciu lat wróciły; znowu byłam tą beztroską nastolatką, która podczas swoich
pierwszych wakacji bez rodziców, weszła do najmodniejszego katowickiego klubu,
usilnie wmawiając bramkarzowi, że jest pełnoletnia. Znowu byłam tą Lilą, która
po wychyleniu kilku głębszych, ujrzała siedzącego z drugiej strony baru bruneta
o przeszywających, czekoladowych oczach. Znowu byłam tą dziewczyną, która
uśmiechając się zalotnie, stanęła obok niego i niby przypadkiem trąciła go
łokciem, zwracając tym samym uwagę największego ciacha w całej sali. Znowu
byłam dziewczyną, którą rozbierał i całował każdy milimetr ciała, nie
przeoczywszy ani skrawka. Znowu byłam tą dziewczyną, która kilka tygodni
później dowiedziała się, że zostanie mamą maleńkiego chłopca, który po ojcu
odziedziczył najpiękniejsze oczy na świecie. Znowu byłam dziewczyną, która,
gdyby nie ukochana babcia, zostałaby bez dachu nad głową z kilkudniowym
dzieciątkiem. Znowu byłam tą samą, zagubioną Lilką. Lilką, o której istnieniu
tak usilnie próbowałam zapomnieć przez ten cały czas.
- Nie poznałam cię... -
wyszeptałam, obserwując jak marszczy czoło i wbija we mnie nienawistny wzrok. –
Naprawdę nie poznałam cię…
- To nie zmienia faktu, że mamy
razem dziecko - owinął szyję szalikiem, który do tej pory ściskał mocno w
dłoni. – Właściwie, kiedy to się stało, co?
- Pytasz kiedy obdarowałeś mnie
największym darem, jaki mogłabym tylko sobie wymarzyć? – zapytałam spod
uniesionej brwi. - Sześć lat temu, podczas wakacji, które spędzałam z Juśką w
Katowicach – wymruczałam, zawieszając nisko głowę. Dawno tego nikomu nie
mówiłam i wciąż czułam pewien wstyd. Jak w ogóle mogłam być tak bezmyślna, żeby
zalać się w trupa i nie zabezpieczyć? Ale przecież dzięki temu miałam Mikołaja,
największy cud w moim życiu… – Spotkaliśmy się w tym klubie w centrum, wtedy
był najpopularniejszym lokalem w całym mieście, tak przynajmniej powiedział
taksówkarz; nazywał się bodajże Paparazzi,
teraz pewnie jest już tam coś innego. Ja byłam zdrowo wstawiona, ty zresztą
też. Wspominałeś, że zostawiła cię dziewczyna i musisz odreagować, więc
wypiliśmy na miejscy jeszcze kilka drinków, a potem poszliśmy w miasto,
zahaczając przy okazji jakiś monopolowy. Skończyliśmy w moim hotelowym pokoju,
a nad ranem już cię nie było. To była tylko jedna noc, ale jakże brzemienna w
skutkach…
- Coś świta mi w głowie –
wyszeptał, zapinając kurtkę pod samą szyją. – Ale nigdy w życiu nie
pomyślałbym, że jeszcze kiedyś się spotkamy – rzekł odrobinę głośniej,
wpatrując się w swoje obuwie. Wiedziałam, że musi sobie wszystko przeanalizować
w głowie, że musi sobie to wszystko poukładać. Oczywiście, miał do tego prawo.
Ta wiadomość musiała zburzyć jego dotychczasowe życie, dlatego kilka dni na
odzyskanie zdrowia psychicznego, były dla niego jak najbardziej wskazane. Mi
zresztą też przydałby się czas na oswojenie się z zaistniałą sytuacją. – On
musi wiedzieć.
- A co ty nagle chcesz mu
powiedzieć, że jesteś jego tatusiem? Zdajesz sobie sprawę, jak ta informacja
może mu zaszkodzić? - przeraziłam się. Mikołaj powinien unikać stresów, a gdyby
miał dowiedzieć się, że Kosok jest jego ojcem, mogłoby to się źle skończyć.
- Ma prawo wiedzieć - powiedział
niezwykle rzeczowym tonem.
- Owszem, ma. Ale na pewno nie
dowie się o tym teraz. Nie pozwolę na to, słyszysz? - złapałam go za ramię, ale
widząc spojrzenie, jaki mnie obdarował, natychmiast puściłam go. - Porozmawiamy
o tym po przeszczepie, jak stan zdrowia Mikołaja się ustabilizuje. Teraz nie
chcę nawet o tym słyszeć, rozumiesz?
Nie odpowiedział. Wpatrywał się
za to we mnie z wzrokiem, mogącym zabić. Jak on w ogóle może mieć do mnie
jakiekolwiek pretensje? Gdyby nie uciekł wtedy z tego pieprzonego hotelowego
pokoju, wszystko mogłoby ułożyć się całkiem inaczej. Widać jednak, że anioły
nad nami czuwają, bo Kosok ponownie pojawił się w naszym życiu w momencie, gdy
tego najbardziej potrzebowaliśmy. W momencie, gdy liczą się już nawet nie
tygodnie, a dni.
- Kiedy zmierzasz poddać się
zabiegowi? – zapytałam. Ta informacja bardziej interesowała mnie niż rozterki
Kosoka. Mikołaj był, jest i będzie dla mnie najważniejszą osobą, więc jego
zdrowie stawiałam na piedestale swoich potrzeb.
- Za kilka dni. Właściwie to
jeszcze nie mam wyznaczonego terminu, ale chciałbym, żeby odbył się on jak
najszybciej. Rynkiewicz uświadomił mi w jak złym stanie jest Mikołaj i chcę
oddać mu szpik tak szybko, jak tylko będę mógł to zrobić – westchnął ciężko. –
Przeżyłem wielki szok, dowiadując się, ze Mikołaj jest moim synem. Przecież to
brzmi jak z jakiejś brazylijskiej telenoweli, ale chcę, żebyś wiedziała, że tym
razem nie zamierzam uciec od odpowiedzialności i obiecuję, że uczynię wszystko,
żeby Mikołaj miał to, czego tylko zapragnie.
Skinęłam głową i wymruczała,
że muszę wracać już do domu. Gdyby Mikołaj się obudził i zobaczył, że mnie nie
ma w domu, mógłby się przestraszyć. Nigdy nie zostawiałam go bez uprzedzenia.
Niby był przyzwyczajony do zostawania z Tomkiem, ale nie chciałam go stresować,
szczególnie w okresie przed przeszczepem, który dzięki Kosokowi miał nastąpić w
najbliższym czasie. Wróciłam do mieszkania i zapaliłam światło w korytarzu; z
pokoju mojego brata zdało się słyszeć jakieś przytłumione hip-hopowe dźwięki.
To chyba ten cały Zeus; Tomek schizuje na jego punkcie już od ładnych kilku
tygodni.
Zamknęłam drzwi na patent i
oparłam się o nie plecami. Łzy płynęły mi strumieniami po policzkach, a ja nie
mogłam opanować łkania. Bo jak to; Grzesiek jest ojcem Mikołajka? Jaki cudem
ten cudowny mężczyzna, który skradł mi serce pewnego styczniowego wieczora,
mógł skrzywdzić mnie przed lat?
- Lilka, na Boga, co się stało? –
brat zmaterializował się przy mnie i podtrzymał mnie za ramię, żebym nie
upadła.
- Nic, prócz tego, że wrócił ojciec
Mikołaja.
- Piotrek, jesteś w domu? –
wymruczał do słuchawki, siedząc w swoim aucie, zaparkowanym pod mieszkaniem
przyjaciela. Obok niego, na miejscu pasażera, znajdowała się litrowa butelka
wódki, którą zakupił w pobliskim monopolowym.
Musiał się napić; stwierdził, że na trzeźwo
nie ogranie zmian, które zaszły w jego życiu w ciągu ostatnich kilkunastu
godzin. Dowiedział się, że od pięciu lat jest ojcem, a jego syn potrzebuje
cząstki jego, by normalnie żyć. Decyzja o przeszczepie była już właściwie
podjęta; nic nie mogło jej zmienić. Musiał to zrobić; jego syn zasługiwał na
wszystko, co najlepsze. Właściwie pokochał Mikołaja w momencie, gdy dowiedział
się, że płynie w nim jego krew. Do tego odziedziczył jego oczy; teraz w końcu
wiedział, że widywał je każdego dnia, przy każdym spojrzeniu w lustro.
Chciał być obecny w jego życiu, chciał dać mu
to, czego sam nie miał jako dziecko. Postara się być najlepszym ojcem na
świecie. A na pewno nie zamierzał być takim ojcem, jakiego miał sam. Nigdy w
życiu nie powie mu, że zawiódł się na nim i będzie szanował jego każdy wybór. Będzie
spędzał z nim tyle czasu, ile tylko będzie mógł wygospodarować. Będzie zabierać
go na mecze, uczyć serwować i łowić ryby. Obiecał sobie, że uczyni wszystko, by
Mikołaj mógł kiedyś powiedzieć, że miał fantastycznego ojca.
- Jestem, jestem. Coś się stało? –
zapytał Nowakowski. – Przyjechać do ciebie?
- Nie trzeba, jestem pod twoim
blokiem.
- To co się wydurniasz? Właź na
górę – po chwili w słuchawce słyszał jedynie głuchą ciszę, więc podniósł się z
miejsca i chwytając papierową torebkę z alkoholem, wysiadł z auta.
Drogę na drugie piętro pokonał
w ekspresowym tempie i nerwowo pociągną za klamkę. Nowakowski siedział w
salonie, oglądając jakiś film z Robertem Downey’em Juniorem i zajadając się
paprykowymi chipsami. Kosok w biegu ściągnął z siebie kurtkę, rzucając ją na
komodę, stojącą w korytarzu. Piotr wpatrywał się w niego spod uniesionej brwi,
jednak przyjął taktykę nie drażnić lwa i postanowił poczekać, aż jego
przyjaciel zabierze głos jako pierwszy.
- Mam dziecko – te dwa słowa zszokowały
Pitera. Wyprostował się, odkładając paczkę chipsów i ze zdziwienia otworzył
usta. – Wyobrażasz to sobie? Mam dziecko, a nie potrafię zaopiekować się sam
sobą, rozumiesz?
- Ale jak to masz dziecko? Z Martą?
- Z Lilką – usiadł obok przyjaciela
i otworzył butelkę, by sekundę później pociągnąć z niej zdrowego łyka. –
Mikołaj jest moim synem…
- Jak to Mikołaj jest twoim synem? Przecież
znacie się zaledwie od miesiąca! – chwycił butelkę i napił się wódki. Grzegorz opowiedział
mu o rozmowie z Rynkiewiczem i o tym, co usłyszał od Lilki. Opowiedział mu
również o nocy, która wydarzyła się przed kilkoma laty i o tym, że od razu po
obudzeniu uciekł z tego cholernego pokoju, ani przez sekundę nie patrząc za
siebie.
- Co zamierzasz? – zapytał spokojnie
Piotrek, kładąc rękę na jego ramieniu. Kosok wzruszył lekko ramionami.
- Chcę, żeby wiedział, ale Lilka
uparła się, że powiemy mu po przeszczepie, nie wcześniej.
- Jesteś
moim przyjacielem, Grzesiek. Zawsze byliśmy razem, dlatego znam cię jak nikt. I
jak nikt wiem, jak bardzo potrafisz być egoistyczny i arogancki. Nie raz mnie
zawiodłeś, ale ja machałem na to ręką, bo bardzo dobrze wiedziałem, jaki jesteś
– Piotr wpatrywał się w niego swoimi jasnymi oczyma. – Ale uwierz mi, jeśli
zawiedziesz Mikołaja, to inaczej porozmawiamy. To dziecko zasługuje na
wszystko, co najlepsze, chociaż przez wzgląd na to, co wycierpiało w ciągu tego
swojego krótkiego życia. Ty powinieneś być dla niego bohaterem, powinieneś
dawać mu wzór. I zastanów się nad tym, bo teraz zachowujesz się jak zwykły
dupek. Nie rozumiem twojego zachowania i chyba nie nade mi będzie je zrozumieć
________________________
Dziękuję Wam za życzenia, mam nadzieję, że spełni się chociażby połowa z nich! ;*
Przepraszam za to na górze, widocznie pisząc ten fragment, nie miałam najlepszego humoru.
39091085 - kontakt .
Grzesiek ma rację, Mikołaj musi się dowiedzieć,ale jeszcze nie teraz... Jestem przekonana,że fakt,iż podda się przeszczepowi wystarczająco go zaszokuje. W końcu jest wciąż młodym człowieczkiem. Lilka zachowała się jak kobieta,która w swoim życiu dostała już wystarczająco,ma wspaniałego synka,i mimo,iż Kosok ją wtedy zostawił, wciąż uważa ten moment za najpiękniejszy w swoim życiu. Mało jest takich kobiet,a Grzesiek powinien to docenić,bo nie jedna by go spoliczkowała,i kazała po prostu spadać. Piotr ma rację, Mikołaj potrzebuje teraz wsparcia,bo miłością to darzy go każdy :)
OdpowiedzUsuńMówi się,że jak się mocno czegoś pragnie,to się w końcu spełni :))
Wspaniała muzyka-jak zawsze! :*
Pozdrawiam :*
Przeczytałam. Skomentuje później. Muszę zebrać myśli ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc musiałam to sobie przeczytać jeszcze raz. Bo z jednej strony tak bardzo chciałam kopnąć Grzeska w tyłek, a z drugiej tak bardzo było mi go szkoda... Bo jest mi go szkoda. I to jest chyba silniejsze od chęci uduszenia go. Przecież ta wiadomość zmieni jego życie, zmieni jego samego, a przemyślenia w aucie to potwierdzają. I właśnie z tych przemyśleń wypłynął jakiś taki ból, że aż za serce ściskał...
OdpowiedzUsuńA Lilka. Ma rację. Nie mogą burzyć całego życia Mikiego, wywracac go do góry nogami. Muszą podejść do tego odpowiedzialnie. Bardziej niż te 6 lat temu. Teraz muszą pamiętać, że każdy ich gest przyniesie konsekwencje.
Obawiam się reakcji Mikołaja... Jest tak bardzo dojrzały... A może po raz kolejny nas zaskoczy i pokaże, zw jest jeszcze bardziej dojrzały niż nam się wydawało..
Pozdrawiam :)
Uff. Szczerze? Bałam się, że gorzej to przyjmą. I Grzesiek i Lilka. Jak Kosok się oswoi z tą myślą, to może zacznie używać mózgu :)
OdpowiedzUsuńPiotr? Mówiłam już kiedyś, że jesteś ideałem?
p
G
Nie rozumiem o co Grzesiek jest wkurzony. Fakt, myślał, że Lilka go okłamała. I w dodatku teraz chce powiedzieć Mikołajowi, że jest jego ojcem. Nie wydaje mi się, aby był to dobry pomysł. Po przeszczepie tak, ale nie teraz. I miejmy nadzieję, że mały go zaakceptuja, co wydaje mi się, że tak będzie. Dobrze, że ma Pita, któy myśli racjonalnie. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńGrzesiek wkurwił się w zasadzie nie wiadomo o co. Wiedział o przeszłości Lilki, a sam święty nie był, bo w końcu co rusz miał inną panienkę. Przecież wie skąd się biorą dzieci, a teraz sam pokochał Mikołajka.
OdpowiedzUsuńTeraz oni muszą dojść do porozumienia. Mam nadzieję tylko, że szpik się przyjmie :)
buźki ;*
Zakręcona ;)
Lila to chyba zakochała się w Grześku na dobre, inaczej kazałaby mu spitalać, gdzie pieprz rośnie, po tym wszystkim, co przez niego (albo: dzięki niemu) przeszła. Jakby nie patrzeć, to Kosa dał jej wtedy, te kilka lat wstecz, największy życiowy Skarb. :)
OdpowiedzUsuńGrzegorz zadziwił mnie swoją decyzją, serio! Nie pomyślałabym, że on - wieczny imprezowicz i wszystko-lata-mi-koło-dupy, okaże się tak odpowiedzialny i świadomy tego, by powiedzieć Mikiemu prawdę. OK, ja też jestem za tym, żeby się dowiedział, ALE, zgadzam się z Lilką, nie teraz. Teraz najważniejszy jest przeszczep i to na tym wszyscy powinni się najbardziej skupić. Ta informacja mogłaby być szokiem dla małego Kaniewskiego, a przecież chyba nikt nie chce, żeby jego stan zdrowia się pogorszył tuż przed istotnym zabiegiem, prawda? Także, Panie Kosoku, weź Pan trochę na wstrzymanie i poczekaj, aż sytuacja się trochę uspokoi i wszystko wróci do porządku dziennego. Tak będzie najlepiej dla wszystkich, zapewniam. :)
całuję :*
Patex
Ja rozumiem, że Kosok jest zszokowany tym, czego dowiedział się od dr. Jakuba, ale nie musi być aż takim egoistą. Normalnie bym mu wylała kubeł zimnej wody na łeb! Zupełnie niepotrzebnie naskoczył na Lilkę, a ona jeszcze ze spuszczoną głową się daje. No tutaj musi być mimo wszystko coś na rzeczy i ja co do tej kwestii zgadzam się z Patex :P
OdpowiedzUsuńKurczę, gdzie taki Pit się chowa i czemu on chodzi sam po świecie? Najlepszy z tej całej rzeszowskiej trójki! Mam nadzieję, że Amor szykuje mu coś specjalnego.
Cały czas zastanawiałam się, czy aby Grzech zwątpi i będzie chciał się wyprzeć Mikołaja. Na szczęście tak się nie stało i zachowuje się, o dziwo, pod tym względem prawidłowo, nie wliczając te palącą chęć ujawnienia Malcowi prawdy. Powinni poczekać, aż zdrowie chłopca się poprawi i wtedy na pewno znajdzie się na to dobry moment. ;)
Buziaki, Happ ;*
Pitucha jaki cudny, no naprawdę xD
OdpowiedzUsuń