poniedziałek, 20 stycznia 2014

28. Nie martw się, mamuśka.

Jakiś czas później...

     O tym, jak moje życie zmieniło się w ciągu ostatnich kilku tygodni, można napisać książkę, która bez wątpienia mogłaby okazać się bestsellerem w dziedzinie fantastyki, gdyż niedorzeczność towarzyszących mi wydarzeń, była jakby wyrwana z umysłu jakiegoś niekoniecznie zrównoważonego literata, nieustannie raczącego się wysokoprocentowymi napojami. Jednak teraz, z perspektywy czasu, bez wątpienia mogę stwierdzić, że jestem jedną z najszczęśliwszych osób na świecie; mój syn, po długiej i wyniszczającej chorobie, dochodził do siebie w szybkim tempie i z każdym nowym dniem jego rokowania rosły, a to, ze dochodzi do siebie, było widać gołym okiem. Do tego od kilku dni miałam go w końcu przy sobie i nieustannie mogłam się cieszyć swoim cudownym pięciolatkiem, który wykorzystując to, że pozwalam mu teraz dosłownie na wszystko, zrobił z mojego mieszkania istne pobojowisko, wypełniając każdy jego kąt, głośnym śmiechem.
     Ponadto, odkąd w moim życiu pojawił się Jakub, wszystko zaczęło układać się jak w przysłowiowej bajce. Może nie jest to jeszcze jakaś wielka miłość, jakie widuje się na komediach romantycznych, bo mogę spać i jeść, ale nie mogę powiedzieć, że jest dla mnie kimś obojętnym i to nie tylko ze względu na to, jak wiele dla nas zrobił. Mam ogromne szczęście, że zakochał się we mnie taki facet; uczuciowy, ciepły i przystojny. Nawet Justyna, która dotychczas bardzo kibicowała mi i Grześkowi, musiała przyznać, że Kuba jest naprawdę fantastycznym facetem, któremu bardzo na mnie zależy i po jednym z wielu wieczorów, które razem spędziliśmy stwierdziła, że zakłada fanklub Rynkiewicza. A poza tym, Mikołaj bardzo go lubił, oczywiście nie tak, jak swojego ojca, w którym widział uosobienie ideału, ale akceptował go i to było najważniejsze.
     Inaczej sprawa miała się z Grzegorzem; podczas każdej rozmowy, starał się wyprowadzić Kubę z równowagi, ciągle rzucając jakieś uszczypliwe uwagi w stronę doktorka. Widząc Rynkiewicza, wpadał w jakiś dziki szał, nieustannie szukając jakiejś zaczepki. Tłumaczyłam sobie to tym, że martwi się o Mikołajka, bo przecież żadnemu facetowi nie powinno nawet przejść przez głowę, ażeby próbować zastąpić mu ojca, a związek z jego matką do tego przecież powadził. Jednak Piotrek, podczas jednej z wizyt w Anielskiej, delikatnie uświadomił mi, że nie chodzi tu tylko o Mikołaja, ale poniekąd także o mnie. Grzesiek wciąż żył złudną nadzieją, że kiedyś będziemy razem, chociaż kilkakrotnie starałam się mu to wyperswadować. Jak widać – bezskutecznie.
  - Dlaczego nie chcesz, żeby zaniósł torbę na górę? – Kuba otworzył drzwi z mojej strony i podając mi dłoń, pomógł wysiąść. Wiedziałam, że jest dżentelmenem i najchętniej wyręczyłby mnie we wszystkich pracach, żebym mogła jedynie leżeć i pachnieć, ale dla mnie taka mała torba podróżna to nic. Szczególnie zważywszy na to, że przynajmniej raz w tygodniu dźwigam przez dwie ulicę zgrzewkę mleka albo codziennie siatki z zakupami na czwarte piętro bez windy, dlatego z pewnością mogę stwierdzić, że nie jestem taka krucha i delikatna, na jaką wyglądam. Życie nauczyło mnie, że trzeba mieć twardy tyłek i  tego, że powinnam polegać wyłącznie na sobie.
  - Nie jest ciężka; to naprawdę tylko kilka rzeczy – powiedziałam cierpliwie, odpinając Mikołaja z fotelika. – A poza tym, gdyby Grzegorz cię zobaczył, zaraz szukałby jakiejś zaczepki. Nie chcę, żeby Mikołaj to widział, dlatego o wiele bezpieczniej będzie, jeśli zostaniesz tutaj. Nie zajmie to dużo czasu; zostawię Grześkowi kilka najistotniejszych instrukcji i pożegnam się z małym.
  - Skoro tak... – wymruczał, kucając przy Mikim. – Baw się dobrze, ale też uważaj na siebie, okej? I pamiętaj o przyjmowaniu leków, a ja obiecuję, że będę opiekował się twoją mamą.
  - Spoko! – Młody przybił z nim żółwika, na znak zawartej umowy, uśmiechając się przy tym rozbrajająco. – Mamo, chodźmy już – uwiesił mi się na ramieniu. - Tata na pewno na mnie czeka! Przecież obiecałem mu, że się nie spóźnimy. Mam mu tyle do powiedzenia; nie widzieliśmy się od wczoraj…
     Westchnęłam cicho i ciągnąc Młodego za rękę, ruszyłam w stronę klatki w której mieszkał Grzesiek. Odrobinę obawiałam się, że Kosa nie będzie potrafił zająć się Mikim, bo to przecież dla niego całkiem nowa sytuacja, ale obaj uparli się, że dadzą sobie razem radę. Zawsze byłam nieco przewrażliwiona na punkcie bezpieczeństwa Mikołajka, ale przecież Grześ był jego ojcem, więc nie powinnam się niczego obawiać. Ponadto, Kosok nie widział świata poza naszym synkiem i za nic w świecie nie skrzywdziłby go; widziałam to w sposobie w jaki na niego patrzył. Ta więź, która narodziła się między nimi w tak krótkim czasie, była naprawdę fascynująca. Dlatego stwierdziłam, że ten wspólny weekend im się po prostu należy, a im szybciej nauczą się siebie nawzajem, tym lepiej będzie dla nich obojga.
     Nacisnęłam dzwonek, zamontowany tuż przy kosokowych wrotach, a dosłownie kilkanaście sekund później, drzwi otworzyły się i ukazał się w nich gospodarz, ubrany w biały t-shirt i czarne, klubowe dresy. Nawet tak, po domowemu, prezentował się nieziemsko. Szybko odpędziłam od siebie tę myśl, przypominając sobie, że na dole czeka nam mnie Jakub, z którym miałam przeżyć najbardziej romantyczny weekend swojego życia, a piękny apartament w sercu Bieszczad już wyczekiwał na moje przybycie. Westchnęłam cicho i ujrzałam, że Grzegorz wpatruje się z uwielbieniem w Młodego, który pośpiesznie puszczając moją dłoń, przytulił się do tułowia ojca, trajkocząc już od progu o dniu spędzonym z moim bratem i planach, jakie miał na dzisiejszy wieczór.
  - Cześć synku – Kosok musnął jego czółko i rozpiął zamek kurtki, którą Młody miał na sobie. – To dzisiaj robimy sobie męski weekend, tak? Skombinowałem wszystkie części Toy Story na DVD i – kątem oka spojrzał na mnie, nachylając się do ucha Mikołajka – kupiłem masę niezdrowych, pysznych rzeczy. Poza tym, wujek Piotrek nas odwiedzi, więc będzie weselej.
  - Dzięki, tato – uścisnął go mocno, a ten wykorzystując okazję, wziął chłopca na ręce.
  - Przytyło ci się trochę – stwierdził z zadowoleniem, poprawiając Młodego na ramieniu. Faktycznie; Mikołaj bardzo szybko przybierał na wadze i dochodził do pełni sił. Grzegorz miał na to wielki wpływ; czasami myślałam, że odnaleziony po latach ojciec, był dla Młodego motywatorem do szybszego powrotu do zdrowia. Nic nie miało takiej siły przekonywania, jak telefon z skargą do ojca; Młody wtedy był wstanie zjeść nawet brukselkę albo brokuły. – Wejdziesz? – teraz przeniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się ciepło.
  - Tak, ale tylko na moment – stwierdziłam, mijając próg mieszkania Grześka. Byłam w nim właściwie po raz pierwszy i musiałam stwierdzić, że było urządzone w świetnym stylu i bardzo do niego pasowało. Wszystko urządzone w nowoczesnym stylu, jednakże w dodatkach było widać kobiecą rękę. Tak, Marta – czy jak jej tam? – miała dość dobry gust. – Mam dla ciebie milion instrukcji, jednakże muszę się śpieszyć, bo Jakub czeka na dole – dokładnie podkreśliłam ostatnie słowa. Tylko po jaką cholerę? Żeby wywołać w nim nutkę zazdrości? Przecież ja nigdy tak się nie zachowywałam; nigdy moim życiowym celem nie było robienie komuś na złość, tym bardziej komuś z kim łączyło mnie tak wiele. Lilka, cholera jasna!, panuj nad sobą, dziewczyno…
     Kosok zaprowadził mnie do swojej kuchni i usiadł przy stole. Postawiłam torbę z rzeczami Mikiego na stole i otworzyłam ją. Wyciągnęłam z niej trzy opakowania tabletek i rozpiskę, według której Mikołaj powinien je zażywać. Podsunęłam ją Kosokowi, a on zaczął studiować ją z wielkim zainteresowaniem, ciągle zerkając na leżące na stole medykamenty.
  - Tych małych nie będzie chciał brać, bo są gorzkie i nie wolno ich popijać, ale mam nadzieję, że tobie uda się go do tego przekonać  – wskazałam placem na okrągły pojemniczek i jeszcze raz zerknęłam w czeluści mikołajowej torby. - Piżamka jest, bielizna i ubrania na jutro i niedzielę też. Niestety, zapomniałam spakować mu szczoteczkę. Zaraz skoczę do…
  - Nie trzeba – przerwał mi. – Kupiłem mu dzisiaj i szczoteczkę i smakową pastę do zębów. Tak żeby w każdym domu miał po komplecie – puścił mi oczko.
  - Okej, to po problemie – chwyciłam za swoją torebkę i podrapałam się po głowie, usiłując przypomnieć sobie jakąś informację, mogącą wydać się mi istotna. – Jak coś, to dzwoń o każdej porze. Być może będzie miał problem z zaśnięciem, poczytaj mu Harrego, wtedy polegnie pewnie po rozdziale. Masz jakieś pytania? – spojrzałam na niego wyczekująco, a on pokręcił głową. – Mikołaj! – zawołałam, a dokładnie trzynaście sekund później, mężczyzna mojego życia pojawił się w drzwiach. – Daj buziaka i obiecaj, że nie zamęczysz taty. A ty mu za bardzo nie pobłażaj. Przy tobie i tak dostatecznie zdziczał – zastrzegłam.
  - Nie martw się, mamuśka. Damy sobie radę. Co nie, młody? – przybił piątkę z naszym synkiem, a Miki pokiwał energicznie głową. – No, leć do tego swojego doktorka; pewnie czeka na ciebie z utęsknieniem, pajac jeden.
     Przewróciłam jedynie oczyma i kradnąc Mikołajowi jeszcze jednego całusa, wyszłam z mieszkania Kosoka. Zdenerwował mnie, dupek jeden. Ale tak to właśnie jest, kiedy nie można pogodzić się z porażką. Nie mogę powiedzieć, że siatkarz jest dla mnie kimś obojętnym, jednakże w tej chwili pragnę być z kimś, kto da mi poczucie bezpieczeństwa i stabilizację, a znając Grzegorza, nigdy nie wiedziałabym, jaki wywinie mi numer następnego dnia. Wsiadłam do samochodu Jakuba i zapięłam pas, zastanawiając się na tym, czy dobrze zrobiłam, zostawiając Mikołajka u Grześka? Z każdą chwilą napawały mnie coraz większe wątpliwości, czy Grzegorz podoła powierzonemu mu zadaniu?
  - Nie martw się, dadzą sobie radę – Kubuś położył mi rękę na dłoni i odpalił auto.
  - Łatwo ci mówić; ja zawsze będę się o niego martwić i nie ważne czy będzie miała pięć lat czy pięćdziesiąt pięć – westchnęłam. – Boje się również tego, że Grzesiek naobiecuje mu złotych gór, a potem to wszystko trafi szlag. Niestety, ojciec mojego syna jest nieco nieodpowiedzialny.
  - Rozumiem twoje obawy, ale myślę, że nie okaże się aż takim dupkiem. Powinni się sobą nacieszyć, tym bardziej, że nasz wyjazd do Stanów, zbliża się wielkimi krokami – przypomniał mi coś, o czym, co starałam się wyprzeć ze swojego umysłu. Półroczny staż w Nowym Jorku, na który Jakub dostał zaproszenie, był tak naprawdę ucieczką przed sobą samą i przed tym, co czuję, a czego czuć nie powinnam.
     Dlaczego to wszystko musi być takie trudne…?

__________________________

No, witam. Maleńka obsuwka, spowodowana sesją.
Już niedługo koniec Anielskiej. ;< 

Rozdział dla mojej Pyski, z którą najlepiej ogląda się meczunie.
Lofciam Cię! <3

ask                       facebook                       39091085

12 komentarzy:

  1. Mikołaj w końcu jest zdrowy! długo na to czekałam, ale w końcu się doczekałam. :)
    Lilka jest chyba trochę rozdarta. bo niby woli Kubę, ale jednak coś tam jej szepce o Grzesiu. a Kosok wybrał chyba jeden z najskuteczniejszych sposobów na odzyskanie kobiety. pajac jeden. :D
    ja też chciałabym dołączyć do fanklubu Rynkiewicza!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kosok rozwalił mnie tymi docinkami do Kuby ;D A Lilka powinna się zastanowić czy warto oszukiwać samą siebie i wyjeżdżać do Ameryki z Kuba, czy spróbować szczęścia z Kosą ;/
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Agg,zaskoczyłaś mnie totalnie! :D Ja też uwielbiam oglądać z Tobą mecze, zawsze wiesz,jak zakończyć jakąś "przyśpiewkę " :D Dzięki:*
    A rozdział ten nie jest totalnie w moim stylu! Po co jej jakiś doktorek,skoro ma obok siebie Grześka? Jest o niebo przystojniejszy, i przede wszystkim na prawdę i szczerze ją kocha. Nie wątpię w to,że może być inaczej. Kosok nie jest taki... Zmienił się,ale nie tylko Mikołajek miał na to wpływ, przede wszystkim Lilka. To właśnie ją poznał jako pierwszą " po latach " , potem dopiero Mikołaja. Widać,że oboje za sobą tęsknili,i darzą się niezwykłym uczuciem. Mogłabym o nich czytać,i czytać...
    Nie podoba mi się totalnie to jej oczarowanie " Doktorkiem" jak i zarówno fakt,że to prawie koniec tego opowiadania :(
    A tak wgl,to Kosok nie jest jej obojętny,ona mu zresztą też nie,przecież to widać, słychać,i czuć :D Mogliby przestać się dąsać, i wreszcie spróbować być ponownie razem :)
    Tak na koniec dodam,co pewnie dawno nie robiłam,że fantastyczna muzyka! ♥
    Trzymaj się mocno, uważaj na kamienice,by sąsiedzi mieli trochę spokoju, i pozdrów swojego P.
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie, nie, nie! Kategoryczne nie dla doktorka! Żadnego wyjazdu do Stanów...Lilka na pewno kocha Grześka tylko jeszcze pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy :D A relacje Mikiego z Grzesiem... <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnie pytanie jest bardzo dobre na ten tydzień... albo miesiąc. Ale, Lila, to na pewno dlatego, że jest blue monday! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja protestuję!
    Miki z Lilką nigdzie nie pojadą do Stanów! Absolutnie! :D
    #TeamKosa pozdrawia! :)
    Czekam z utęsknieniem na następny!
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja również protestuję! :D muszą zostać w Polsce, a nie lecieć do Stanów :P #TeamKosa! pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. #TeamDoktorek pozdrawia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj Lilka, trochę zaufania do Kosoka by Ci się przydało! Wiadomo, jaki był kiedyś, ale nie wiem czy ona zauważyła, ale Kosa się zmienił. I to już było widać po tym, jak zaczęli się spotykać, że tak powiem. A teraz, gdy jest ojcem stał się jeszcze bardziej odpowiedzialny, dlatego nie wierzę, aby sobie nie poradził z Mikołajem. Zresztą oni świata poza sobą nie widzą.
    Co do doktorka. Hmm... Jako nie wyobrażam sobie, aby miał zabrać ze sobą do USA Lilę i Mikołaja. Mały na bank się nie zgodzi, nie mówiąc już o Grześku. Nie teraz, gdy się dowiedzieli o sobie. Mam nadzieję, że Lilka się ogarnie i da szansę Grześkowi, bo te zaczepki słowne w stronę doktorka nie są na od tak. Gołym okiem widać, że Grzesiek jest zazdrosny, że chciałby stworzyć rodzinę z Mikołajem i Lilą. On ją po protu kocha!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. ŻE ŁOT?! NIE LILAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA. CHOCIAŻ I TAK WIEM, ŻE NIE WYJEDZIE :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytam wszystko, a komentować nie mam czasu :(
    #TeamKosa pozdrawia! Kosok zasłużył na szczęście z Lilką, bo zmienił się dla niej i dla ICH synka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja jak zwykle dużo po czasie, za co bardzo przepraszam, ale dziś już jestem, bo przecież nie mogę zawieźć mojej BFF, no nie? :)
    Kurczę, Lila, no! Trochę więcej zaufania do Grześka by się przydało z jej strony; w końcu on się naprawdę zmienił, co zresztą sama niejednokrotnie zauważa, dlatego tym bardziej nie powinna się bać o pozostawienie Mikołaja pod jego opieką. Rozumiem, że do tej pory to ona zajmowała się Mikim i uważała, że nikt nie potrafi robić tego lepiej od niej, ale bez przesady. :) Sytuacja się trochę zmieniła i teraz Mikuś ma także tatę - tatę z prawdziwego zdarzenia, którego pokochał miłością bezgraniczną i obdarzył go niemałym zaufaniem. Lilka, bądź spokojna - chłopaki dadzą sobie radę. :)
    Wyjazd? Jaki wyjazd? Do Stanów? No way! To byłby zbyt duży cios, dla Mikołaja, dla Grzesia... Również chyba dla Kaniewskiej, bo widzę, że zaczyna mieć pewne wątpliwości! I bardzo dobrze, że je ma!
    Poza tym... I tak wiem, że nie wjedzie. Czuję to. :)

    + Pioseneczka w tle = <3 kojarzy mi się tylko z pewnym filmikiem siatkarskim zapowiadającym LŚ 2013. :)

    Ściskam gorąco! :*
    PS. Wieczorem meczyk Modeny! :)

    OdpowiedzUsuń