Ku mojej uciesze, stan Mikołaja bardzo szybko ulegał poprawie i nie było już żadnych przeciwwskazań, by po zaledwie dwóch tygodniach pozwolono mi do niego zajrzeć na moment. Z utęsknieniem czekałam na ten dzień, by ponownie móc przytulić do swojej piersi moje ukochane maleństwo, którego wyniki z dnia na dzień były coraz lepsze, a rokowania rosły z każdą kolejną chwilą. Oczywiście doskonale wiedziałam, że niesie to ze sobą pewne ryzyko, dlatego przez ostatnie dni bardzo o siebie dbałam, starając się nie złapać żadnego wirusa, mogącego mu chociaż minimalnie zaszkodzić. Nie po to walczyłam tak o ten przeszczep, żeby przez własną głupotę zaprzepaścić szansę na nowe, nienaznaczone chorobą, życie mojego dzielnego pięciolatka w piżamce z Chudym z Toy Story.
Muszę przyznać, że od samego miałam ogromne wsparcie ze strony Kosoka; każdego dnia wpadał by móc chociażby chwilę popatrzeć na naszego synka przez szklaną szybę, kilkakrotnie w ciągu dnia dzwonił, by zapytać jak czuje się Młody i przesyłając pozdrowienia od zawodników Resovii. Momentami nie mogłam uwierzyć, że w ciągu tych kilkunastu tygodni aż tak mógł się zmienić. Z kogoś, kogo był mistrzem w samouwielbieniu, stał się cudownym mężczyzną, który bez wątpienia zrobiłby wszystko dla naszego synka. A Mikołaj? Mikołaj wręcz uwielbiał go i nic ani nikt niebyły wstanie zniszczyć jego kryształowego zdania o Kosoku. I ja zaczęłam myśleć o nim inaczej; już nie jak o wrogu publicznym numer jeden, a jako o mężczyźnie, który dał mnie największy skarb i który po raz drugi obdarował go życiem, bo nie mogłam nazwać tego inaczej. Kosa już zawsze będzie w naszym życiu, czy tego chcę czy nie, a jeśli zacznę to akceptować, wyjdzie to z korzyścią nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla Mikołaja. Tym bardziej w świetle wydarzeń, które miały nastąpić w najbliższym czasie...
Poprawiłam mu puchową poduszkę pod głową i złożyłam delikatny pocałunek na jego czole, którego temperatura na szczęście wróciła już do normy. Jakub twierdził, że kryzys minął i już niedługo będę mogła zabrać Mikiego do domu, w którym podczas jego nieobecności było strasznie cicho i pusto. Ale nie ma co się dziwić; Tomek balował na mieście albo uczył się do kolokwiów, a ja większość czasu spędzałam w szpitalu lub w Anielskiej, która jak na złość od rana do wieczora pękała w szwach. Jeśli kiedyś jeszcze będę narzekała na ciszę w domu, niech trzaśnie mnie piorun. Teraz wiem, że nie ma niczego gorszego od głuchej ciszy, panującej w moim mieszkaniu i poczucia bezsilności, spowodowanego tęsknotą za dzieckiem.
Z niecierpliwością zerkałam na swój zegarek; niedługo miał pojawić się Grzesiek i mieliśmy wspólnie oznajmić Mikołajowi, że to właśnie Kosok jest jego ojcem. Widziałam to przejęcie w oczach siatkarza, gdy podczas naszej wczorajszej rozmowy, zgodziłam się powiedzieć Młodemu prawdę. Przecież nie mogłam zabronić mu kontaktów z synem, tym bardziej, że po tym, co dla nas zrobił. Nie byłam aż taką zołzą. Poza tym, Grzesiek kochał Mikołaja, czego byłam pewna. Kochał go najprawdziwszą ojcowską miłością, której ja niestety nie mogłam mu ofiarować. Zawsze marzyłam o tym, żeby mój synek miał pełną rodzinę, jednak życie potoczyło się inaczej. A teraz, gdy los się w końcu do nas uśmiechnął, Mikołaj miał prawo dowiedzieć się, że oddałby za niego wszystko i strasznie go kocha.
Dziś nadszedł ten moment. Moment, na który Mikołaj czekał całe życie. Dzień, w którym miał dowiedzieć się, że prócz kochającej mamy, posiada również ojca, dla którego jest jednakowo ważny. Jedyne, czego obawiałam się, to reakcji Mikołaja. Mógł mieć do mnie pretensje, że ukrywałam to przed nim przez tyle lat, ale przecież był jeszcze za mały na to, by dowiedzieć się co wydarzyło się między mną a Grześkiem przed kilkoma lat. Wzięłam kilka głębokich oddechów, modląc się, by mój głos nie zdradzał zdenerwowania, jakie mi towarzyszyło. Myślałam nawet, żeby wcześniej chlapnąć sobie jakąś setkę na uspokojenie, ale dla mojego organizmu, który średnio przyjmował alkohol, zakończyłoby się to bliską wizytą z muszlą klozetową, więc postanowiłam pójść na żywioł.
- Mikołaj, pamiętasz jak pytałeś mnie o swojego tatę? – zapytałam spokojnie, siadając na jego łóżku, a Misiek pokiwał głową, nie odrywając wzroku od czytanej przez siebie książeczki. Kubuś Puchatek, otrzymany od najlepszego kumpla, Cichego Pita, był przecież sto razy ciekawszy niż rozmowa ze starą matką. Dopiero, gdy znacząco odchrząknęłam, zamknął wertowane przez siebie dzieło i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Zawsze wtedy odpowiadałaś, że bardzo mnie kocha, ale nie może z nami mieszkać – odparł niechętnie, lekko zirytowany tym, że przeszkadzam mu w tej ważnej czynności.
- I co jeszcze mówiłam? – dopytałam spokojnie, łapiąc jego rączkę. Zmarszczył lekko czoło i uniósł lewą brew. Przez moment wyglądał dokładnie tak jak Grzesiek. Ogólnie rzecz biorąc coraz częściej zaczynałam dostrzegać to podobieństwo między nimi. Szczególnie teraz, gdy zamiast czarnych loków, na głowie Mikiego znajdował się czarny meszek.
- Że pewnego dnia w końcu do mnie przyjedzie – rzekł, odkładając na książkę na bok i patrząc na mnie wyczekująco.
Był strasznie niecierpliwy, do czego zdążyłam się już zresztą przyzwyczaić przez te pięć lat jego egzystencji. Nawet na świat wyszedł kilka dni wcześniej niż powinien. I coraz częściej zaczynałam utwierdzać się w przekonaniu, że ma to właśnie po swoim ojcu. Tak, coraz bardziej przypominał Grześka i nawet przestałam już z tym walczyć. Przecież musiałam się z tym pogodzić, tym bardzie, że zauważało to coraz więcej ludzi. Piotrek, Juśka, Zibi i nawet sam Grzegorz, dumny z tego, że jego syn jest jego małą kopią. Po mnie miał tylko włosy i uśmiech, ale i tak byłam z tego dumna.
- Właśnie dzisiaj nastał ten dzień – rzekłam powoli, wpatrując się dokładnie w oniemiałą twarz Mikołajka, a następnie wstałam z łóżka i podeszłam do szpitalnych drzwi, za którymi stał już ciężko wystraszony Kosok. Był tak blady, że nie sposób byłoby odróżnić jego twarz od kredy. Zaśmiałam się pod nosem, widząc go w takim stanie.
- Cześć, Grzesiek! Chcesz poznać mojego tatę? Mama mówi, że zaraz tu będzie – Mikołaj podekscytowany, usiadł na łóżku, podskakując przy tym, jakby miał osę w majtkach. Radość wręcz rozpierała jego małe ciałko i również na moją twarz wpłynął uśmiech, jednakże za sekundę spoważniałam, wiedząc, jaką wiadomość mu przekażemy.
- Tak się składa, że… - zaczęłam, ale Grzesiek przerwał mi, kładąc swoją dużą dłoń na moim ramieniu.
- Ja jestem twoim tatą – powiedział to w sposób, jakby stwierdził, że za oknem świeci słońce. Głos nie zatrząsł mu się ani przez sekundę. Wiedziałam, że mimo tego zdenerwowania, które mu towarzyszyło, był również bardzo zdeterminowany do tego, by Młody w końcu dowiedział się o wszystkim.
Mikołaj usiadł jak zaczarowany i bez słowa wpatrywał się a to na mnie a to na Grzegorza, jakby licząc, że któreś z nas za chwilę krzyknie ,,żartowaliśmy!”, ale przecież tak się nie stanie. Przełknęłam głośno ślinę i usiadłam obok Młodego, wyczekując jego reakcji.
- Jesteś moim tatą…? – zapytał cichutko, wpatrując się w Grześka. – Dlaczego powiedziałeś mi dopiero teraz? Dlaczego nie byłeś na żadnych z moich urodzin albo na żadnym przedstawieniu w przedszkolu? Nie chciałeś mnie i mamy? – zapytał łamiącym się głosikiem.
- Nie chodzi o to, że nie chciałem – usiadł obok nas i chwycił jego dłoń. – Po prostu musiałem dorosnąć do tego, żeby wziąć za ciebie odpowiedzialność i stać się takim tatą, na jakiego zasługujesz. Wiem, że możesz nie chcieć mnie teraz widzieć, bo strasznie skrzywdziłem ciebie i twoją mamę, ale chciałbym, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie najważniejszy i zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy. Chciałbym, żebyś widział we mnie bohatera. Chciałbym, żebyśmy byli prawdziwą rodziną. A wiesz dlaczego? – położył mikołajową rączkę na swojej lewej piersi. – Tu znajduje się moje serce i ono bije tylko dla ciebie. Zawsze będziesz dla mnie wszystkim i do końca swoich dni będę cię kochał. Nawet wtedy, gdy nie będziesz chciał mnie znać – dwie słone krople spłynęły po jego policzkach.
- Przestań się mazać… tato – powiedział Mikołaj, wspinając się na jego kolana. – Nie wiesz, że prawdziwi faceci nie płaczą? Siedem czwartych kobiet nie lubi mięczaków!
- Siedem czwartych? To strasznie dużo – powiedział Kosok, chyba wciąż nie dowierzając, że usłyszał słowo na które czekał od momentu, gdy dowiedział się, że Miki jest jego synem.
________________
Taki miły, przedświąteczny rozdział.
Wiecie, że 25 grudnia powstał prolog Anielskiej?
Taka mała rocznica przede mną ;)
Korzystając z okazji, życzę Wam, moje kochane czytelniczki;
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w rodzinnym gronie,
brzuszków pełnych świątecznych smakołyków (przede wszystkim tego, żeby poszło w cycki!)
i wymarzonych prezentów, a w Nowy Roku wszystkiego, czego tylko sobie zapragniecie. ;)
Wasza Agg ;*
Aż popłynęły mi łzy szczęścia pod koniec! Cudowny rozdział. Trochę bałam się reakcji Mikołaja, ale przyjął to "na klatę" jak prawdziwy mężczyzna. I jak powiedział do Kosoka "tato" to dopiero wtedy Grzesiek się na dobre rozryczał. Chociaż, chciałabym poznać wersję wydarzeń z punktu widzenia Lilki, w sensie, co czuła, kiedy widziała tą scenę między Mikim a Grzesiem. :)
OdpowiedzUsuńTobie również wszystkiego najlepszego na te Święta. Aby spełniły się Twoje marzenia, a sylwester był niezapomniany. :*
O jej... Nie często się zdarza,by zabrakło mi słów,a co gorsze! bym zaczęła płakać po przeczytaniu czegoś tak...niesamowitego! Mikołaj to ideał dziecka, chłopiec,który żył przez wiele lat z chorobą, bez ojca, a teraz potrafi to wszystko zrozumieć,i obrać w żart. Mam nadzieję,że przed nim już tylko te same dobre dni,bo już za wiele się w życiu wycierpiał. Jego matka również, teraz czas już tylko na...miłość :) Wierzę,że oboje z Kosokiem wpadną na to (i to prędko! ) ,że są dla siebie przeznaczeni :D W końcu, nie każdy ma w życiu dwie szanse...
OdpowiedzUsuńAgg, Wesołych Świąt, spędzonych w Rodzinnej atmosferze, by zawsze na Twojej twarzy gościł uśmiech, a sobie życzę (skoro miałam sobie wymarzyć,co tylko chcę ) byś nigdy nie przestała pisać! :*
A tutaj masz coś extra wystrzałowego,choć pewnie widziałaś :D
http://www.youtube.com/watch?v=87yuSDWeihM&feature=youtu.be !♥♥♥
No,i życzę Ci, by spełniło się Twoje marzenie,by Skra powróciła na właściwe miejsce na koniec sezonu :D Złoto! ♥
Spełnienia marzeń! :*
Jesteś okropna, wiesz? Siedzę w autobusie i becze ;)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt ;*
Piękna rocznica!:) Miki NAJLEPSZY Z NAJLEPSZYCH!:) Tylko to "Tym bardziej w świetle wydarzeń, które miały nastąpić w najbliższym czasie..." mi się nie podoba :) ale dobrze, że mają trochę spokojny wszystkim im się przyda :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego, co najlepsze w święta!:*
O rany! Jakie to wspaniałe <3 bardzo się cieszę, że Miki w końcu dowiedział się prawdy i tak chętnie przyjął Grzesia. Mam nadzieję, że teraz wszystko już będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Liv. ;*
O matko! Świetny rozdział, popłakałam się oczywiście, jak przy większości rozdziałów. Mikołaj nawet po dowiedzieniu się prawdy okazał się świetnym dzieciakiem. Grzesiek i Lilka mają szczęście, że mają takiego dzieciaka. Największe brawa nalezą się Lilce, bo to ona go wychowała. Fajnie, że szpik się przyjął i jest coraz lepiej :) pozdrawiam i również wesołych świąt :)
OdpowiedzUsuńjejku, dlaczego ten rozdział jest taki krótki?
OdpowiedzUsuńMikołaj jest już zdrowy i ma pełną rodzinę. bardzo się uśmiałam, gdy przywitał się z Grześkiem i chciał, żeby pozna jego tatę. :)
mam nadzieję, że już teraz nie przytrafi im się nic złego.
Krótki rozdział, ale jakiż treściwy :) Chyba wszystkie wyczekiwałyśmy tego momentu, kiedy Miki dowie się, że Grzesiek jest jego ojcem i pierwszy raz powie do niego "tato". Byłam strasznie ciekawa jak to rozwiążesz i jak zwykle, nie zawiodłam się. Idealnie wyważone.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na 27 :) Pozdrowienia
Szkoda, że ten rozdział taki krótki. :( Ciekawi mnie reakcja Lil na te słowa, bo ja miałam łzy, a ona... zapewnie też.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że z Mikim coraz lepiej, a tajemnica została rozwikłana i będą mieli podstawę do stworzenia rodziny. Innej opcji nawet nie zakładam. ;) Z resztą Mikołaj już się za nich weźmie, jakby coś nie tak w tej kwestii było. :P
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, siły do studiowania i weny do pisania takich cudeniek, jak wszystkie Twoje! ;*
Buziaki, Happ ;*
Miło się czyta takie lekkie i przyjemne rozdziały, naprawdę. :) Nie będę ukrywać, że czekałam z niecierpliwością na ten moment, kiedy Lilka i Grześ zdecydują się powiedzieć Mikołajkowi prawdę. W końcu, przy sprzyjających okolicznościach, doczekałam się. :) I wiesz, co? Wzruszyłam się, bo to wszystko było tak pięknie opisane, tak realne i tak bardzo rozczulające...
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, trochę obawiałam się reakcji Mikiego; myślałam, że znienawidzi Kosoka i że nie będzie chciał go widzieć na oczy za to, że go nie było przez tyle, tych najcięższych i najgorszych lat. A jednak, tak się nie stało. :) Gorąca fala ciepła zalała moje serce, kiedy przeczytałam, jak Młody zwraca się do Grzegorza: "Tato". :) Coś pięknego! Teraz tylko czekać, aż stworzą kochającą się rodzinę. :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci, aby w nadchodzącym Nowym Roku spełniły się wszystkie Twoje marzenia, aby wena sprzyjała, a każdy kolejny dzień był lepszym od poprzedniego! :*
Brak mi słów. *w*
OdpowiedzUsuńPo prostu Cię kocham Agg! :***
Czytam i wyję z zachwytu *__*
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział?:D
OdpowiedzUsuń