- Herbata jaśminowa, jedna łyżeczka cukru, a
to wszystko w pamiątce z Igrzysk Olimpijskich – postawił przed nią czarną
filiżankę z parującą cieczą i zasiadł na kanapie, usytuowanej na wprost jej
fotela.
- Pamiętałeś – stwierdziła, sięgając po
naczynie, na co on wzruszył lekko ramionami.
Rozejrzała się po salonie z dumą
stwierdzając, że nie wyrzucił niczego, co ona w nim zaprojektowała. W taki
sprawach, Kosok miał dwie lewe ręce i zero jakiegokolwiek poczucia estetyki,
dlatego to wszystko spadało zawsze na jej głowę. Ale w tym dużym pomieszczeniu,
znajdowało się coś obcego, coś tak innego, że nigdy nie uwierzyłaby w jego
przemianę.
Siedział przed nią Grzegorz Kosok,
mężczyzna, którego teoretycznie znała jak nikt; przez kilka ostatnich lat,
niemalże każdego dnia budziła się obok niego, robiła mu jajecznicę z siedmiu
jajek i po każdym treningu wrzucała przepocony dres do pralki. Wiedziała, że
nie lubi budyniu waniliowego, że herbatę osładza trzema łyżeczkami cukru i
przed snem zawsze odmawia pacierz, co wydawało jej się czymś niedorzecznym,
zważywszy na to, jaki prowadził tryb życia. Mimo to, że wydawało jej się, że
zna go jak nikt, już na pierwszy rzut oka wydawał się być kimś innym, kimś tak
odmienionym; nie przypominał tej egoistycznej świni, przez którą straciła kilka
najlepszych lat w swoim życiu.
Jego oczy błyszczały jak nigdy dotąd, a
usta cały czas wykrzywione były w grymas, potocznie zwany uśmiechem. Nie
przypomniał tego samego Grześka, którego zostawiła w tym salonie zaledwie
cztery miesiące temu. Nieprawdopodobne jest jak tak wielka zmiana może zajść w
człowiek w tak krótkim czasie...
- Powiesz mi coś o swoim synu? - zapytała w
końcu, przerywając tą głuchą ciszę, którą poświęciła na rozmyślania.
- Nie wiedziałem, że jest Mikołaj.
Dowiedziałem się o tym zaledwie kilka dni temu - przeczesał dłonią swoje
przydługie już, kruczoczarne włosy. - Miki został poczęty za czasów mojej
hulaszczej młodości, kiedy to nie potrafiłem zostać przy dziewczynie do poranka,
zapominając o jej imieniu tuż po przekroczeniu progu jej mieszkania. Tak było
również z Lilą, kobietą, która dała mi mój największy skarb. Dopiero teraz, po
upływie czasu, dotarło do mnie, że byłem naprawdę złym człowiekiem…
- A teraz wszystko się zmieniło? - Marta
uniosła brew, świdrując go spojrzeniem.
- Zmieniło. Wszystko się zmieniło - pokiwał
lekko głową, przesuwając dłonią po brodzie. - Teraz najważniejszy jest Mikołaj
i dla niego chcę zmienić dosłownie wszystko. Nigdy nie pomyślałbym, że będę w
stanie pokochać tak kogokolwiek. O tym, że Młody jest moim synem, wiem zaledwie
od kilku dni, a czuję, że byłbym w stanie przenieść góry, byleby on był
szczęśliwy i zdrowy. Na przyszły tydzień planowany jest przeszczep szpiku i
ciągle martwię się o to, że moje komórki mogą się nie przyjąć. Boję się, że
może być już za późno... - po jego policzkach płynęły dwa potoki słonych
kropli.
Bał się okropnie. Bał się, że mimo tego,
że w końcu dojrzał do tego, by być ojcem, nie będzie mógł pomóc swojej latorośli.
Bał się dopuścić do siebie myśl, że coś może pójść nie po ich myśli. Bał się,
że Mikołaj nigdy nie dowie się, że jest jego tatą. Tak dużo myśli, nad którymi
nie mógł zapanować, piętrzyło się w jego głowie. Doskonale wiedział jak
bezradnie musiała czuć się Lilka przez te wszystkie lata, jakie wiele musiała
wycierpieć w walce o ich dziecko. Cieszył się, że jego syn miał właśnie taką
mamę; silną, zdecydowaną, która zrobiłaby by dla niego wszystko. Lepszej matki
nie mógłby wybrać dla Mikołajka…
- Nie poznaję cię, Grzesiek – Marta odstawiła
filiżankę na szklany stolik i uśmiechnęła się lekko. – Naprawdę kochasz
Mikołaja; widzę to w sposobie w jaki mówisz o nim. A co z jego mamą? Jak
zareagowała na powtórne pojawienie się ciebie w jej życiu?
- Lilkę tak naprawdę poznałem kilka tygodni
temu i nie ukrywam – zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Nie wiedziałem
jednak, że ta kobieta pojawiła się w moim życiu kilka lat wcześniej, w czasach
gdy byłem jeszcze niedojrzałym szczeniakiem – westchnął cicho, próbując zebrać
myśli. – Ona również mnie nie poznała. O tym, że Mikołajek to mój syn
dowiedzieliśmy się przez przypadek; niedawno Resovia wzięła udział w akcji
dotyczącej dawstwa szpiku kostnego, a że Mikołaj był od bardzo dawna
zarejestrowany w bazie danych… Jego lekarz wezwał mnie do siebie i tak wyszło.
- Historia jak z jakiejś telenoweli – kąciki
jej ust uniosły się ku górze. – Ale cieszę się, że jesteś szczęśliwy. A Mikołaj
będzie zdrowy, musisz tylko w to wierzyć – chwyciła leżącą przed nią teczkę z dokumentami
i podniosła się z fotela. – Muszę już lecieć, obowiązki wzywają. Mam nadzieję,
że odezwiesz się do mnie czasami – musnęła jeszcze jego policzek, szepcząc
ciche powodzenia i po raz kolejny zniknęła z jego życia.
- Miki, jeden pluszak wystarczy – posłałam
synkowi groźne spojrzenie, a on głośno westchnął, wpychając się na moje kolana.
- Ale Florian będzie się nudził podczas
zabiegu – zrobił słodką minkę, która zazwyczaj na mnie działa.
Właśnie: zazwyczaj. Dzisiaj byłam w tak
podłym nastroju, że dosłownie nic nie byłoby w stanie poprawić mi humoru, nawet
moje najcudowniejsze maleństwo, które wpatrywało się we mnie kosokowymi oczyma;
tak, przestałam już się oszukiwać, że jest inaczej, Mikołaj to mała kopia
Grzegorza. Począwszy na wizycie jego, która totalnie zbiła mnie z pantałyku, a
skończywszy na rozmowie z Jakubem, który stwierdził, że Mikołaj od jutra
powinien leżeć na oddziale, żeby jak najlepiej przygotować się do przeszczepu.
Grzesiek również w najbliższym czasie miał wstawić się na oddział, więc
spotkania z nim będą nieuniknione, chociaż tak bardzo starałam się je
ograniczać.
Młody na onkologii powinien spędzić dwa
tygodnie, bo w tracie podawania mu chemii jego szpik kostny zostanie kompletnie
zniszczony, by zastąpić go komórkami macierzystymi Grzegorza. Okropnie bałam
się tego; wiedziałam w jak złym stanie jest mój synek i do czego to wszystko
może prowadzić. Ale przecież musiałam zaufać Jakubowi; znał się na tym i, prócz
Grześka, był jedyną osobą, która mogłaby uratować tę małą, najważniejszą dla
mnie osóbkę. W każdej chwili modliłam się o powodzenie zabiegu i o to, żeby
Mikołaj był w końcu zdrowy, bo przecież tak bardzo na to zasłużył.
- Nie będzie, zajmę się nim – posłałam
synkowi wymuszony uśmiech i wrzuciłam do walizki przygotowane wcześniej
ręczniki. – Możesz za to wziąć trzy książki. I namówić wujka Tomka na to, żeby
pożyczył ci tablet - musnęłam jego czółko i przytuliłam mocno do siebie.
Instynktownie zarzucił mi rączki na
ramiona, przylegając do mnie mocno. Te
zaledwie kilkanaście kilogramów na kolanach były odwrotnie proporcjonalne do
ogromu miłości, jaką darzyłam swojego synka. Zrobiłabym dosłownie wszystko,
żeby w końcu nadszedł taki dzień, w którym nie będzie musiał truć się garścią
tabletek i razem z kolegami będzie mógł cieszyć się życiem. Często wyobrażam
sobie go w prawniczej todze albo białym kitlu. Chciałabym, żeby kiedyś założył
rodzinę, miał wspaniałą żonę i dzieci. Chciałabym dla niego wszystkiego, co
najlepsze. A przede wszystkim chciałabym, żeby był zdrowy...
- Mamo, nie płacz - szepnął, wycierając
rączką słone krople, które spływały po moich policzkach. Chwyciłam jego dłoń i
musnęłam ją ustami. - Damy radę, zawsze dajemy! Zawsze mi powtarzałaś, że
musimy wierzyć w to, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Pamiętasz, że babcia
nade mną czuwa? Ona nie pozwoli zrobić mi krzywy, sama zawsze tak mówiłaś.
- Wiem, tylko...
- Mamo, nie martw się, że coś mi się stanie,
a nawet gdyby... - położył obie dłonie na moich policzkach i zmusił do
popatrzenia sobie w oczy. - Nie jesteś sama. Masz przecież Grześka. On się tobą
zajmie, gdy kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym będę musiał odejść...
_________________________
Przepraszam za obsuwkę. Nie wyrabiam się z niczym. :<
39091085 - kontakt
Totalnie się rozbeczałam. Myśl o tym,że Mikołajek mógłby odejść... Nawet nie chce sobie tego wyobrazić! Proszę Cię, nie próbuj tego rozwiązać w ten sposób... Nie chciałabym również,aby po całym tym zabiegu (który musi się zakończyć w pozytywny sposób! ) Lilka odwróci się od Grześka plecami. Fakt,nie postąpił dobrze w przeszłości,ale ile ma jeszcze cierpieć z tego powodu? Już stracił kilka lat z życia swojego synka,które nigdy nie nadrobi... Mam nadzieję,że Lila o tym również pomyśli,bo mimo wszelkich przeszkód,jakie napotkała na swojej drodze,zawsze miała przy sobie Mikołajka. Szczęściara z niej,że sprawiła,iż Kosok się zmienił... Nie każdy ma taki wpływ na facetów :p
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny muzyka idealnie dobrana! ♥
Pozdrawiam :*
Jeju jaki ten Mikołaj jest dojrzały. Ale ma nadzieję, że przeżyje zabieg;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
Jeju jak przeczytałam końcówkę co Mikołaj powiedział Lilce poprostu się rozpłakałam...
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział....
Aż się beczeć chce, serio. Mieć takiego dzieciaka jakim jest Mikołaj, takiego dojżałego. Żaden dzieciak nie jest aż tak odważny, jak właśnie Mikołaj. Nie wyobrażam sobie, żeby miało się nie udać. Mam nadzieję, że Kosok będzie wspierał Lilę w tym trudnym okresie i nie będą drzeć ze sobą kotów. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzytając słowa Mikołaja do Lilki łzy stanęły mi w oczach, że tak mały chłopiec może powiedzieć takie słowa. Mam nadzieję, że od teraz będzie tylko lepiej i Mikołaj wyzdrowieje, a Lilka z Grześkiem przyznają się przed sobą do swoich uczuć i będą mogli w końcu być pełną, szczęśliwą rodziną :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Była Grześka ma rację, cała ta sytuacja z Mikołajem jest jakby z telenoweli. ale nic by się takiego nie stało - no może oprócz choroby młodego -, gdyby Grzesiek za młodu był bardziej odpowiedzialny. ale nie ma co patrzeć w przeszłość, gdy teraz Mikołaj potrzebuje obojga rodziców.
OdpowiedzUsuńna sam koniec też miałam łzy w oczach. mam totalną pustkę i nie wiem, co więcej napisać.
pozdrawiam, Jagoda :*
http://zbyt-trudne.blogspot.com/
jejku.... Mikołaj jest the best! <3 uwielbiam to opowiadanie :) zawsze kiedy wstawiasz rozdział cieszę się jak głupia :P wstawiaj częściej! pozdrawiam Nat :*
OdpowiedzUsuńMikołaj, Ty psycholku, nigdy więcej nie mów takich rzeczy... Rany, miałam wielką nadzieję, że po tym odcinku będzie po operacji...
OdpowiedzUsuńp
G
Nie zaglądałam tu już jakiś czas i z miłą chęcią nadrobiłam zaległości. To opowiadanie jest genialne. :)
OdpowiedzUsuńPrzemiana Kosoka mnie po prostu oczarowała. Kto by pomyślał, że mały chłopiec wywróci jego życie o 180 stopni. Na szczęście wyszło to na dobre. :)
Mikołaj zadziwia mnie swoją dojrzałością. Przeszedł w swoim życiu juz wiele i mam nadzieje, że w końcu będzie zdrowy i pozna swojego ojca. :) Teraz z niecierpliwością czekam na rezultat przeszczepu. Trzymam kciuki za Młodego. :)
P.S. W wolnej chwili zapraszam na mój pierwszy samodzielny blog o siatkówce: http://miedzy-noca-a-dniem.blogspot.com/
Jeśli możesz to powiadamiaj mnie o nowościach. :)
Pozdrawiam i życzę weny :*
Zapraszam Cię do wpadnięcia na moje blogi ^^
OdpowiedzUsuńhttp://lirycznedramatyczne.blogspot.com
http://bezostrzezenia.blogspot.com
+ Komentarz zawsze miło widziany!
Pozdrawiam cieplutko, Faith.
a ja zapraszam Cię do zakładki ,,kontakt".
UsuńMiki... ;< <3
OdpowiedzUsuńWitaj Kochana Agg~! :)
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było, ale nie dlatego, że przestałam czytać. Ostatnio jakoś ciężko było mi się zabrać za cokolwiek, ale postanowiłam w końcu spiąć tyłek i ponadrabiać zaległości,oczywiście na pierwszy rzut poszła "Anielska", bo ona zawsze poprawia mi nastrój. :*
Kosok. Boże, jak ten facet się zmienił; jaką on przeszedł metamorfozę, to się w głowie nie mieści i aż trudno w to uwierzyć. Ale to dobrze, to bardzo dobrze, że w końcu wydoroślał, zaczął myśleć jak na prawdziwego mężczyznę przystało... I dlaczego się tak stało? Ano dlatego, że w jego życiu pojawił się Ktoś wyjątkowy, kto zasługuje na wszystko, co najlepsze; ktoś, kto potrzebuje teraz pomocy bardziej niż ktokolwiek inny na świecie; ktoś, kto odmienił jego dotychczasowe życie. Mały Mikołajek. :) Nie mówiąc oczywiście o Lilce, która zawładnęła myślami Grześka już od pierwszej chwili, kiedy się spotkali. :)
Biedny, mały kochany Mikuś... To dziecko jest niesamowite! Ma świadomość tego, że jeśli przeszczep się nie przyjmie, to być może jego życie się zakończy, a mimo tego nie boi się i otwarcie o tym rozmawia. Co więcej, nie martwi się o swoją mamę, bo jest przekonany o tym, że Grzesiu zaopiekuje się nią należycie. I to jest chyba w tym wszystkim najpiękniejsze, że w tej całej nerwowej, smutnej sytuacji, Mały widzi jakieś pozytywy. :)
Swoją drogą, Mikołaj przeżyje,prawda? Nie wyobrażam sobie innego scenariusza... :(
ściskam Cię, Agg :*
Patex