Myśl o tym, czy dobrze zrobiłam,
przyjmując jakubowe zaręczyny, nie opuszczała mnie ani na sekundę. Przecież
wiedziałam, że będzie cudownym partnerem dla mnie i opiekunem dla mojego
dziecka, że przy nim będę najbardziej bezpieczną i kochaną kobietą na świecie.
Niejednokrotnie dawał mi do zrozumienia, że jestem dla niego wszystkim i w jego
silnych ramionach czułam się jak księżniczka. Jednak wciąż brakowało mi czegoś;
nie czułam tego, co towarzyszyło mi, gdy zaczęłam spotykać się z Kosokiem.
Brakowało tego uczucia niepewności, dreszczyku emocji, stada bocianów robiącego
spustoszenie w moim żołądku na samą myśl o siatkarzu. Grzesiek nigdy nie był mi
obojętny; już podczas naszego pierwszego spotkania poruszył moje serce i coraz
częściej zastanawiałam się, czy to właśnie on nie jest mężczyzną dla mnie. Ale przecież
podjęłam już decyzję, z której nie powinnam się wycofać…
Stając przed wrotami jego mieszkania,
wzięłam głęboki oddech i trzęsącą się dłonią, zapukałam kilkakrotnie, a sekundę
później w drzwiach pojawił się Kosok, lustrując mnie nieodgadnionym
spojrzeniem. Uparł się na rozmowę w cztery oczy, dlatego uprosiłam Tomka, by
zajął się Mikołajkiem i na złamanie karku jechałam do Grzegorza.
- Chciałeś porozmawiać…? – zaczęłam niepewnie,
wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki.
- Tak, wchodź – uchylił drzwi, wpuszczając
mnie do środka. Westchnęłam cichutko, podążając za siatkarzem w stronę kuchni.
Wiedziałam, że zamierza poruszyć temat naszego wyjazdu do Stanów; Mikołaj
przyznał się, że wypaplał mu wszystko, chociaż doskonale wiedział, że sama
chciałam wyjaśnić Kosokowi całą sytuację. Zasiadł przy stole, wskazując miejsce
naprzeciw siebie, które niepewnie zajęłam. Czeka nas naprawdę długa rozmowa…
- Chciałbym ustalić kilka kwestii dotyczących
naszego syna – powiedział bardzo powoli, dokładnie podkreślając dwa ostanie
słowa.
- O jakich konkretnie kwestiach chcesz
rozmawiać? – zapytałam, wpatrując się w jego oczy, które nie przypominały tych
ciepłych węgielków sprzed zaledwie czterech miesięcy, kiedy zaczęliśmy się
spotkać i poznawać siebie nawzajem. Teraz wpatrywał się we mnie jak w
kompletnie obcą osobę, co sprawiało mi nie lada ból. Ale przecież ja sama
dokonałam tego wyboru, więc powinnam mieć pretensje tylko i wyłącznie do
siebie.
- Chciałbym łożyć na Mikołaja; zarabiam
nieźle, więc wydaje mi się, że kwota dwóch tysięcy będzie wystarczająca.
Ponadto nie podoba mi się ten wasz cały wyjazd do Stanów; wiem, że nie mam
prawa wtrącać się w twoje życie i nie mogę kwestionować tego z kim się
spotykasz, ale nie uważasz, że to jeszcze za wcześnie, żeby wyjeżdżać z
Rynkiewiczem do Ameryki? Wyobrażasz sobie, co czuje nasz syn? Przecież on ma
mętlik w głowie! Dopiero co dowiedział się, że ma tatę, a ty już chcesz nas
rozdzielić. Rozmawiałem już z prawnikiem; mam spore szanse na to, by przejąć
opiekę nad dzieckiem, więc zastanów się dokładnie, czy wolisz dogadać się po dobroci
czy wejść na drogę sądową. Jesteś inteligentna; wiesz, że stać mnie na
najlepsze papugi w mieście – wziął głęboki oddech i wbił we mnie lodowate
spojrzenie. – No i wakacje; uważam, że dwa tygodnie pomiędzy sezonem ligowym a
reprezentacyjnym, powinny wystarczyć – mówił rzeczowym tonem, jakby negocjował
jakąś umowę, a ja z każdym kolejnym słowem środkowego miałam coraz większy
mętlik w głowie. – I jest jeszcze jedna sprawa, najważniejsza dla mnie.
Chciałbym, żeby Mikołaj nosił moje nazwisko…
- Nie zgadam się na to, żebyś dawał nam
pieniądze – zaczęłam, ale niedane było mi dokończyć.
- Przez pięć lat nie dostał ode mnie ani
grosza, więc skoro zobowiązałem się być ojcem i zamierzam wziąć na siebie całą
odpowiedzialność, będę na niego łożył, czy podoba ci się to, czy nie. A jeśli
będzie trzeba, założę mu konto w banku, na które będę przelewał pieniądze.
Kiedyś mu się przydadzą.
- To wszystko…? – dopytałam, podnosząc się z
miejsca.
- Nie. Rozstań się z Rynkiewiczem – wstał
gwałtownie i podszedł do mnie.
- No chyba sobie żartujesz?! Nie masz prawa wtrącać
się w moje życie, rozumiesz? – krzyknęłam, mordując do spojrzeniem. Byłam tak wściekła,
że o mało nie trzasnęłam go w mordę. Złapał mnie za ramiona, mocno wpijając się
w moje usta. Mimo, że starałam się go odepchnąć, w starciu z jego silnymi ramionami,
nie miałam żadnych szans.
- Kocham cię, idiotko. Kiedy to w końcu
zrozumiesz?!
- Zjawiasz się po sześciu latach i ponownie
przewracasz moje życie do góry nogami? W co ty sobie w ogóle pogrywasz,
Grzesiek? – złapał ją mocno za nadgarstki i zachłannie wpił się w bladoróżowe
usta dziewczyny. Nikt dotąd nie całował tak Lilianny w ten sposób; nikt nigdy
tak jej nie pożądał i nikt wcześniej nie obudził w niej tak dużej namiętności
jak Grzegorz Kosok. Mężczyzna, która obdarował ją największym skarbem, jaki
mogłaby tylko sobie wymarzyć, Mikołajem. Po raz kolejny z wielkim trudem
odepchnęła go od siebie, jednak on pozostał niewzruszony i tym razem łapiąc
brunetkę za ramiona i przyciągając mocno do siebie, zamknął w szczelnym
uścisku. Dopiero teraz poczuła, że jest bezpieczna. W jego żelaznych ramionach
nic jej nie groziło. Nic, prócz jej samej, ciągle odrzucającej jego miłość. Bo
przecież kochał ją; powiedział jej o tym dosłownie kilkanaście sekund temu, a
jego słowa do tej pory brzmiały w jej uszach. Oparła głowę o jego klatkę
piersiową i wtulona w nią, przymknęła zaszklone oczy, a jego dłonie głaskały
włosy jedwabiste dziewczyny. - Między
nami nigdy niczego nie było – szepnęła, czując dwie słone krople, spływające po
swoich bladych policzkach.
- Mikołaja nazywasz niczym? – uniósł palcami
podbródek Lilki i zmusił do patrzenia na siebie. – Przecież to wszystko, co
oboje mamy w życiu. Dla niego rzuciłbym wszystko, co mam, nawet siatkówkę. Dla
was rzuciłbym siatkówkę – poprawił się sekundę później, a jego głos brzmiał,
jakby wypowiadał najważniejszą przysięgę w swoim życiu. - Pamiętaj, że jestem
tylko twój i gdybym mógł cofnąć czas, na pewno nie uciekłbym wtedy z tego
pieprzonego, hotelowego pokoju. Nie pozwoliłbym sobie na utratę kogoś tak
wspaniałego, jak ty. Będę o ciebie walczył; nie pozwolę mu, żeby zabrał mi
wszystko, co mam w życiu. Tak strasznie was kocham – wyszeptał, delikatnie
muskając ustami płatek jej ucha. Następnie przejechał po nim opuszkiem,
nakreślając jego kształt i drażniąc je oddechem, na co dziewczyna
natychmiastowo zareagowała drżącym ciałem.
Gdy jego duża dłoń przesunęła się po jej
talii, całe napięcie jakby z niej zeszło i oparła swoje dłonie na jego
szerokiej piersi. Mięśnie siatkarza były tak twarde, jakby wykuto je z marmuru.
Pierwszy raz mogła podziwiać je z tak bliska, czuć ich imponujące rozmiary.
Jeszcze kilka lat temu nie były tak fantastyczne, jak teraz. Pod palcami czuła,
jak wiele pracy włożył w to, by aktualnie wyglądały tak, a nie inaczej. W
stalowym uścisku jego ramion, nie była w stanie wykonać żadnego ruchu, nawet
wtedy, gdyby on tego pragnął. Czuł jej drżące dłonie na swoich piersiach; ich
ciepło przyjemnie go parzyło, jakby odciskały na nich wieczne piętno. Zmusił
się do uwolnienia uścisku dopiero wtedy, gdy dziewczyna odchyliła swoją smukłą
szyję i pozwoliła by składał na niej tuziny pocałunków. Przeniósł dłonie na jej
pośladki i jednym zgrabnym ruchem uniósł ją tak, by mogła opleść nogami jego
biodra.
Nieprzerwanie całując twarz dziewczyny,
ruszył w stronę sypialni, popychając kolanem drzwi, by umożliwić sobie
przejście. Niósł ją jak najdroższy skarb, niemalże czcząc jej ciało. Przez jego
głowę przebiegało milion myśli, dotyczących tego, jak wiele lat stracił, nie
wiedząc, że jego prawdziwa miłość, jest również matką jego dziecka. Gdy położył
ją na swoim wielkim łożu, zatrzymał się na sekundę, by spojrzeć na jej twarz.
Dokładnie widział lekko przymrużone oczy, rozchylone usta i słyszał ciężki
oddech, świadczący o narastającym w niej pożądaniu. Była na niego gotowa; była
gotowa na miłość, którą miał zamiar jej ofiarować. Musnął czule jej usta i
swymi długimi palcami zaczął rozpinać jej pudrową koszulę. Gdy w końcu pozbył
się okrycia, jego oczom ukazał się bielutki, koronkowy stanik, otaczający spore
okrągłe piersi. Pochylił głowę i wtulił w nie głowę, wciągając odurzający
zapach jej perfum. Czy właśnie tak
pachnie szczęście? Wtedy coś w nim pękło. Zaczął rozpinać jej dżinsy i
jednym ruchem ściągnął je z Lilki, uwalniając ją z jakichkolwiek tkanin.
Leżała przed nim naga, niemająca nic do
ukrycia. Jego miłość, matka jego dziecka. Kobieta, która dała mu największy
skarb, przy którym nawet złoto olimpijskie było niczym. Błądził dłonią po jej
brzuchu, podziwiając jej jedwabiste ciało. Składał na jej skórze dziesiątki
pocałunków, delikatnych jak muśnięcie motylka. Przemierzał drogę od jej pępka
poprzez brzuch i mostek, aby sekundę później odnaleźć ustami jej wargi. Tak
bardzo jej pragnął, jak nikogo na świecie. Już przez całe życie chciał ją mieć
dla siebie; chciał ją dotykać, całować, przytulać do końca swoich dni.
- Przecież jestem zaręczona, za kilka
miesięcy mam wyjść za mąż – wyszeptała, rozpinając guziki jego białej koszuli.
– Nie mogę zrobić tego Kubie…
- Kuba nawet w jednej tysięcznej nie kocha
cię tak jak ja. Przecież ty też mnie kochasz, nie zaprzeczaj – spojrzał głęboko
w jej bursztynowe oczy, które szkliły się od łez. – Powiedz to, proszę…
Chciałbym, usłyszeć to z twoich ust.
- Kocham Cię, Grzegorz – wyszeptała w końcu,
muskając palcami jego zarośnięty policzek. – Tak bardzo cię kocham…
- Już zawsze będziemy razem – pocałował jej
usta, jakby delikatny jak muśnięcie motyla pocałunek, miał być obietnicą
wspólnego, szczęśliwego życia.
Skinęła lekko głową i zamknęła oczy,
jednocześnie zarzucając ręce na jego szyję. Grzesiek jeszcze przez chwilę
dłonią badał jej kobiecość, by sekundę później wlać w nią część siebie. Jego
początkowo wolne, ale również stanowcze ruchy, doprowadzały dziewczynę do
ekstazy. Lilianna wbiła paznokcie w jego plecy, jękiem dając upust emocjom.
Spełnienie osiągnęli w tym samym momencie, czując, że aktualnie są dwójką
najszczęśliwszych ludzi na świecie.
_________________________________
Zadowolone? :)
Dajcie znak, że tu jesteście! :D
Happciu, to dla Ciebie, wraz z gratulacjami z okazji zdanego egzaminu! <3
I dla mojej Patuni, na ukojenie bólu ;**
Dajcie znak, że tu jesteście! :D
Happciu, to dla Ciebie, wraz z gratulacjami z okazji zdanego egzaminu! <3
I dla mojej Patuni, na ukojenie bólu ;**
Za kilka dni (w Walentynki <3) epilog i ruszamy z Bez znieczulenia.
Jezu... No nareszcie zrozumieli, że się kochają;) I tak, jestem bardzo zadowolona z takiego obrotu spraw. I dobrze, że Lilka nie "zgodziła" się na ten poroniony pomysł z wyjazdem do Ameryki;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
TAK ! :D i wieczór od razu stał się lepszy ! :3
OdpowiedzUsuńale czemu to już koniec ? :C :C :C
oczekiwałam jeszcze jakiś fajnych tesktów Mikołaja na koniec ! :D
może jakiś bonusik, czy cuś ? :D
Pozdrawiam, K. ;)
będzie dłuuuugi epilog, spokojnie ;)
UsuńNareszcie! Nareszcie Grzesiek zebrał się do przysłowiowej kupy i przedstawił Lilce jasno, jak się ma sprawa. Bardzo mi się podobała jego postawa, kiedy deklamował o Mikołaju, o zadośćuczynieniu w postaci pieniędzy, o uznaniu ojcostwa i nadaniu mu swojego nazwiska; kiedy tak pięknie mówił o uczuciach i miłości. Miłości, zarówno do Mikiego, jak i Lilii... <3 To wszystko spowodowało, że w Kaniewskiej coś pękło; uświadomiła sobie w końcu, że Kosa nie jest jej obojętny, że ona też coś do niego czuje, że go... kocha. Decyzja zapewne nie należała do zbyt łatwych, ale serce samo zadecydowało za Lilianę. :)
OdpowiedzUsuńPiękne momenty uniesienia, pożądania, gorączki przyjemności, tęsknoty. Poznawanie siebie na nowo, od nowa. :)
Bardzo mi się widzi taki obrót sprawy! Wiedziałam, że Ich ni skrzywdzisz. Czułam to. :* <3
Czekam na epilog, bo nie mogę się doczekać całokształtu tej pięknej zapowiedzi, ale z drugiej strony, tak naprawdę nie chcę się rozstawać z Anielską. :( Pocieszam się tylko tym, że do walentynek jest jeszcze tydzień z hakiem.
Przepraszam za mój nieskładny komentarz, ale nie jestem w stanie napisać nic bardziej przemyślanego... :(
Całuję Cię i ściskam serdecznie :*
Dziękuję. Za wszystko. :*
Pati.
Wrócę tu jutro <3
OdpowiedzUsuńMoja najprzyjemniejsza przerwa od nauki, jaką mogłam sobie zaaplikować *.*
UsuńOkazuje się, że trochę mnie tu nie było, a jak przyjemnie się to nadrabiało *.* Kochanie, będę się setny raz powtarzać, piszesz świetnie, realistycznie, z uczuciem, z pasją i wgl czyta się to tak dobrze, że chce się więcej i więcej! Pozostaniesz od zawsze na zawsze moim pisarskim guru ;* <3
A teraz do rzeczy, bo się za słodka zrobisz od ilości słodyczy :P
Powiem, że Grzesiek swoją drastyczną zmianą zaimponował mi bardzo, a jednocześnie silnym charakterem, bo mógł zaakceptować wieść o dziecku, nawet po przebywać z nim trochę, a gdy zaczęły się problemy - po prostu uciec, jak tchórz. ;) Nie zrobił tego i za to tak bardzo cenię go w tym opowiadaniu ;D Lilka, zagubiona w świecie poddała się zalotom Jakuba, myśląc, że będzie on dla niej najlepszą partią, odpychając od siebie myśl o Grześku. Wiadomo jednak, że to co serce mówi tam w głębi jest święte i prędzej czy później zatruje nam na tyle życie, że ani my i ani osoba, która bardzo nas kocha, lecz bez naszego równie podobnego zaangażowania, nie będziemy szczęśliwi. Najważniejsze jednak, że Grzesiek postawił wszystko na jedną kartę i wymusił od Lili prawdę. Teraz już ma motor do działania. ;)
Niech oni będą razem szczęśliwi, bo im się to wprost należy. Kocham Mikołaja, za jego szczerość, mądrość, rezolutność i wszystko inne *.*
Wzruszyłam się tak jakoś... :D
Ściskam i dziękuję za dedyka ;* ♥
Daję znak, że tu jestem :D
OdpowiedzUsuńJak tu suoooooodko *.* od zawsze było wiadomo, że będą razem. Tylko dlaczego musiałam czekać na to 30 rozdziałów?! :D
Pozdróweczki! :*
Aaaaaa! Po prostu: aaaaaaaaaa! :D Cudo :)
OdpowiedzUsuńTak dawno mnie tu nie było... :( lesie między nimi wydarzyło :O
OdpowiedzUsuńUwielbiam :* <3
Pewnie, gdyby nie wczesna pora ryczałabym jak bóbr. Mam jednak nadzieję,że ze szczęścia uronię milion łez na epilogu :) Jesteś nieprzewidywalna, to fakt,ale w końcu zmusiłaś Lilkę do wyjawienia swoich uczuć. Ja uważam,że nie tylko Mikołajek powinien przejąć jego nazwisko,ale również matka jego dziecka. Cieszę się,że Kosok nie odpuścił, że się nie poddaje,że walczy o szczęście nie tylko swoje,ale również swojej rodziny. Jednak myślę,że w tej sytuacji najszczęśliwszy będzie Mikołajek, pierwszy raz w życiu ma dla siebie i matkę,i ojca :)
OdpowiedzUsuńIdealna muzyka! ♥
Pozdrawiam! :*
jestem! :D łoo w końcu będą ze sobą :) ale ja i tak lubie Kube <3
OdpowiedzUsuńZadowolona i to jak! :D Tak bardzo się cieszę, że Grzegorz powiedział Lilce, że ją kocha i, że są z Mikusiem są dla niego tak ważni. Jednak jeszcze bardziej się cieszę z tego, że Lila również przyznała, że kocha Grzesia (chociaż to było wiadome :D) teraz tylko pożegnać doktorka xD i mam nadzieję, że już żadnej "krzywdy" im nie zrobisz :)
OdpowiedzUsuńŚciskam, Liv. <3
Kocham CIe Agg!!! <3 :*
OdpowiedzUsuńAle nie kończ tego, rozwijaj wątek, ja chcę wesele zobaczyć! :D
NARESZCIE NIECH ZERWIE ZARENCZYNY I NIECH BEDZIE Z OJCEM MALEGO A LEKARZA KOPNIE W TYLEK I NIECH WYJEDZIE DO USA I NIECH NIE WRACA
OdpowiedzUsuńW KOŃCU! Teraz moge sie spokojnie uczyc :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie taki happy end :)
OdpowiedzUsuńW końcu! :) Są dla siebie stworzeni. Piękny rozdział.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że jestem zadowolona, bo w poprzednim rozdziale nic nie wskazywało na to, że będzie szczęśliwe zakończenie. Ale jednak! I dobrze, bo nie wyobrażam sobie Lilki z Kubą.
OdpowiedzUsuńPrzez cały rozdział się uśmiechałam, bo Kosok wreszcie zadziałał. Jak słodko z tym wyznawaniem obie miłości, chociaż Lilka ostatnio zarzekała się, że nie mogłaby być z Grześkiem, bo nie potrafiłaby mu zaufać. Ale chyba podziałał urok osobisty Grzesia i są razem. Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę. Teraz tylko czekać za epilogiem, chociaż ciężko będzie mi się rozstać z anielską.
Pozdrawiam :)
Jejku jejku jejku ! Wspaniałe noo !
OdpowiedzUsuńNajlepsze oderwanie od Magistra jakie mogłam sobie tylko wyobrazić ♥
Walentynki niedługo , epilog i nowe opowiadanie . ♥
Rozdział jest genialny !
Dobrze ,że w końcu są razem . Tekst ,,Kocham Cię , idiotko'' rozwalił mnie dostatecznie :D Skąd ja to znam , mm ? :D
Walentynki spędzone z narzeczonym i Epilogiem na Anielskiej . Rozumiem , jest to w pełni zadowalające .
Od samego początku , gdy się spotkali , gdy Mikołaj potrzebował przeszczepu - cały ten czas miałam nadzieję na tak zwany ,,Happy End '' . I na szczęście jest ! Tak , moja imienniczka poszła po rozum do głowy ! :D Jak można było być z Jakubem , skoro w pobliżu był taki Kosok ?
I don't know .
Twoje wszystkie opowiadania są taaaaaak genialne ,że będę wszystkie czytać po kilka razy , tak w kółko i bez końca . Mam nadzieję ,że następne opowiadanie nie będzie Twoim ostatnim ! :) Pozdrawiam ! ♥
/ Lilianna :*