środa, 27 listopada 2013

24. Teraz pozostaje nam tylko czekać...




       Dzień przeszczepu bez wątpienia mogę nazwać najbardziej traumatycznym dniem w moim życiu i tak bardzo chciałabym, żeby w końcu miał swój kres. Chyba jeszcze nigdy nie powiedziałam tak wielu paciorków, jak właśnie dziś. Juśka, wiedząc, w jakim jestem stanie i jak bardzo potrzebuję jej pomocy, zamknęła dzisiaj kawiarnię i siedziała przy mnie stale zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Chciałabym, żeby miała rację i ten cały koszmar, związany z chorobą Mikołaja skończył się. Chciałabym, żeby mój syn nie musiał każdego wieczora zażywać garści tabletek, mających umożliwić mu normalne funkcjonowanie i uśmierzenie bólu. Chciałabym, żeby w końcu był zdrowy i szczęśliwy, bo zasługuje na to jak nikt inny.
  - Lila? - podniosłam głowę i ujrzałam zatroskaną twarz Nowakowskiego, który dzierżył w dłoniach papierową torbę z Mc'Donaldsa. - Grzesiek powiedział mi, że to dziś, więc postanowiłem dowiedzieć się od ciebie jak z Młodym?
  - Nic jeszcze nie wiem - wyszeptałam, ukrywając twarz w dłoniach. Dwie słone krople spłynęły po moich policzkach, torując drogę dwóm potokom. Wiem, że nie powinnam płakać; obiecałam to przecież Mikiemu, ale ta sytuacja coraz bardziej mnie przytłaczała. Chciałabym, żeby Kuba w końcu wyszedł z sali zabiegowej i powiedział, że z moim dzieckiem jest wszystko w porządku. Chciałabym móc w końcu przytulić swojego syna i powiedzieć mu, jak bardzo go kocham. Chciałabym, żebyśmy w końcu byli szczęśliwi. - Boże, niech ten horror w końcu się skończy...  – wyszeptałam, wycierając łzy w chusteczkę higieniczną o zapachu rumianku.
  - Będzie dobrze, musi! - zapewnił Piotr, kucając obok mnie. - Nie będzie odrzutu. Przecież szpik pochodzi od jego ojca, a to zwiększa szanse na powodzenie zabiegu. W dodatku Mikołaj jest silny, ma to przecież po tobie - poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu, uśmiechając się w ten specyficzny dla siebie sposób. - Masz, zjedź coś. Wiem, że jest to najzdrowsze, ale uwierz mi, nadaje się do jedzenia sto razy bardziej niż to, co ja miałbym przygotować ci własnymi rękoma.
     Zmarszczyłam lekko brwi, starając się, by mój mózg przetrawił to wszystko, co przed momentem przekazał mi Piotr. Uśmiechnęłam się, odbierając pakunek od Nowakowskiego i wyciągnęłam z niego jeszcze ciepłą kanapkę. Dopiero jej zapach, który dostał się do moich nozdrzy, uświadomił mi jak bardzo jestem głodna. Pochłonęłam ją w ekspresowym tempie, to samo czyniąc z frytkami.
  - Dzięki, Piotrek – powiedziałam, wycierając usta w papierową chusteczkę. – Tego było mi trzeba, chociaż o tym nie wiedziałam.
  - Nie ma sprawy, zawsze możesz na mnie liczyć – puścił mi oczko. Usiadł na krześle obok i rozłożył swoje długie nogi. Milcząc, wsłuchiwaliśmy się w szpitalną symfonię dźwięków, która z każdą sekundą drażniła mnie coraz bardziej. Fakt, byłam do niej przyzwyczajona; przecież szpitalne korytarze w ciągu kilku ostatnich lat gościły mnie bardzo często. – Grzesiek bardzo to przeżywa – przerwał ciszę i spojrzał mi głęboko w oczy. – Ja wiem, że trudno ci wybaczyć to, że przed kilkoma laty zachował się co najmniej nieodpowiedzialnie, ale…
  - Piotrek, ja wiem, że to twój przyjaciel…
  - Nie chodzi o to, Lila – przerwał mi. – On się zmienił, naprawdę. Zależy mu na waszym dziecku i kocha Mikołaja całym sercem. Pozwól Młodemu, żeby mógł cieszyć się ojcem, który zrobiłby dla niego wszystko. Samo to, że dzisiaj zamiast być na treningu przed niezwykle ważnym meczem, jest w szpitalu i oddaje Mikiemu szpik. Nie wiem, czy jeszcze rok temu byłby zdolny do czegoś takiego. Poza tym jest przecież jego tatą, a to coś już znaczy…
  - Po co mi to mówisz? – zapytałam, czując podnoszące się mi ciśnienie. – A wiesz jak ja się czułam przez te wszystkie lata, kiedy nie wiedziałam, czy moje dziecko dożyje kolejnego dnia? Wiesz, jak ja czułam się, gdy zbierałam z poduszki wypadające mu z głowy włoski? Nie wiesz! I on też nie wie. Jestem mu wdzięczna, że oddał naszemu dziecku szpik i będę mu za to wdzięczna do końca życia, ale nie wymagajcie ode mnie tego, żebym stwierdziła, że nic takiego się nie stało. Fakt, byliśmy wtedy szczeniakami, którzy nachlali się i kochali bez zabezpieczenia i wina leży po obu stronach, jednak to ja odpokutowywałam to przez całe życie. Wiesz jak czułam się, gdy ojciec wyrzucił mnie z domu, bo zbrzuchaciłam się na dyskotece? – przerwałam na moment, by zaczerpnąć powietrza. – Nie wiesz… Więc nie masz prawa wymagać ode mnie, żeby przyjęła Grzegorza z otwartymi ramionami i tak po prostu o wszystkim zapomniała.
     Nowakowski zawiesił nisko głowę, zapewne nie wiedząc, co powiedzieć. Właściwie jeszcze nikomu nie mówiłam o tym, co czułam. Każdy, kto mnie znał zapewne myślał, że jestem twardą babką, niedającą napluć sobie w kaszę. Właściwie pozowałam na kogoś takiego; musiałam być silna – za siebie i za Mikołaja. Przecież matka, która ciągle się rozkleja, nie była mu do niczego potrzebna.
  - Nie wiedziałem… - wyszeptał w końcu. – Przepraszam.
  - Nie, to ja cię przepraszam. Nie powinnam wylewać na ciebie swoich frustracji. To wszystko mnie po prostu przerasta. Najpierw bezskuteczne poszukiwanie dawcy, potem pojawienie się Grześka w naszym życiu. Momentami nie ogarniam tego wszystkiego – wzięłam głęboki oddech i odrzuciłam do tyłu swoje czarne loki, wyjątkowo niesforne dzisiejszego dnia. – Chciałabym, żeby Mikołaj był w końcu zdrowy. A potem? Niech będzie, co ma być…
  - Chciałbym tylko, żebyś miała na uwadze to, że Grzesiek nie odpuści walki o Mikołajka. Sam nie miał łatwego dzieciństwa, szczególnie jeśli chodzi o kontakty z ojcem, więc jego priorytetem będzie to, żeby zapewnić Młodemu to, czego on sam nie miał.
       Czasem dobrze jest się wygadać teoretycznie obcej osobie, a Piotr ewidentnie potrafił słuchać. Zazdroszczę Grześkowi takiego przyjaciela, naprawdę. Co prawda, moja Jusia jest najcudowniejsza na świecie i nie zamieniłabym jej na nikogo innego, ale nie jest facetem i pewnych kwestii nie potrafi zrozumieć. Tak jak teraz, dokładnie przedstawił mi punkt widzenia Grześka. Wytłumaczył to, czego przez swoją chorobliwą zazdrość o Młodego, nie chciałam zrozumieć. Przecież to proste, że byłam o niego zazdrosna. Zawsze byliśmy razem – razem przeciwko całemu światu. Nie zniosłabym tego, że pojawił się ktoś, kogo Młody może pokochać równie mocno, jak mnie. Strach pomyśleć, co będzie, jak za kilkanaście lat przyprowadzi do domu jakąś niewiastę…
  - Dzięki, Piotrek – powiedziałam w końcu. – Naprawdę wiele uświadomiłeś mi tą rozmową – posłałam mu jeszcze krzywy uśmiech.
  - Obiecaj mi jedno; dasz Grześkowi szansę, okej?
  - Przynajmniej spróbuję – westchnęłam cicho.
      Nowakowski uśmiechnął się ciepło i poklepał mnie po ramieniu. Prawdę powiedziawszy, cieszyłam się, że był tu ze mną. Juśka musiała na chwilę jechać do swojego mieszkania i gdyby nie Piotrek, podczas jej nieobecności, dostałabym chyba zawału. Co chwilę zerkałam na drzwi w których powinien pojawić się Kuba i przekazać mi informacje odnośnie zabiegu.
      I w końcu nadeszła ta chwila, kiedy wrota sali otworzyły się i wyłonił się z nich brunet w towarzystwie innego lekarza i dwóch pielęgniarek. Momentalnie znalazłam się przy nim i z sercem na dłoni czekałam na jakiekolwiek informacje, odnośnie przeprowadzonego przed chwilą zabiegu.
  - Wszystko poszło zgodnie z planem – powiedział Rynkiewicz, uśmiechając się ciepło.
      Z piskiem rzuciłam mu się na szyję, czując, że unoszę się ku górze. No tak, Jakub był ode mnie znacznie wyższy, a nawet mogę pokusić się o stwierdzenie, że był niewiele niższy niż Grzegorz.
  - Dziękuję – wyszeptałam, odsuwając się od niego. Po mojej twarzy płynęły sobie teraz beztrosko dwa potoczki, rozmazujące przy okazji misternie przygotowywany makijaż. – Kiedy będę mogła go zobaczyć?
  - Nie prędko. Co najmniej dwa tygodnie musi spędzić w izolatce, żeby do organizmu nie dostała się żadna bakteria – powiedział Kuba, kładąc mi dłoń na ramieniu. – Bądź dobrej myśli, Lila. Jak na razie wszystko poszło tak, jak sobie wcześniej to założyłem. Młody bardzo dobrze przeszedł cały zabieg. Teraz pozostaje nam tylko czekać…  
______________________

Teraz może być już tylko dobrze!

Widzę, że zrobiłam niepotrzebny popłoch w sprawie końca Anielskiej.
Mówiąc, że zbliżamy się do końca, nie miałam na myśli tego, że już pojawi się epilog.
Czeka nas jeszcze kilka rozdziałów tegoż opowiadania i dłuuuugi epilog.
A poza tym w dniu skończenia Anielskiej ruszy Bez znieczulenia, więc nie zostawiam Was z niczym. ;)

Ja i mój naderwany staw skokowy serdecznie pozdrawiamy!

39091085 

10 komentarzy:

  1. Chciałam zacząć od słów pocieszenia dla Lilki,ale najpierw muszę życzyć Ci szybkiego powrotu do zdrowia! :) Trzymaj się mocno, i niech się szybko goi :)
    Mam nadzieję,że równie szybko Mikołaj wyzdrowieje,a co najważniejsze, Grzegorz również wróci do formy :) Piotrek może i jest cichy,ale mówi bardzo mądrze. Ja również chciałabym,by Lila dała mu szansę,bo Mikołajek zasługuje na to,by mieć przy sobie obojga rodziców. Już wystarczająco długo sami walczyli ze wszystkim z Lilką. Jestem pewna,że Kosok nie zostawi ich ani na chwilę, i wierzę,że będzie walczyć o swoją rodzinę.
    Trzymaj się mocno! :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. kurczę, w sumie dobrze, że Lilka wygadała się Piotrkowi. nie miała łatwo, ale zawsze dawała sobie radę. ;) na pierwszy rzut oka może i była twardą babką, ale w środku przeżywa wszystko. a Grzesiek też za młodu nie miał łatwo.
    no ale to teraz powinno pójść z górki. Miki wyzdrowieje, a Lilka przemyśli sobie wszystko i kto wie? może da Grześkowi drugą szansę? :)
    pozdrawiam, Jagoda :*

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu!:) całe szczęście - ja też uważam, że teraz może być tylko lepiej :) wszystkim ich się należy!
    A dłuuuuuuuuugi epilog bardzo do mnie przemawia :D
    Uważaj na staw!:*
    p
    G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nózia w gipsie, nie do ruszenia ;<

      Usuń
    2. oj, kiepściutko. Jest jakaś plaga, każdy robi sobie coś w nogi! Długo w tym gipsie zostanie? Tym bardziej uważaj :)

      Usuń
    3. Do piątku.

      Agg

      Usuń
  4. Grzesiek naprawdę ma świetnego przyjaciela. Fajnie, że wytłumaczył Lilii, to że Kosok też to bardzo przeżywa, że nie jest z tym sama. Poza tym gołym okiem widać przemianę Kosoka. Nie ma już tego dawnego bawidamka. Mam nadzieję, że Lilka da mu szansę i będą szczęśliwą rodzinką we trójkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie mogę, no Pit to ideał przyjaciela. Prawie ja Ty xD

    Wracaj do Szczecka, bo ten Twój całkiem dziczeje bez Ciebie! Ja wiem, że mamine obiadki najlepsze, ale my Cię potrzebujemy, nooo ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Pit dobre stworzenie, przyjdzie, nakarmi, pocieszy, wytłumaczy co trzeba. :D
    Zdziwiłabym się, jakby Lilka nie byłaby zazdrosna o Mikołaja. Jej mały syneczek. <3
    Teraz tylko, żeby Miki wyzdrowiał, Grześ mocno się starał, no i by Lila doceniła starania. I wielki happy end. (albo i nie?!)
    pozdrawiam e.

    OdpowiedzUsuń
  7. No, w końcu przybyłam! Przepraszam, że dopiero teraz, ale studia nie dawały mi ostatnimi czasy żyć normalnie...
    Co tu dużo mówić? Nie wiem, czy już to pisałam kiedyś, czy nie, ale Piotrek jest według mnie takim Dobrym Duszkiem w tej całej sytuacji, czuwającym nad główną Trójcą. :) Przyjdzie, wesprze, wysłucha, poradzi - nic, tylko się cieszyć z posiadania takiego Przyjaciela ; Przyjaciela przez duże "Pe." :)
    Przeszczep się udał, teraz może być już tylko lepiej, w co oczywiście bardzo wierzę i nie przyjmuję w ogóle żadnej innej opcji. :)
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń